Wielkie emocje w Kolonii, potrzebna była dogrywka. MVM Veszprem rywalem Vive w finale Ligi Mistrzów!

WP SportoweFakty / Szymon Łabiński / Na zdjęciu: Momir Ilić
WP SportoweFakty / Szymon Łabiński / Na zdjęciu: Momir Ilić

Potrzebna była dogrywka, by wyłonić drugiego finalistę tegorocznej edycji Ligi Mistrzów. Ostatecznie MVM Veszprem pokonało THW Kiel 31:28 i zagra o trofeum z Vive Tauronem Kielce. Początek niedzielnego finału o godzinie 18:00.

W tym artykule dowiesz się o:

Kibice Vive Tauronu Kielce podczas starcia ich zespołu z Paris Saint-Germain HB byli fantastyczni, ale to, co w trakcie drugiego półfinału zrobili fani z Veszprem, było niewiarygodne. Ludzie ubrani w czerwone koszulki już od rana opanowywali Lanxess Arenę, a wieczorem pokazali, że czują się w niej jak u siebie.

Trochę inaczej sprawa miała się z zawodnikami z Węgier, którzy na początku spotkania grali niemrawo i łatwo oddawali pole do popisu rywalom. Dla kilończyków błędy szczypiornistów z Veszprem były wodą na młyn - Zebry wykorzystywały każde, nawet najmniejsze, potknięcie przeciwników i błyskawicznie wyszły na prowadzenie.

Podopieczni Xaviera Sabate poprawili skuteczność dopiero po kwadransie meczu, gdy przebudził się lider węgierskiego zespołu - Momir Ilić. Po jego trafieniach gra MVM Veszprem wreszcie nabrała tempa i starcie zrobiło się niezwykle wyrównane.

ZOBACZ WIDEO Michał Jurecki: Wreszcie się udało (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Sabate miał Ilicia, który motywował kolegów świetną grą, a Alfred Gislason mógł cieszyć się ze świetnej dyspozycji dwóch gwiazd - Marko Vujina i Domagoja Duvnjaka. THW imponował także w obronie, gdzie dzielił i rządził Patrick Wiencek. Kołowy nie tylko fantastycznie spisywał się w defensywie, ale mocno pomagał kolegom pod bramką rywali. Dzięki dwóm bombom Dissingera i fenomenalnemu trafieniu Duvnjaka w końcówce pierwszej połowy po trzydziestu minutach gry Zebry prowadziły 15:12.

Drugą część meczu lepiej rozpoczęli gracze z Veszprem, którzy błyskawicznie wyrównali, a po chwili prowadzili. Taki stan rzeczy nie trwał długo - kilończycy pokazali, że potrafią odrabiać straty i szybko doprowadzili do remisu. Im bliżej było do końcowego gwizdka, tym więcej chaosu panowało na boisku. Błędy mnożyły się po obu stronach.

Na cztery minuty przed końcem spotkania THW po bramce Vujina wyszło na prowadzenie 23:22, a cała drużyna zaczęła podrywać kibiców do dopingu. Końcówkę wszyscy fani w hali oglądali już na stojąco. Nie przyniosła ona jednak rozstrzygnięcia.

Na półtorej minuty przed ostatnim gwizdkiem Zebry prowadziły dwoma bramkami, natychmiastowo jednak zareagował Sabate i poprosił o czas. Jego drużynie udało odrobić się jedno trafienie, ale wtedy minutę przerwy zażądał niemiecki sztab szkoleniowy. THW nie rzuciło bramki, kontrę wykorzystał Gasper Marguc i po sześćdziesięciu minutach czasu podstawowego był remis po 25.

Największą rolę w pierwszej części dogrywki odegrały błędy - więcej zimnej krwi zachowali gracze MVM Veszprem, którzy po dwóch fantastycznych trafieniach Ivana Sliskovicia wyszli na prowadzenie 28:26. Druga część dogrywki to już był popis Węgrów i pokaz umiejętności wyprowadzania szybkich kontrataków. Madziarzy wygrali 31:28 i to oni zmierzą się w finale z Vive Tauronem Kielce.

Aneta Szypnicka z Kolonii

THW Kiel - MVM Veszprém 28:31 (26:28,25:25, 15:12) 
THW:

Landin - Duvnjak 7, Ferreira Morraes, Mamelund, Sprenger, Dissinger 2, Wiencek 5, Ekberg 5, Anić, Canellas, Dahmke, Jaanima, Klein 1, Brozović, Vujin 8. 
Kary: 8 minut
Karne: 2/2

MVM: Mikler - Gulyas, Ivancsik 2, Schuch, Ilić 8, Palmarsson 4, Nilsson, Nagy 3, Ugalde 4, Marguc 6, Rodriguez Vaquero 1, Terzić, Sulić 1, Lekai, Slisković 2. 
Kary: 6 minut
Karne: 4/6

Źródło artykułu: