Polskie szczypiornistki walczą o medal mistrzostw świata, a zarabiają na waciki

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski
Nic więc dziwnego, że wiele zawodniczek dorabia poza boiskiem. Dorabia, albo wręcz zarabia. Szczypiornistki często są po Akademii Wychowania Fizycznego, mają "papiery" trenerskie, pracują więc dodatkowo: albo w szkole, albo przy miejskich centrach sportowych, albo nawet w osiedlowych klubach fitness. - Tu tysiąc, tu tysiąc, tam jeszcze tysiąc i jakoś da się przeżyć - mówi piłkarka z pięcioletnim stażem w klubie z południa Polski.

Była zawodniczka m.in. Ruchu Chorzów - Kamila Rzeszutek - pracowała podczas swojej kariery w banku. Można tylko przypuszczać, że zarabiała przynajmniej drugie tyle, co na boisku. Jak nie więcej.

Nawet w Niemczech nie jest różowo

Zazwyczaj bywa tak, że dobra gra w reprezentacji procentuje transferem zagranicznym. Kibice są przekonani, iż wyjazd np. do Niemiec to eldorado dla zawodniczki i jej rodziny. Nic bardziej mylnego. U naszych zachodnich sąsiadów w przeciętnym klubie można zarobić bardzo podobne pieniądze do tych, które oferują najlepsze polskie kluby.

Niemcy płacą 2-3 tysiące euro miesięcznie, czasami klub sfinansuje mieszkanie służbowe, samochód, pomoże znaleźć dodatkową pracę za tysiąc euro. Dlaczego więc Polki decydują się na wyjazd zagraniczny, jeżeli nie mogą liczyć na duży zastrzyk gotówki? Zawodniczki, które nie patrzą tylko na finanse, a chcą po prostu się rozwijać sportowo, wybierają właśnie tę ligę.

Nawet nasza kapitan, Karolina Kudłacz-Gloc, która od 2006 roku występuje w Lipsku, nie utrzymuje się tylko i wyłącznie z gry w piłkę ręczną. Ukończyła psychologię na uniwersytecie w Niemczech, otworzyła przewód doktorski, pisze pracę dotyczącą jogi oraz pracuje ze studentami w Lipsku.

Być jak Skowrońska

Przykład Anny Wysokińskiej doskonale pokazuje, jak przez grę w Niemczech można się wypromować sportowo. Przeszła drogę od II ligi niemieckiej (Union Halle-Neustadt), przez Bundesligę (Bietigheim), po transfer do ligi tureckiej (Ankara Yenimahalle). W tym roku nad Bosforem uwolniono limit obcokrajowców, pojawiły się spore pieniądze, poziom gry mocno się podniósł.

Nie tylko w Turcji można sporo zarobić. Legendy krążą o zarobkach na Bałkanach. Na przykład w aktualnym zdobywcy Ligi Mistrzów - Buducnost Podgoricy. W zespole z Czarnogóry występuje nie tylko świetna Rumunka - Cristina Neagu, ale także i nasza Kinga Achruk.

Coraz mocniejsza jest również liga francuska. Po kryzysie, który dopadł miejscowe kluby kilka lat temu, widać coraz większą aktywność na rynku transferowym. Zespoły znad Loary kusza całkiem niezłymi pieniędzmi. Coś o tym wie Karolina Zalewska, która od lat gra w Issy Paris Hand. Jednak to nie są takie kwoty, jak w siatkówce. Przypomnijmy, Katarzyna Skowrońska-Dolata kilka lat temu w Chinach zarobiła (nieoficjalnie) ponad pół miliona euro. O takich pieniądzach polskie szczypiornistki mogą tylko pomarzyć. Większość z nich nie zarobi tyle w ciągu całej swojej kariery.

Marek Bobakowski



Czy polskie szczypiornistki awansują do finału MŚ?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×