Mistrz Szwecji bez szans w Kielcach. Drugie zwycięstwo Vive w Champions League

W spotkaniu 4. kolejki Ligi Mistrzów szczypiorniści Vive Tauronu Kielce pokonali przed własną publicznością szwedzki IFK Kristianstad 35:27. To drugie zwycięstwo polskiej drużyny w tych rozgrywkach.

Mimo, że różnica punktowa pomiędzy obiema zespołami wynosiła przed tym pojedynkiem zaledwie punkt, to i tak faworytami do wygranej byli mistrzowie Polski. Skandynawowie w poprzednich meczach pokazali jednak dobitnie, że nie będą "chłopcami do bicia" i są zdolni postawić się takim rywalom jak KIF Kolding (zwycięstwo 33:26) czy FC Barcelona Lassa (nieznaczna wyjazdowa porażka 32:34). Nic więc dziwnego, że większość ekspertów zgodnie przestrzegała kielczan, aby do sobotniej konfrontacji podeszli maksymalnie skoncentrowani. Vive, po cennym remisie w Mannheim, zamierzało jednak pójść za ciosem i po raz drugi w tym sezonie wygrać w Hali Legionów. Dobrą wiadomością dla gospodarzy był powrót do składu kontuzjowanych ostatnio Piotra Chrapkowskiego i Mateusza Kusa.

Na pierwszą bramkę w tym meczu kibice czekali do 3. minuty, kiedy pięknym rzutem z dystansu popisał się Krzysztof Lijewski. Odpowiedź Szwedów była natychmiastowa, ale to podopieczni Talanta Dujszebajewa byli zdecydowanie skuteczniejsi w obronie, dzięki czemu wyprowadzili kilka szybkich kontrataków. W efekcie, w 7. minucie, po trafieniu Mateusza Jachlewskiego, było już 4:1. Gdy chwilę później z rzutu karnego nie pomylił się również Karol Bielecki, trener gości po raz pierwszy poprosił o czas. Uwagi szkoleniowca nie wpłynęły na obraz gry. Defensywa Vive wciąż spisywała się na medal, świetnie między słupkami radził sobie Marin Sego i zespół stopniowo podwyższał prowadzenie. W 12. minucie na tablicy świetlnej było 8:3.

Jeśli gospodarze nawet nie znajdowali drogi do bramki rywali, to "zarabiali" rzuty karne. Dość powiedzieć, że do 16. minuty, sędziowie podyktowali ich aż pięć i wszystkie zostały zamienione na gole. Tymczasem Szwedzi w najlepszym razie obijali słupki i poprzeczki, nie potrafili uruchomić ani skrzydłowych ani swojego obrotowego. Wyraźnie w ekipie gości brakowało lidera. W 20. minucie, przy stanie 13:5, ponownie o przerwę poprosił trener Kristianstad. Skandynawowie próbowali jeszcze podwyższyć obronę, ale i to nie dało efektów, dzięki "przytomnym" dograniom na koło i do skrzydłowych. Zwłaszcza Julen Aguinagalde dawał się we znaki przyjezdnym. Dopiero w końcówce Szwedzi zdołali nieco rozwiązać przysłowiowy "worek z bramkami" i do szatni obie siódemki schodziły przy wysokim wyniku 20:12.

Wysokie prowadzenie dawało gospodarzom spory komfort przed drugą połową. Jej początek nie obfitował w wiele bramek, ale po pięciu minutach kielczanie znów wytoczyli swoją najgroźniejszą broń, czyli szybkie kontry. W 36. minucie przewaga Vive sięgnęła dziesięciu goli (23:13). Na uwagę zasługiwała dobra gra Urosa Zormana, który nie tylko doskonale asystował, ale i sam trafiał do szwedzkiej bramki. Czas uciekał, a Skandynawowie nie byli zdolni do żadnego zrywu. Kielczanie wybijali ich z rytmu, a sami mieli idealnie nastawione celowniki. Tempo meczu było przy tym dość spokojne jak na rozgrywki Ligi Mistrzów. Na kwadrans przed końcem mistrzowie Polski prowadzili 28:17.

Ostatnie fragmenty pojedynku, to już walka kielczan o utrzymanie przewagi, przy czym defensywa gospodarzy pozwalała rywalom na zbyt wiele swobody. Czas był jednak sprzymierzeńcem Vive i gdyby Szwedom udało się choćby zremisować, musiałby nastąpić prawdziwy cud. Kibicom niefrasobliwość ich ulubieńców nie mogła się jednak podobać, podobnie jak zdenerwowanemu trenerowi Dujszebajewowi. W 56. minucie przy stanie 31:25 poprosił on o czas. Mistrzowie Polski odnieśli ostatecznie pewne zwycięstwo 35:27, ale trzeba też powiedzieć, że wynik mógł być jeszcze bardziej okazały.

Vive Tauron Kielce - IFK Kristianstad 35:27 (20:12)

Vive Tauron: Szmal, Sego - Vujović 2, Jurecki 1, Tkaczyk, Reichmann 5, Chrapkowski 1, Kus, Aquinagalde 6/1, Bielecki 5/4, Jachlewski 2, Strlek 1, Lijewski 4, Buntić 1, Zorman 2, Cupić 5/1.
Karne: 6/8
Kary: 6 min.

Kristianstad: Larsson L., Simić - Bjornsen  6/1, Lagergren 2, Larsson J., Dahlil, Jepson, Tollbring 2/1, Pettersson 2, Cederholm 1, Jamali 4, O`Sullivan 2, Nilsson, Hanisch 3, Eriksen, Lindskog 5. 
Karne: 2/3
Kary: 8 min.

Kary: Vive Tauron (Buntić - 4. min, Zorman - 2 min.); Kristianstad (Cederholm, Lindskog, Jamali i Pettersson po 2 min.)

Sędziowie: Peter Horvath i Balazs Marton (obaj Węgry)

Komentarze (30)
mgr inż. Uthar
10.10.2015
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Orlen pokazuje swój prawdziwy poziom. Vive gra to co powinno grać w poprzednim roku. Nareszcie coś się ruszyło na arenie międzynarodowej. 
avatar
sadza
10.10.2015
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Jak to bylo. Wieczorem deserek, nadrabiamy za dwa kluby. A tu -14 w 53min. Być kibicem z Płocka, waw! Kibicować drużynie z Płocka, waw! 
endriu122
10.10.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Branko, doskonała inwestycja,wielka przyszłość przed tym chłopakiem. 
avatar
mammut
10.10.2015
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Tak jak ktoś tu zapodał Branko to wielki talent, chłopak ma mocny i ciekawy rzut. Szkoda mi Tkaczyka, kiedyś to wielki, jeden z najlepszych rozgrywający świata ,dziś cień samego siebie, żal pat Czytaj całość
avatar
Tulla
10.10.2015
Zgłoś do moderacji
4
0
Odpowiedz
Bardzo fajny mecz,dobra gra w obronie i ataku,skrzydła prawidłowo funkcjonowały no i w bramce Marin pozytywnie.Atmosfera na hali świetna.Gratulacje moja drużyno i do zobaczenia za tydzień.:)