Bardzo ambitnie zaprezentowały się w swoim ostatnim występie grupowym w mistrzostwach Europy w Szwecji reprezentantki Serbii. Nie miały już żadnych szans na awans do fazy medalowej. Zgoła odmiennie wyglądała sytuacja Francuzek. Trójkolorowym wystarczał remis. Zwyciężyły, ale ich gra pozostawiła wiele do życzenia.
Bombardowanie rzutami z drugiej linii oraz wyprowadzanie skutecznych kontr, tymi elementami handballu zaskakiwały siebie nawzajem obie ekipy we wstępnej fazie meczu. Zdecydowanie lepiej w takich sytuacjach odnajdowały się podopieczne Oliviera Krumbholza. Niemniej, fantazja w grze nie opuszczała ani jednych, ani drugich. Szybciej zareagowała Dragica Durić. Pewność siebie Estelle Nze-Minko oraz Camile Ayglon-Sauriny nie mogła jednak napawać trenerki Serbek pozytywnie. Obie szybko zaliczyły po 4 trafienia przy niezłej skuteczności (odpowiednio 67 i 100 proc.).
Co ciekawe, wynik 4:10 jeszcze przed kwadransem spotkania zamiast bardziej zmobilizować, uśpił Francuzki. Błędy w obronie rywalek raz po raz wykorzystywała Jovana Stoiljković. Z kolei do postawy Bałkanek w formacji defensywnej nie można było mieć większych zastrzeżeń. Interwencjami w trudnych momentach popisywała się Nina Kolundzic (36 proc. obron). Efekt? 11:11 już w 20. minucie rywalizacji. Kibice przeżywali prawdziwą huśtawkę nastrojów. "Les Bleus" mocno rozczarowywały. Niemniej na przerwę odbudowały przewagę (12:15).
Jeśli ktoś spodziewał się lepszego widowiska po zmianie stron, mógł się zawieść. Szczególnie wiele można było odczytać z miny i zachowania Krumbholza. Jego podopiecznym do awansu wystarczał remis i te z bardzo skromnego prowadzenia wydawały się być zadowolone. Tymczasem była to woda na młyn dla ich rywalek. Serbia, która nie grała już o nic, chciała koniecznie godnie pożegnać się ze szwedzkim turniejem. Mogła przy tym liczyć na Sladanę Pop Lazic (5/5), która na co dzień reprezentuje francuski Metz Handball.
ZOBACZ WIDEO Lewandowski skrzywdzony podczas Złotej Piłki?
Zmęczenie Serbek w ostatniej fazie dało o sobie znać. Z każdą kolejną minutą spadała ich skuteczność w ataku, co znalazło odbicie w wyniku tej rywalizacji (20:24 na 8 minut przed końcem). W dodatku kapitalnie między słupkami spisywała się Amandine Leynaud. Jej obrony w sytuacjach sam na sam pogrążały siódemkę prowadzoną przez Durić. Ostatecznie skrzydła drużynie z Bałkan podcięła Siraba Dembele.
Serbia - Francja 21:28 (12:15)
Serbia: Kolundzic (13/32 - 41 proc.), Colic (2/11 - 18 proc.) - Radosavljevic, Krpez Slezak, Trifunovic, Kovacevic, Pop-Lazic 5, Stoiljkovic 6 (2/3), Janjusevic, Petrovic 1, Dmitrovic 2 (1/2), Georgijev 1 (0/1), Obradovic, Nikolic 3, Liscevic 3
Karne: 3/6
Kary: 6 min. (Trifunović - 4 min.; Georgijev - 2 min.)
Francja: Glauser (5/17 - 29 proc.), Leynaud (8/17 - 47 proc.) - Nze Minko 6, Lacrabere 2 (1/1), Gnabouyou 1, Kolczynski 1, Pineau (0/1), Dembele 3, Houette 3 (2/2), Edwige 1, Landre, Zaadi 2, Flippes 2, Niombla 1, Ayglon Saurina 6
Karne: 3/4
Kary: 6 min. (Pineau, Edwige, Nze Minko - po 2 min.)
Sędziowie: Karina Christiansen, Line Hansen Hesseldal (z Danii)