Spotkanie pomiędzy obiema drużynami było walką o przysłowiowe "cztery punkty", ponieważ rywalizują one o podobne cele, a w tabeli dzieliła je różnica zaledwie jednego "oczka". Od samego początku swój styl gry narzucili jednak gwardziści. Tym samym oszczędzili oni swoich kibicom nerwów, jakich dostarczyli im we wcześniejszych domowych pojedynkach z KPR-em Legionowo (25:18) i Śląskiem Wrocław (27:26).
Opolanie już w 4. minucie wygrywali bowiem 4:1, a wszystkie oddane przez nich rzuty znalazły drogę do bramki strzeżonej przez Nebojsę Nikolica. W związku z tym trener PGE Stali, Tadeusz Jednoróg, błyskawicznie podjął decyzję o zastąpieniu Serba Krzysztofem Lipką. Zmiana golkipera nie przyniosła jednak pożądanych efektów. Zawodnicy Gwardii, wśród których wyróżniali się Kamil Mokrzki i Mindaugas Tarcijonas, nadal nie mieli problemów z trafianiem do siatki. Mielczanie z kolei mogli polegać wyłącznie na duecie Damian Kostrzewa - Damian Krzysztofik. Ich potężny kryzys rozpoczął się po jednym z goli tego drugiego, który... wywołał na hali niemałe zamieszanie.
Wszystko przez to, że sami sędziowie nieco się pogubili i nie byli pewni, czy piłka wylądowała w bramce. Pierwotnie uznany gol został anulowany, by jednak ostatecznie zostać zaliczonym. Wówczas Gwardia wygrywała 11:8, lecz w ostatnich dziesięciu minutach gry przed przerwą wrzuciła wyższy bieg, co pozwoliło jej wypracować bardzo pokaźną zaliczkę.
Gracze z Mielca kompletnie nie zagrażali rywalom z drugiej linii, co w połączeniu z dobrą postawą gwardzistów w obronie sprawiło, że między 20. a 30. minutą przyjezdni zanotowali zaledwie jedno trafienie. Z kolei po stronie gospodarzy znakomicie w rzutach z drugiej linii spisywali się Sebastian Rumniak oraz Ivan Milas, zaś z roli kilera po raz kolejny idealnie wywiązywał się Wojciech Trojanowski. 28-letni skrzydłowy był właściwie nieomylny, skutecznie wykańczając rzuty karne, kontrataki, a nawet efektowną wrzutkę, i zakończył pierwszą połowę (18:9) z dorobkiem 6 goli.
Zejście obu ekip do szatni nie spowodowało zmiany obrazu gry po przerwie. Jednoróg dawał sporo minut gry nowemu zawodnikowi PGE Stali, Marko Davidovicowi, lecz ten właściwie w żadnym stopniu nie ożywił poczynań drugiej linii mieleckiego zespołu. I choć podopieczni Rafała Kuptela cały czas mieli niemały problem z upilnowaniem obrotowego Krzysztofika, ich przewaga ani przez chwilę nie była zagrożona.
Gwardziści imponowali bowiem skutecznością w ofensywie, a jedną z ozdób pojedynku były potężne "bomby" posyłane przez Milasa. Kiedy miejscowi prowadzili już 25:16 (43. minuta), szkoleniowiec opolskiego zespołu dał odpocząć Trojanowskiemu, który jednak do końca spotkania skutecznie wykonał jeszcze dwa karne i zakończył je z 10 golami.
Zrezygnowani goście nie kwapili się do zaostrzenia gry w obronie, co potwierdza fakt, że w całym meczu nie otrzymali choćby jednej dwuminutowej kary! Po drugiej stronie, Kuptel wraz z biegiem czasu dokonywał kolejnych, coraz głębszych zmian. Na ostatnie cztery minuty desygnował na parkiet między innymi Nenada Zeljica, powracającego do składu po kilkutygodniowej absencji, spowodowanej kontuzją uda. Poza nim szansę występu otrzymali Mateusz Zembrzycki, Karol Cichocki oraz, powitany gromkimi brawami, Nikola Kedzo. Żaden z nich nie zdążył jednak odegrać wiodącej roli, ponieważ losy widowiska rozstrzygnęły się dużo wcześniej.
Gwardia ostatecznie zwyciężyła aż 34:22, dzięki czemu awansowała z 9. na 7. miejsce w tabeli PGNiG Superligi (7 pkt). Z kolei PGE Stal zajmuje aktualnie 11. pozycję, mając na swoim koncie 4 punkty.
Wiktor Gumiński z Opola
Gwardia Opole - PGE Stal Mielec 34:22 (18:9)
Gwardia: Malcher, Taletović, Zembrzycki - Trojanowski 10/5, Milas 5, Mokrzki 4, Rumniak 4, Simić 3, Tarcijonas 3, Jankowski 2, Knop 2, Łangowski 1, Cichocki, Kedzo, Swat, Zeljić
Karne: 5/5
Kary: 4 min.
Stal: Nikolić, Lipka - Kostrzewa 7/3, Krzysztofik 6, Krygowski 3, Wilk 2, Obiała 2, Chodara 1, Janyst 1, Davidović, Kłoda
Karne: 3/4
Kary: 0 min.
Kary: Gwardia - 4 min. (Jankowski, Tarcijonas - po 2 min.); Stal - 0 min.
Sędziowie: Grzegorz Christ (Wrocław), Tomasz Christ (Świdnica)
Widzów: 900.