Polska - Chorwacja. Ivan Cupić, czyli skrzydłowy bez palca

WP SportoweFakty / Roksana Bibiela
WP SportoweFakty / Roksana Bibiela

Ivan Cupić stracił palec w rzucającej ręce przechodząc przez płot. Nie przeszkodziło mu to jednak w poprowadzeniu reprezentacji Chorwacji do sukcesów i zostaniu jednym z najlepszych prawoskrzydłowych na świecie.

Każdy wyczynowy sport jest kontuzjogenny, piłka ręczna nie odbiega od normy. Przeciwnie - często zawyża statystyki urazów. Gdy w biegu zderza się ze sobą dwóch ważących sto kilogramów mężczyzn odniesienie kontuzji nie jest trudne. Ivanowi Cupiciowi najpoważniejsze wypadki nie zdarzały się jednak na boisku, mimo że w piłę ręczną gra przez ponad połowę swojego życia.

Na igrzyska olimpijskie nie pojechał z powodu utraty palca, a Rhein Neckar Lowen nie pomógł w awansie do Ligi Mistrzów, bo spadł z roweru i bardzo mocno potłukł bark. Złamanie obojczyka, a później kości policzkowej w zderzeniach z bramkarzami w pierwszych latach jego gry nie miały aż tak poważnych konsekwencji. Zawodnik śmiał się, że pewnie już w wieku dwudziestu dwóch lat miał podstawy do renty chorobowej.

Nieszczęśliwy wypadek


Jeden z urazów mógł przekreślić jego karierę niemal na jej starcie - miał dwadzieścia dwa lata, niedawno się ożenił, pół roku wcześniej zadebiutował na mistrzostwach Europy, zdobył srebrny medal i przygotowywał się z reprezentacją do igrzysk olimpijskich w Pekinie. W ramach treningów przed imprezą Chorwaci rozegrali dwa spotkania z Polakami.

Dzień później sportowa kariera Cupicia stanęła pod znakiem zapytania. Przechodząc przez ogrodzenie zawodnik zahaczył o metalowy pręt – zaczepił o niego obrączką, pośliznął się i w efekcie stracił serdeczny palec u lewej ręki. Tej, którą rzucał. Szybko trafił do szpitala, ale lekarze musieli amputować aż 2/3 palca.

Optymista

Niemal w każdym wywiadzie Cupić powtarza, że podchodzi do życia z wielkim optymizmem. Pierwsze tygodnie po kontuzji nie były jednak dla niego łatwe i trudno mu było wskrzesić w sobie pozytywne nastawienie. Stracił możliwość wyjazdu na igrzyska, gdzie jego reprezentacja broniła tytułu. Pod wielkim znakiem zapytania stanęła cała jego przyszłość, chociaż lekarz Mladen Miskulin uspokajał - Tak naprawdę ten uraz nie przekreśla jego kariery. Pytanie brzmi: ile czasu zajmie mu odzyskanie sprawności. Palec serdeczny nie jest aż tak istotny dla piłkarzy ręcznych - mówił wtedy.

Zawodnik przyznawał, że na początku było mu ciężko, ale szybko doszedł do podobnych wniosków, co lekarz kadry. - Dwa pierwsze miesiące były najgorsze. Nie wiedziałem czy będę mógł jeszcze grać, co się będzie działo ze mną w przyszłości. Potem jednak rozegrałem swój pierwszy mecz, zobaczyłem, że wszystko jest takie samo, więc pomyślałem - ok. Nieważne czy masz więcej palców czy mniej. Ważne, że rzucasz bramki - śmiał się Cupić.

„Do Londynu będziesz gotowy”

- Nie martw się, do igrzysk w Londynie będziesz gotowy - usłyszał od Tonci Valcicia zaraz po wypadku. Wtedy trudno było w to uwierzyć, ale przepowiednia kolegi się sprawdziła. W 2012 Cupić poprowadził swoją reprezentację do brązowego medalu na igrzyskach. W meczu o brązowy medal był najskuteczniejszym zawodnikiem swojej drużyny - rzucił osiem bramek, a później został wybrany do siódemki turnieju.

Na zostanie bohaterem zespołu nie musiał czekać aż czterech lat. Już w styczniu 2009 roku, sześć miesięcy po kontuzji, na mistrzostwach świata we własnym kraju zdobył srebrny medal i został najlepszym prawoskrzydłowym imprezy. Od tego czasu regularnie dokłada do swojej kolekcji krążki z najważniejszych turniejów.

Wart wielkich pieniędzy

Od czterech lat Cupić gra w polskiej lidze - w zespole Vive Tauronu Kielce. Jego przyjście do ekipy z województwa świętokrzyskiego było wielką sensacją - w końcu przeniósł się z niemieckiego Rhein Neckar Lowen. Po tym sezonie najprawdopodobniej opuści Polskę - naftowy magnat Siergiej Samsonenko z Vardaru Skopje od kilku lat kusi Chorwata propozycjami i wygląda na to, że skrzydłowy wreszcie z niej skorzysta.

W Kielcach nie ukrywają, że jego strata będzie dla klubu osłabieniem.

Lekarz kadry o Bartoszu Jureckim: troszkę za wcześnie, by ryzykować

{"id":"","title":""}

Komentarze (0)