- Wszystkie trzy mecze były zacięte i wyglądały niemal tak samo. Prowadziliśmy przez znaczną część spotkania, by w końcówce oddać pole rywalom. W sytuacjach kiedy Wisła zdobywała gola, może i szczęśliwie, my traciliśmy piłkę i stąd wzięły się te trzy bramki różnicy. Mamy jednak naprawdę fajny zespół i musimy koniecznie popracować, żeby w przyszłym sezonie wskoczyć do walki o złoto. Na pewno takie mecze jak z Płockiem nam w tym pomogą - powiedział Robert Orzechowski.
Zdaniem rozgrywającego Azotów Puławy niewielka różnica jaka dzieliła w tych meczach obydwa zespoły wynika z doświadczenia zdobytego przez rywali na parkietach Ligi Mistrzów, na których Orlen Wisła Płock występuje regularnie od kilkunastu lat. - Potencjał naszych drużyn jest podobny, ale moim zdaniem do zwycięstwa w półfinale zabrakło nam ogrania w europejskich pucharach jakie ma Płock. Brakuje nam takich spotkań przeciwko zespołom z wyższej półki. Wiadomo, to jest trochę inna piłka ręczna, wyższy poziom, trzeba szybciej reagować na boiskowe sytuacje. Takie doświadczenie z Ligi Mistrzów, gdzie mecze są wyrównane do samego końca procentuje potem na naszych parkietach - ocenił.
Orzechowski nie zgadza się z tezą, jakoby o porażkach w końcowych minutach półfinałowych spotkań, decydowało słabsze przygotowanie fizyczne jego i kolegów z drużyny. - Gdybyśmy nie mieli siły, to nie dochodzilibyśmy do pozycji rzutowych. Tymczasem takie sytuacje mieliśmy, jednak nie potrafiliśmy ich skutecznie zakończyć - przekonuje.
Azotom kolejny raz pozostała więc walka o medal z brązowego kruszcu. Przeciwnikiem MMTS Kwidzyn, z którym w drugim półfinale łatwo rozprawił się obrońca mistrzowskiego tytułu - Vive Tauron Kielce. - W tym sezonie MMTS pokazał ciekawą piłkę ręczną. Przede wszystkim grają bardzo walecznie, braki kadrowe nadrabiają cechami wolicjonalnymi. Znamy się bardzo dobrze i mam tylko nadzieję, że drugi raz nie popełnimy błędów z ostatniego meczu w Kwidzynie (porażka Azotów 29:32 - przyp. red.). - powiedział były gracz MMTS-u.