Po dwóch ostatnich zwycięstwach z Besiktasem Stambuł Nafciarze znacznie podreperowali swój dorobek punktowy w tabeli grupy A Champions League, co przełożyło się na awans na piąte miejsce w zestawieniu. Płocczanie mają zamiar powalczyć o utrzymanie owej lokaty, jednak zadanie to nie będzie łatwe, bowiem różnica pomiędzy czwartym, a szóstym zespołem jest minimalna.
Szczypiorniści Orlen Wisły zdają sobie sprawę, iż za zachodnią granicą czeka ich trudny bój. Jednak jak zapowiada Marko Tarabochia, z pewnością nie jadą tam zostawić punktów rywalom, a wręcz przeciwnie, pokusić się o korzystny wynik. - Flensburg rozkręca się z każdym meczem, a ostatni wynik osiągnięty w Zagrzebiu jest tego najlepszym dowodem. W tej chwili to jedna z najmocniejszych drużyn w Europie i mamy tego świadomość. Niemniej widzimy swoją szansę i jak zwykle przygotowujemy się z myślą o sprawieniu niespodzianki - podkreśla.
W spotkaniu w Orlen Arenie podopieczni Manolo Cadenasa mieli swoją szansę, jednak w końcówce to niemiecki zespół zachował zdecydowanie więcej zimnej krwi i wywiózł z Płocka czterobramkowe zwycięstwo oraz komplet punktów. - Mecz w Płocku pozostawił w nas pewien niedosyt. Oczywiście Flensburg w końcówce meczu pokazał swoją dojrzałość, ale z drugiej strony był "do ugryzienia" i zobaczyliśmy, że nie dzieli nas przepaść. Jeśli tylko pojawi się okazja na wyrwanie punktów z Flens-Areny, z pewnością będziemy chcieli ją wykorzystać - twierdzi.