Pierwszy pojedynek obu siódemek sugerował, że to ekipa ze stolicy świętokrzyskiego jest faworytem dwumeczu. Kielczanie nad Sekwaną wygrali różnicą czterech bramek, co w kontekście rewanżu w Hali Legionów stawiało ich w komfortowej sytuacji. Trener mistrzów Polski Talant Dujszebajew przestrzegał jednak przed nadmiernym optymizmem. - Za nami pierwsza połowa, która trwała 60 minut. Drugą rozegramy w Kielcach. Do przerwy mamy cztery gole przewagi. O ćwierćfinale nie możemy myśleć do ostatniej sekundy rewanżu - mówił szkoleniowiec. Z drugiej strony w stolicy świętokrzyskiego chyba mało kto dopuszczał do siebie myśl, że Vive może nie znaleźć się w najlepszej "ósemce" Champions League.
[ad=rectangle]
W pierwszych minutach dużym atutem obu zespołów była twarda gra w defensywie. Mistrzowie Polski swoją pierwszą bramkę zdobyli dopiero w 5. minucie, a jej autorem był Karol Bielecki. Jednak Francuzi od początku pokazywali, że do Kielc przyjechali z wiarą w zwycięstwo. Dokładnie i z pomysłem rozgrywali swoje ataki pozycyjne. Po niespełna 10. minutach meczu na tablicy świetlnej był remis 3:3, ale wówczas dwa szybkie kontrataki znakomicie wykończył słoweński skrzydłowy Dragan Gajić i było 3:5. Gospodarze wyrównali 120 sekund później, a trafienie dające remis zaliczył z rzutu karnego Bielecki.
Świetna postawa w obronie Montpellier bardzo utrudniała grę kielczanom. Ani jeden, ani drugi zespół długo nie był w stanie osiągnąć większej przewagi. Na pierwsze w tym spotkaniu prowadzenie mistrzów Polski wyprowadził dopiero w 15. minucie świetnie dysponowany Denis Buntić (7:6). Precyzyjne rzuty z dystansu w wykonaniu Chorwata raz za razem znajdowały drogę do bramki rywali, nie wspominając już a kilku asystach. Wśród Francuzów niewiele dłużny pozostawał mu znakomity Argentyńczyk Diego Simonet, oszukujący kielecką defensywę po efektownych akcjach indywidualnych.
Tymczasem na boisku trwała wymiana ciosów, tempo meczu było bardzo wysokie. W 25. minucie wynik brzmiał 12:12, a szkoleniowiec gości Patrice Canayer poprosił o pierwszą przerwę. Tuż po wznowieniu kolejny popis dał najpierw Simonet, wyprowadzając Montpellier na prowadzenie, a po chwili wyrównał Julen Aguinagalde. Końcowe momenty pierwszej połowy dokładnie odzwierciedlały cały jej przebieg, zawodnicy toczyli równą walkę o każdą piłkę. Akcję na wagę remisu mieli kielczanie. Trener Dujszebajew wziął nawet czas w 59 minucie i 46 sekundzie, ale jego zespół nie dał rady sforsować obrony gości. W efekcie do przerwy dość niespodziewanie było 14:15.
Gospodarze po zmianie stron musieli mocno zabrać się do pracy, aby uniknąć nerwowej końcówki. Sprawa awansu była nadal otwarta. Do poprawy była na pewno obrona oraz powstrzymanie niesamowitego Diego Simoneta, ale to właśnie Argentyńczyk otworzył wynik drugiej części (14:16). W odpowiedzi po raz siódmy trafił także Denis Buntić. W 34. minucie sytuacja kibicom mistrzów Polski zadrżały serca. Pięknego gola zdobył Borut Mackovsek i było już 15:18. Francuzi obrobili niemal całość strat sprzed tygodnia. Na dodatek w bramce gości rozgrzał się Kevin Mesnard. Gospodarze notowali w tym samym czasie fatalny przestój, podczas którego nic nie wychodziło.
W 37. minucie Dragan Gajić skutecznie wykończył kontratak Montpellier i po jego rzucie przyjezdni odrobili cztery bramki straty (15:19). Był to ostatni moment, aby Vive otrząsnęło się z letargu. Na szczęście kielczanie zachowali resztki zimnej krwi i przetrwali nawałnicę rywali. Po 40. minutach goście prowadzili 20:18. Emocje sięgały jednak zenitu. Mistrzowie Polski starali się przerwać kryzys. Na kwadrans przed końcem Francuzi ponownie wyszli na cztery bramki przewagi (23:19). Kwestia awansu do ćwierćfinału miała rozstrzygnąć się w samej końcówce. Nikt już nie miał wątpliwości, że będzie ona dramatyczna.
W 48. minucie przy stanie 21:24 rzut karny Gajicia obronił Marin Sego, a celnie rzucił Julen Aquinagalde. W odpowiedzi sędziowie nie uznali bramki Simoneta i trybuny niemal "oszalały" z radości (22:24). O czas poprosił w tym momencie trener Dujszebajew. Po wznowieniu gola kontaktowego zapisał na swoje konto Michał Jurecki (23:24). Rywale nie dawali za wygraną i potrafili ponownie zbudować przewagę. Do końca trwał istny horror. Na dwie minuty przed ostatnią syreną było 30:32, a jeden z Francuzów usiadł na ławce kar. 60 sekund później Vive miało piłkę, a trener Dujszebajwe ponownie wziął czas. Gol w tym momencie mógł być decydujący, ale mistrzowie Polski stracili piłkę, trafił natomiast fantastyczny Simonet. Autorem bramki na wagę awansu został Mateusz Jachlewski (31:33).
Vive Tauron Kielce - Montpellier Agglomeration HB 31:33 (14:15)
pierwszy mecz: 29:25; awans: Vive Tauron Kielce
Vive: Szmal, Sego - Grabarczyk, Jurecki 3, Tkaczyk 2, Reichmann 3, Chrapkowski, Aguinagalde 4, Bielecki 3/2, Jachlewski 4, Strlek 1, Buntić 7, Musa, Zorman 3, Rosiński, Cupić 1.
Karne: 2/2
Kary: 2 min. (Jurecki - 2 min.)
Montpellier: Mesnard, Sieffert, Bellahcene - Borges, Dolenec, Fabregas, Gutfreund, Kavticnik 2, Mackovsek 4, Saidani, Simonet 11, Tej 8, Faustin, Gaber, Gajić 6/2, Guigou 2.
Karne: 2/3
Kary: 6 min. (Fabregas - 4 min.; Mackovsek - 2 min.)
Sędziowie: Peter Horvath i Balazs Marton (obaj Węgry)
Widzów: 4.200
Panie Servas, kiedy Pan wreszcie skończysz tę farsę - konflikt z kibicami? Dla mnie to jest śmieszne, że poważny, pięćdziesięcioletni biznesmen strzela focha na kilkunastu chłopaków Czytaj całość