Srebro to za mało - Hiszpanie żądni triumfu
Wszystko zaczęło się na poprzednich mistrzostwach świata w Katarze. Mimo że Hiszpanie wygrali swoją grupę, nie poszczęściło im się w turniejowej drabince. Już w ćwierćfinale musieli zmierzyć się z gigantem - Danią. Jednobramkowe zwycięstwo dało im awans do półfinału, w którym ulegli jednak Francji. W meczu o brąz czekała już na nich Polska. Po dogrywce i heroicznej walce to Biało-Czerwoni wywalczyli krążek z najmniej cennego kruszcu.
Rok później na "polskich" mistrzostwach Europy nadarzyła się okazja na rehabilitację. Znów na starcie turnieju Hiszpanie zachwycali swoją grą, a do półfinału awansowali z jedną ledwie porażką. W nim łatwo poradzili sobie z Chorwacją i nie inaczej miało być w finale przeciwko Niemcom, szczególnie, że La Rioja pokonała już ich w fazie grupowej. Mecz o złoto to jednak zupełnie inna historia. Niemcy nie dali Hiszpanom żadnych szans.
Wszelkie niepowodzenia Hiszpanie powetować mieli sobie na igrzyskach w Rio. Najpierw jednak trzeba było na brazylijską imprezę zdobyć bilet. Przepustkę na igrzyska miał Hiszpanom zapewnić triumf w turnieju prekwalifikacyjnym w szwedzkim Malmoe. Jednak, sensacyjnie, awans ich kosztem wywalczyli Szwedzi i Słoweńcy. Olimpijskie zmagania Hiszpanie oglądali zatem w telewizji.
- Kompletnie nie mogę zrozumieć tego systemu kwalifikacji. Na 4 ostatnich dużych imprezach zawsze dochodziliśmy co najmniej do półfinału, a teraz o awansie miał zadecydować tylko jeden turniej, trzy mecze. To nie jest normalne. To boli - mówił wówczas rozżalony Julen Aguinagalde w rozmowie z WP SportoweFakty.
ZOBACZ WIDEO Tałant Dujszebajew: chłopakom zabrakło doświadczenia (źródło: TVP SA)
{"id":"","title":""}
Te wyniki niesamowicie podrażniły ambicje Hiszpanów, zwłaszcza, że jeszcze w 2013 roku świętowali oni mistrzostwo świata wywalczone na własnych parkietach. Dla nich srebro to nie jest sukces całkowity. W sierpniu ubiegłego roku z reprezentacją pożegnał się dotychczasowy selekcjoner, Manolo Cadenas.
"Efekt nowej miotły"
Po igrzyskach w Rio hiszpańską szatnię szturmem przejął Jordi Ribera, były szkoleniowiec reprezentacji Brazylii.
- Po powrocie z Rio byłem wyczerpany. Zwłaszcza mentalnie. Kiedy jednak objąłem urząd selekcjonera oficjalnie, wszystko zaczęło układać się coraz lepiej. Punktem zwrotnym była pierwsza rozmowa z zespołem. Gracze dali mi mnóstwo sił i energii do pracy - zdradził Jordi Ribera w wywiadzie dla "El Mundo Deportivo" tuż przed startem mistrzostw we Francji.
Nowy selekcjoner dokonał poważnych roszad w składzie. Do Francji nie polecieli m.in Jorge Maqueda, Rafael Baena czy Aitor Arino, będący etatowymi kadrowiczami Cadenasa. W ich miejsce Ribera zdecydował się na odważne ruchy: obrotowego Rhein-Neckar Loewen ze składu wygryzł Adria Figueras z Fraikin BM Granollers, kosztem lewoskrzydłowego z Barcelony do Francji pojechał gracz Naturhouse La Rioja - Angel Fernandez Perez, ogromna szansa stanęła także przed Iosu Gonim oraz Davidem Balaguerem, snajperem HBC Nantes. Do kadry powrócił ponadto Daniel Sarmiento.
W reprezentacji nie mogło zabraknąć także gwiazd znanych z polskich parkietów: Julena Aguinagalde oraz Rodrigo Corralesa. Mózgiem zespołu ponownie został natomiast Joan Canellas. Kadra Hiszpanów prezentuje się piekielnie silnie.
Przebudowana przez nowego trenera reprezentacja jak dotąd spisuje się co najmniej dobrze: w eliminacjach mistrzostw Europy 2018 Hiszpanie rozbili Bośnię oraz Finlandię, a także rewelacyjnie zaprezentowali się na bezpośrednio poprzedzającym wylot do Paryża turnieju w Irun. Czy we Francji utrzymają formę? Pierwszy mecz daje obiecujące perspektywy.
Ostatni sprawdzian na "szóstkę"
Jak co roku, kilka dni po sylwestrowej zabawie, w hiszpańskim Irun odbył się towarzyski turniej międzypaństwowy, przygotowujący zespoły do mistrzostw w drugiej połowie stycznia. Tym razem gospodarze zaprosili wicemistrzów świata - Katarczyków, nieobliczalną Argentynę, a stawkę uzupełniała przemeblowana reprezentacja Polski.
Jak można było się spodziewać, imprezę wygrali gospodarze. Jednak styl, w jakim Hiszpanie rozprawiali się z każdym kolejnym rywalem, budził respekt. Wszystkie spotkania kończyły się minimum pięciobramkowym zwycięstwem Iberyjczyków. Najwyżej, bo aż 13-oma trafieniami, poległa Argentyna. Na uwagę zasługiwał przede wszystkim duet Daniel Sarmiento - Valero Rivera. Wracający do kadry rozgrywający Saint Raphael Var HB otrzymał nawet miano MVP całego turnieju. Królem strzelców z 16 bramkami w 3 spotkaniach został natomiast skrzydłowy Barcelony.
- Zagraliśmy bardzo dobrze, więc turniej zaliczyć trzeba zdecydowanie na plus, ale po prawdzie to nic nie znaczy. Wciąż zdarzały się błędy i niedoskonałości, które należy poprawić. Czasu mamy jednak ekstremalnie mało - komentował zwycięstwo w Irun Ribera.
Cel: medal
Na francuskim turnieju Hiszpanie trafili do grupy B wraz z zespołami z Islandii, Słowenii, Macedonii, Tunezji oraz Angoli. Wyraźnie odstawać wydaje się tylko ta ostatnia.
W pierwszym meczu, przeciwko Islandii, potwierdzili swoją wysoką dyspozycję, mimo że rywale poprzeczkę zawiesili wysoko. Po pierwszej połowie wyspiarze prowadzili nawet 12:10. Druga część należała już jednak tylko do Hiszpanów.
Choć los pozwolił reprezentacji La Rioja uniknąć starć z potęgami już na starcie turnieju, o grupowe zwycięstwo kadra Ribery i tak będzie musiała się dalej nieźle natrudzić. A to bardzo ważne w kontekście dalszej części turnieju, która toczyć się będzie na zasadzie pucharowej drabinki. W 1/8 zespoły z grupy B połączą się z "polską" grupą A.
- W mojej reprezentacji otworzył się ostatnio nowy rozdział. Przyszedł nowy selekcjoner, a to zawsze oznacza nową myśl szkoleniową, trochę inną filozofię gry. Jestem ciekaw co z tego wyniknie. We Francji celem będzie oczywiście medal - przyznawał nam niedawno Aguinagalde. Nic dziwnego. Hiszpanie, podrażnieni ostatnimi niepowodzeniami, z dwukrotną motywacją biegać będą po francuskich parkietach z jasno określonym celem: wrócić z krążkiem na szyi.
Maciej Szarek