Polki pokazały się z bardzo dobrej strony. Nie ma się więc co dziwić, że w całej ekipie zapanowała euforia. - Jestem bardzo szczęśliwy. To był mecz walki. Dobrze taktycznie i mentalnie byliśmy do niego przygotowani. O tym co działo się na boisku mogą świadczyć dwie poważne kontuje rywalek. Węgry zaliczane są do ścisłej światowej czołówki. Zwycięstwo nad nimi to naprawdę wielki powód do dumy. Agresywna obrona kosztowała nas nakładane kary - powiedział Kim Rasmussen, trener reprezentacji Polski.
Dla Biało-Czerwonych była to historyczna chwila. Nie tylko po raz drugi z rzędu awansowały do pierwszej ósemki, ale również przełamały się w starciach z Węgierkami. - Przyznaję, że nie widziałem, że Polska po raz ostatni wygrała z Węgrami osiemnaście lat temu. Nie jest to aż tak istotne, że pokonaliśmy zespół, z którym za mojej kadencji ani razu nie udało się nam zwyciężyć. Ważne jest to, że moja drużyna walczyła do upadłego w obronie - ocenił duński selekcjoner.
- Znaleźliśmy sposób jak to zrobić. To było wręcz cudowne. 47 procent Anny Wysokińskiej to nie jest zwyczajna skuteczność w piłce ręcznej. Oczywiście to też nam pomogło. Nie chciałbym jednak porównywać awansu do ćwierćfinału z tym sprzed dwóch lat w Serbii. To była zupełnie inna gra oparta na defensywie. Dziewczyny pokazały polski charakter - dodał.
Bohaterką była bez wątpienia Anna Wysokińska. - Nie wiem co powiedzieć. Brak mi słów. Węgry to przecież jeden z najlepszych zespołów świata. Z dziewczynami mamy dziś powody do świętowania. Tak! Pokonałyśmy Węgry - cieszyła się bramkarka reprezentacji Polski.