Pogoń Szczecin do 1 czerwca musiała pozostać w cyklu treningowym i być przygotowana na walkę o Superligę w sezonie 2015/2016. Nastrojów nie poprawiło spotkanie barażowe o utrzymanie w Olsztynie. Warmia Traveland ograła szczecinian 30:29 i mogła liczyć na dobry wynik w Grodzie Gryfa. - Grając w Olsztynie nie zlekceważyliśmy przeciwnika. Gdy wychodziliśmy na prowadzenie, to się po prostu rozluźnialiśmy. To nas pod koniec zgubiło i przegraliśmy jedną bramką - przeanalizował sytuację Mateusz Zaremba.
- Do spotkania rewanżowego nikt nas specjalnie nie musiał motywować. Trener wszedł do szatni i powiedział, że chyba wiecie, co macie zrobić. Wracając po meczu z Olsztyna każdy z nas miał w głowie to, że u siebie musimy wygrać. Od samego początku graliśmy agresywnie w obronie - kontynuował szczeciński rozgrywający.
Rzeczywiście, gra gości tylko w pierwszej fazie mogła dawać im nadzieję. Z każdą upływającą minutą różnica pomiędzy zespołami była już bardzo widoczna. - Strasznie byliśmy naładowani. Postanowiliśmy sobie, że nie możemy przegrać z zespołem z pierwszej ligi. Na początku rozgrywek zremisowaliśmy z Vive Tauronem Kielce, a pod koniec sezonu mieliśmy przegrać z pierwszą ligą? - pytał retorycznie Zaremba. - Powiedzieliśmy sobie, że nie ma mowy! Wyszliśmy na parkiet i wygraliśmy dużą różnicą bramek - dodał.
ZOBACZ WIDEO Grzegorz Tkaczyk: Polaków stać na medal olimpijski (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Kluczową rolę odegrał kwadrans spotkania tuż po zmianie stron. Szczecinianie wygrali ten okres gry aż 10:2 mając jeszcze zapas 5 bramek z pierwszej połowy (mecz skończył się wynikiem 32:23). - Na pewno miało to wpływ na los meczu. Powiem więcej, gdybyśmy tak grali cały czas, tak zaangażowani, walczący w obronie jeden za drugiego, a w ataku grali piłką a nie każdy sam sobie, nie bylibyśmy w play-outach i nie grali w barażach - zauważył sam zainteresowany.
Zaremba wrócił po kontuzji i w obu spotkania odegrał kluczową rolę. W pierwszym meczu trafił 8-krotnie. W rewanżu dołożył kolejne 6 bramek. - Na szczęście miałem tylko mały uraz. Każdy jednak ma jakieś kontuzje. Dużo zmian nie było, a tego dnia wszyscy oprócz Adama (Morawskiego - dop. red.) i Pawła Krupy byli zdrowi. Zrobiliśmy, co mieliśmy zrobić. Cały sezon niestety trochę zawaliliśmy, ale chociaż w końcówce go uratowaliśmy - z optymizmem skwitował rozgrywający.
- Ten sezon przedłużyliśmy sobie na własne życzenie. Nie da się tego ukryć. Mogliśmy skończyć go już prawie miesiąc temu. Ale my lubimy dużo trenować i grać dużo spotkań - z humorem zakończył rozmowę Zaremba.