Spotkanie Startu z MKS przez długi czas miało wyrównany przebieg, chociaż były momenty, kiedy obu ekipom udawało się odskoczyć na kilka trafień. W pierwszej połowie skuteczniejsze były gospodynie, po zmianie stron częściej do siatki trafiały podopieczne Sabiny Włodek. - Cieszę się bardzo, bo to pierwsze punkty, które Elbląg stracił na własnym parkiecie. Grałyśmy po bardzo długiej przerwie. My trenowałyśmy w zasadzie cały ten okres w bardzo okrojonym składzie, bo część zawodniczek była na zgrupowaniach kadry, a część leczy kontuzje. Na treningu było siedem-osiem zawodniczek, trudno było zrobić jakakolwiek taktykę. Skupialiśmy się na budowaniu siły i wytrzymałości na drugą część sezonu, a także technice indywidualnej. Obawiałyśmy się tego meczu, bo brakuje nam zgrania i rytmu meczowego - powiedziała po meczu w Elblągu trenerka MKS.
Od początku meczu lublinianki starały się grać wysoką obroną, co mocno utrudniało Startowi rozgrywanie akcji. - Nasz obrona była kluczem do zwycięstwa - powiedziała Iwona Niedźwiedź. - Poza momentami, gdzie zaspałyśmy, czy się pomyliłyśmy, to nie miałyśmy problemów z zatrzymaniem elblążanek. Większym problemem była skuteczność i zbudowanie sobie dobrych okazji do rzutów. Zrealizowałyśmy plan, może nie w takim stylu, w jakim zakładałyśmy i chciałyśmy. Przez półtora miesiąca nie grałyśmy ze sobą i to się przełożyło na obraz gry. Z meczu na mecz powinno być coraz lepiej. Treningów nie będzie dużo, bo cały czas gramy. Najpierw puchar w Norwegi, później jeden trening i przyjeżdża do nas Gdynia, a potem kolejny puchar. Sporo tego grania, może to i dobrze, bo najlepiej dogrywa się rzeczy na meczu, a nie na treningu - podsumowała rozgrywająca MKS.
Najbliższym rywalek lublinianek będzie norweski Vipers Kristiansand, z którym to zmierzą się w ramach 1/8 Pucharu Zdobywców Pucharów.