Koniec europejskiej przygody Vistalu Gdynia. "Nasza porażka to niespodzianka"

Gdy Vistal w pierwszym meczu 3. rundy Pucharu Zdobywców Pucharów pokonał w Holandii Sercodak wydawało się, że gdynianki są jedną nogą w kolejnej rundzie. W niedzielę drużyna z Trójmiasta przegrała jednak z ekipą z Dalfsen i odpadła z rozgrywek.

Vistal Gdynia po zwycięstwie w Dalfsen 21:20 przegrał u siebie 26:27. O awansie Sercodaka zadecydował fakt, iż Holenderki rzuciły więcej bramek na wyjeździe. - Niestety w tym meczu doszło do niespodzianki. Dziewczyny walczyły, ale obrona Sercodaka była lepsza niż nasza. Walczyłyśmy, ale taki jest sport, że raz się wygrywa, a raz przegrywa. Szkoda, że przegrałyśmy w domu - powiedziała Loredana Matyka, II trenerka Vistalu.

Na pierwszy mecz do Holandii gdynianki pojechały autokarem. - Taka była decyzja, gdyż gdybyśmy leciały samolotem, biorąc pod uwagę przesiadki, różnica wynosiłaby tylko dwie godziny, bo czekałoby nas wiele godzin na lotnisku. Dlatego zdecydowałyśmy się ruszyć szybciej i był czas na odpoczynek. Na pewno nie chciałyśmy przegrać dwumeczu. Walczyłyśmy o jak najlepszy wynik i grałyśmy agresywnie. Nasza porażka to niespodzianka, jednak skuteczność była słaba. Dziewczyny z Dalfsen grały fajnie. To jest sport i czasami się nie udaje mimo, że dałyśmy z siebie wszystko - dodała Matyka.

W drugim meczu było kilka roszad w składzie. Problemem była też grypa żołądkowa Małgorzaty Gapskiej, która nie była w stanie grać. - Wszystkie dziewczyny są dla nas bardzo ważne. Jak zaczynamy z Galińską, Kozłowską, Zych, czy Kobylińską to nie znaczy że gramy pierwszym, czy drugim składem. Przykładowo w pierwszej połowie Emilia Galińska grała bardzo dobrze, ale po zmianie stron nie była już skuteczna. Zawsze dobieramy najlepszy możliwy skład na dany moment. Gra się przez 60 minut i trzeba reagować na wydarzenia na boisku. Przegrałyśmy całą drużyną i wszystkie jesteśmy winne - zakończyła Loreana Matyka.

Komentarze (0)