Łukasz Szymański: Jak oceniasz występ Polaków na mistrzostwach świata w Chorwacji?
Krzysztof Szymkowiak: Na pewno polska reprezentacja miała wiele szczęścia na tych mistrzostwach. Mówię tu o kilku spotkaniach, gdzie rywale nam nie ustępowali, ale to my potrafiliśmy przeważyć losy meczu na naszą stronę. Wielki szacunek należy się za wyjście z bardzo złej sytuacji po pierwszej rundzie. Drużyna pokazała, że ma silę i charakter i na najważniejsze mecze potrafi się zmobilizować i nie trzęsą im się ręce. Druga runda była popisem gry Polaków. Szkoda, ze w półfinale opadli z sił i chyba trochę się wystraszyli Chorwatów. Trzeba przyznać, że gospodarze zdecydowanie przeważali w tym spotkaniu. My potrafiliśmy jednak przegrać z honorem, a w meczu z Danią o brąz byliśmy zdecydowanie górą. Chorwaci pokazali za to, że nie potrafią przegrywać…
Czy myślisz, że sukces reprezentacji wpłynie na popularyzację dyscypliny?
- Trzeba podziękować całej reprezentacji, bo piłka ręczna staję się w Polsce popularna, również w Olsztynie. Miałem okazję się o tym przekonać. Jadąc autobusem słyszałem rozmowę starszych Pań, które operując nazwiskami zawodników chwaliły postawę kadry piłkarzy ręcznych i omawiały kiedy będą kolejne mecze.
Kilkakrotnie mówiło się także, ze w kadrze powinno się znaleźć miejsce dla Szymkowiaka…
- (śmiech) Cóż, byłoby fajnie. Ale twardo stąpam po ziemi. Od powrotu do Polski nie minął jeszcze rok, ja leczę schorowane plecy i wciąż nie gram na 100% swoich możliwości. Ale na pewno na kadrę bym pojechał. Trener wprowadził w zespole świetną atmosferę, a sukcesy są wisienką na torcie. Dla takiej ekipy warto grać. Zdaję sobie jednak sprawę, że reprezentacja to wyselekcjonowani zawodnicy, a na środku w obronie rządzi "król Artur”. Dla mnie ważne jest teraz, by powrócić do gry (Krzysztof Szymkowiak nie grał w meczach sparingowych z powodu złamanego palca – przyp. red.) i pomóc mojej drużynie.
Zespoły ligowe się wzmacniają, a Traveland Społem?
- A my ciężko trenujemy i przygotowujemy się psychicznie na trudne mecze. Ja nie patrzę na inne zespoły. Wolę nastawiać się z meczu na mecz. W poprzednim roku udowodniliśmy, ze jesteśmy w stanie wygrać z każdym i to samo chcemy zrobić w tym roku. Jedyne, co może nas zatrzymać to kontuzje. Mamy krótką ławkę i we wszystkich meczach mocno eksploatowani są podstawowi zawodnicy. Dlatego dobrze, że mocno pracowaliśmy w okresie świąt i mamy siły na walkę.
Czy zatem plan utrzymania pozycji 2-4 przed play-off jest realny?
- Jak najbardziej. To jest zresztą plan nie tylko nasz. Wiadomo, że pierwsza czwórka to lepsza sytuacja wyjściowa przed play-off i więcej meczy na własnym parkiecie. Płock, Piotrków, Głogów i Lubin tez się czai na nasze miejsce.
No właśnie. Traveland Społem, podobnie jak reprezentacja musi teraz udowodnić, że sukces nie był przypadkiem. Apetyty rosną w miarę jedzenia?
- Faktycznie, kadra teraz musi się sprężyć na mecze eliminacyjne. A my musimy potwierdzić formę z początku sezonu. Ja wierzę, ze trener Wenta zmobilizuje Polaków do zwycięstw. Ważne jest, że gramy mecze u nas – pierwszy z Turcją w Uranii. Postaramy się by hala w Olsztynie była znów szczęśliwa. Co do naszej gry to wierzę, że jesteśmy w stanie powalczyć o pudło i do tego będziemy dążyć…