W pierwszym spotkaniu padł remis po 28 i chociaż to dla kielczan wynik korzystny, bo wywalczony na niezwykle trudnym terenie, nikt w zespole się nie cieszył ani nie popadał w hurraoptymizm. Mistrzowie Polski zdają sobie sprawę, że przed nimi bardzo trudne zadanie, a walka o awans do Final Four będzie toczyła się do ostatnich sekund.
- Jestem osobą, która bardzo twardo stoi na nogach. Za nami pierwsza połowa, po sześćdziesięciu minutach jest 0:0. Tylko jedna z drużyn ma szanse na awans, jesteśmy o krok od osiągnięcia Final Four. To coś niebywałego dla obu ekip, a na pewno dla nas, bo jeszcze przed kilkoma laty nie mówiło się, że zespół z Kielc może o to walczyć. Teraz nam to się udaje i sam jestem ciekaw tych emocji - mówi bramkarz Sławomir Szmal.
Zawodnicy Vive Tauronu Kielce nie mieli zbyt dużo czasu na przygotowaniu do rewanżu. - Ostatnie treningi opierały się na poprawieniu naszej taktyki i wykorzystaniu słabszych elementów naszych przeciwników - zdradza Szmal.
ZOBACZ WIDEO 30 lat po Czarnobylu. Rudziński: były naciski na kolarzy, żeby pojechali
{"id":"","title":""}
W pierwszym spotkaniu najwięcej szkód w wyrządził kieleckiej defensywie Holger Glandorf. - Na pewno mam niesmak, kilka piłek po jego rzutach powinienem złapać, ale nie udało się - komentuje Szmal, ale ma nadzieję, że po rewanżu nie będzie musiał martwić się tym, kto ile razy trafił do bramki żółto-biało-niebieskich. - Najważniejsze żeby w środę po meczu schodzić do szatni z uśmiechem na twarzy - dodaje golkiper.
Mistrzowie Polski wiedzą, że w trakcie meczu będą mieli ósmego zawodnika. - Na naszych kibiców zawsze można liczyć. Mam nadzieję, że drużyna z Niemiec przestraszy się tego kieleckiego dopingu i to nam ułatwi zadanie - śmieje się bramkarz.
Mam nadzieję, że Schmid pokaże to co ostatnio prezentuje w Bundeslidze i mecz będzie świetnym widowiskiem.