Sobotni mecz długo układał się po myśli kwidzynian. Goście prowadzili nawet 12:7, później ich gra się jednak posypała. Pięć minut przed końcem spotkania MMTS przegrywał już różnicą pięciu trafień. Podopieczni Rombla ostatecznie ulegli beniaminkowi 22:26.
- W pierwszej połowie były spokój, walka i duże skupienie. Wypełnialiśmy nasze założenia, wszystko się układało. Nerwowo zaczęło się robić pod koniec pierwszej połowy. Straciliśmy wtedy trzy gole z rzędu - relacjonuje szkoleniowiec MMTS-u. - Prawdziwe nieszczęście zaczęło się od czterdziestej minuty. Traciliśmy łatwe bramki po akcjach, które znamy i mamy rozpracowane. Jakby tego było mało, nerwy i szarpanie pojawiły się w ataku.
Koszmarem kwidzynian został Tomislav Stojković, który w kluczowych momentach wybijał rywalom piłkę ręczną z głowy. - Zawsze w takich sytuacjach połowa zasługi leży po stronie bramkarza, a połowa po stronie rzucającego - mówi Rombel.
Rewanż odbędzie się w środę w Kwidzynie. Początek o godzinie 20:30. - Mecz meczowi jest nierówny - przyznaje nasz rozmówca. - W rundzie zasadniczej przegraliśmy z legionowianami na wyjeździe czterema golami, a u siebie pokonaliśmy ich siedmioma. Wszystko leży w naszych głowach. Ważne, żebyśmy po prostu zagrali swoje. To wystarczy.
jak wygrana MMTSu i to różnicą 7 bramek. MMTS u siebie jest bardzo groźny i to jest drużyna walczaków z Przemkiem Rosiak Czytaj całość