Polska - Białoruś. Pewna wygrana Biało-Czerwonych

PAP / PAP/Jacek Bednarczyk
PAP / PAP/Jacek Bednarczyk

Reprezentacja Polski wygrała z Białorusią w swoim drugim meczu fazy głównej mistrzostw Europy. Biało-Czerwoni dzięki zwycięstwu mają już na swoim koncie sześć punktów i w środę zagrają o wejście do półfinału.

Już na początku spotkania boisko opuściła największa gwiazda białoruskiej piłki ręcznej - Siergiej Rutenka. Rozgrywający przez dłuższy czas był opatrywany przez fizjoterapeutę, a resztę meczu obejrzał z lodem na nodze z ławki rezerwowych. Jego absencja była szczególnie widoczna w statystykach Białorusinów w rzutach z drugiej linii - po trzydziestu minutach gry mieli tylko czterdzieści procent skuteczności w tym elemencie gry.

Biało-Czerwoni rozpoczęli bardzo nerwowo, zmarnowali dwie sytuacje ofensywne i stracili piłkę w obronie. Błyskawicznie jednak opanowali emocje i po akacjach Michała Daszka i Michała Szyby wyszli na pierwsze prowadzenie 3:2. Na początku przewaga Polaków była minimalna, a Białorusini nie przestraszyli się czternastu tysięcy kibiców ani nie przejęli startą swojego lidera i w 11. minucie doprowadzili do remisu po 7. Podopieczni Michaela Bieglera nie pozwolili jednak rywalom się wyprzedzić i znów zaczęli budować swoją przewagę.

Drugą linią Biało-Czerwonych momentami dowodziło trio Michał Szyba, Rafał Gliński, Piotr Chrapkowski, dzięki czemu odpocząć mogli liderzy kadry - Krzysztof Lijewski i Karol Bielecki. Grę Polaków prowadził jednak niezawodny Michał Jurecki, który w całym spotkaniu rzucił dziewięć bramek i był najmocniejszym punktem drużyny. Na przerwę zawodnicy Bieglera schodzili prowadząc 19:13.

W drugiej połowie Polacy spokojnie kontrolowali wynik, z minuty na minutę powiększając swoją przewagę. Biało-Czerwoni nie ustrzegli się kilku prostych błędów, ale nie miało to żadnego wpływu na przebieg spotkania. Sztab szkoleniowy wpuścił na boisko między innymi Macieja Gębalę, który wreszcie miał szansę na dłuższy występ.

Na nieco ponad dziesięć minut do końca spotkania Polacy prowadzili już dziesięcioma bramkami i wiadomo było, że nic nie jest w stanie zabrać im zwycięstwa. Białorusini w końcówce starali się jeszcze zmniejszyć straty i zdołali odrobić pięć trafień. Polacy w ostatnich minutach mieli spory przestój i duże problemy ze zdobywaniem bramek, ale ostatecznie wygrali 32:27.

Polska - Białoruś 32:27 (19:13)

Polska: Szmal, Wyszomirski - Lijewski, Krajewski 1, Bielecki 2, Wiśniewski 2, Jurecki 9, Konitz, Grabarczyk 2, Gliński, Syprzak 3, Daszek 5, Gębala, Łucak, Szyba 6, Chrapkowski 2.
Kary: 2 min.
Karne: 2/3

Białoruś: Sałdacenka, Aleksiej Kiszow - Browka, Kulesz 4, Chadkiewicz 3, Puchowski 5, Rutenka, Nikulenkow, Szyłowicz 6, Pacykailik, Jurnynok 4, Baranow 1, Prakapenia, Karałek 4, Titow.
Kary: 8 min.
Karne: 4/5

Kary: Polska - 2 min. (Grabarczyk - 2 min.); Białoruś - 8 min. (Szyłowicz - 4 min., Kulesz - 2 min., Karałek - 2 min.)

Sędziowali: Duarte Santos, Ricardo Fonseca.

Aneta Szypnicka z Krakowa 
Trzech cichych bohaterów kadry. "Chłopaki mogą na nas liczyć"

{"id":"","title":""}

Komentarze (74)
avatar
Flashridero
26.01.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Warto przypomnieć sobie tą sytuację przed meczem z Chorwacją!
http://sport.tvp.pl/18628476/skandaliczne-zachowanie-chorwata-doszlo-do-przepychanek?source_id=18628476 
avatar
zibix
26.01.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Co jest w pierwszej kolejności brane pod uwagę, stosunek bramek czy bezpośredni pojedynek. Chodzi oczywiście o awans do 1/2 finału ? 
avatar
into the vortex
26.01.2016
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Fajnie, że zagraliśmy nudny mecz :) Końcówka nie ma żadnego znaczenia, trochę co prawda się denerwowałem, ale to normalne.
Co do zmian, ja też bym jednak zmienił Wyszomirskiego. Nie wiem, on mn
Czytaj całość
avatar
LPUUU
26.01.2016
Zgłoś do moderacji
1
2
Odpowiedz
Wypisywanie Januszy od żużla na temat gry Repry bezcenne :) . Ty jesteś jakiś nienormalny a nie zawodnicy . Puknij się w czoło znawco od siedmiu boleści 
avatar
Cameleon
26.01.2016
Zgłoś do moderacji
0
4
Odpowiedz
Nie było Dudy i Szydło i wygrali. Wichary i Maslowski do gry