Miejscowa Pogoń Szczecin podejmowała w niedzielę ostatniego z beniaminków PGNiG Superligi - Śląsk Wrocław. Od początku rywalizacji dominować zaczęli gospodarze. Niczego innego nie spodziewano się w obozie siódemki z Dolnego Śląska.
- Różnicę w jakości widać było gołym okiem. Zawodnicy tej pierwszej siódemki, ósemki są na innym poziomie niż my. Uważam, że powoli robimy postęp, aczkolwiek trochę długo on trwa. To jednak normalne u zawodników, którzy nigdy nie grali na tym poziomie w Superlidze przez ileś tam lat. Widziałem wiele pozytywnych rzeczy i z tego się cieszę. Punktów nie zdobyliśmy, ale byłaby to raczej bardzo duża niespodzianka, gdyby udało nam się coś tutaj urwać. Mamy przed sobą następne bardzo ważne mecze, nad którymi musimy się skoncentrować - przyznał w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Piotr Przybecki.
[ad=rectangle]
Niemniej rękę "Beckiego" już widać. Pod jego wodzą Śląsk idzie w górę. Co ciekawe, dostrzegli to również piłkarze ręczni ze Szczecina. Grę z lotnym bramkarzem czy też obronę 4:2 stosuje stosunkowo mało drużyn w polskiej lidze, a tego wymaga właśnie Przybecki. - My musimy czasami trochę kombinować, choć to też nie jest, że cały czas eksperymentujemy z obronami. Przygotowujemy się pod przeciwnika i staramy się zagrać najbardziej optymalnie. Nie wszystkie obrony są możliwe, bo do pewnych systemów gry trzeba mieć wykonawców. Z jednej strony bardzo mnie cieszy, że moi zawodnicy się rozwijają, ale z drugiej mamy przysłowiowy nóż na gardle. Ta liga ma tylko 12 zespołów i długo nie trzeba myśleć, by wiedzieć, kto znajduje się w dolnych rejonach - trzeźwo spojrzał na sytuację swojego zespołu trener wrocławian.
Nie ukrywał jednak zadowolenia, ale i pewnego zaskoczenia, kiedy to jego podopieczni zrównali się z renomowanym przeciwnikiem w 18. minucie na 9:9. Sprawcą tego dzieła był Łukasz Białaszek - najlepszy tego dnia strzelec przyjezdnych. - Trzeba pochwalić zawodników za walkę. Akurat Białaszek moim zdaniem rozegrał bardzo dobre zawody. Oczywiście w pewnych momentach brakuje nam takich detali. Robimy 3-4 proste błędy zupełnie niepotrzebnie, kiedy mecz jest wyrównany i to nas trochę kosztuje. Potem można uruchamiać szybkie kontry, a tego dnia pomogły one Pogoni. Rzeczywiście mieliśmy fazy dobrej gry, ale za często zdarzają się nam dłuższe przestoje - kontynuował szkoleniowiec.
O końcowym sukcesie ostatecznie zdecydowały umiejętności indywidualne poszczególnych graczy Pogoni. O ich wyszkoleniu doskonale wie sam zainteresowany. - Dobrze znam chłopaków ze Szczecina i wiem, co potrafią. Istotne jest, że ta drużyna okrzepła, jest bardziej dojrzała. Uważam, że np. w bramce jest dużo lepiej niż było. Moi zawodnicy dobrze współpracują z obroną. Miejmy nadzieję, że to zakończy się dobrym wynikiem w tym sezonie - zakończył z nadzieją w głosie Piotr Przybecki.