Wyjazd SPR-u do Trondheim był bardzo ważnym wydarzeniem dla zawodniczek lubelskiego klubu. Przygotowywały się do tego pojedynku tocząc batalie w ligowych rozgrywkach i nie dając żadnych szans przeciwnikom - inkasowały kolejne punkty.
Jadąc do Norwegii piłkarki chciały jedynie pokazać się z dobrej strony i zaprezentować umiejętności jakie posiadają. Wraz z rozpoczęciem spotkania, kiedy Norweżki wygrywały kilkoma punktami i coraz bardziej powiększały przewagę, nadzieja na awans po prostu prysła. Wydawało się, iż po fatalnej pierwszej połowie lubliniankom nie uda się odbudować w sobie tej pewności. Na szczęście zdarzył się cud - lublinianki po przerwie na parkiet wyszły całkowicie odmienione. Walczyły tak jak powinny były walczyć od początku. Pokazały przeciwniczkom, iż tak łatwo nie oddadzą awansu do ćwierćfinału. SPR powrócił do Polski z ogromną nadzieją i pewnością, że jeszcze jest w stanie pokazać na co stać cały zespół i zapewnić sobie awans do 1/4 finału Pucharu EHF.
W lubelskiej drużynie na pochwałę zasługuje bez wątpienia cały zespół, który dzięki współpracy wywalczył taki, a nie inny wynik. Z tą właśnie świadomością piłkarki w najbliższą sobotę we własnej hali zagrają spotkanie rewanżowe, które miejmy nadzieję uda im się wygrać. - Cieszę się, że zagrałyśmy tam dobre spotkanie i wyciągamy z niego wnioski. Analizujemy nasz występ w Norwegii i wiemy dokładnie jak mamy zagrać w rewanżu w Lublinie. Ten wynik dał nam bardzo wiele. Przede wszystkim w sferze mentalnej. Zagrałyśmy dobry mecz, uwierzyłyśmy w siebie i we własne umiejętności. Dlatego wyjdziemy na boisko i ze spokojem powalczymy o zwycięstwo i awans. - powiedziała na łamach Dziennika Wschodniego lubelska kołowa, Ewa Damięcka - zdobywczyni największej ilości punktów dla swojego zespołu.
Lublinianki najbardziej były zadowolone ze wsparcia grupki kibiców, którzy wybrali się do Norwegii by dopingować je z całych sił. Mają nadzieję, że na sobotnim meczu nie zabraknie ani jednego fana kobiecej piłki ręcznej, gdyż to może się w większym stopniu przyczynić do zwycięstwa i kolejnego awansu. - Szczerze mówiąc, byłam bardzo zaskoczona, że na pucharowy mecz przyszło tak mało kibiców. Liczę, że w sobotę nie będzie większych problemów z zapełnieniem "Globusa”. Nasi fani pojechali za nami do Norwegii, w Lublinie zrobią wszystko żeby nam pomóc. Chciałabym, aby zorganizowali naszym przeciwniczkom takie piekiełko, z jakiego słyną kibice z węgierskiego Debreczyna. A wtedy, nie ma siły, rywalkom będą musiały zadrżeć ręce. - kończy z uśmiechem Ewa Damięcka.