Michał Gałęzewski: Co zadecydowało o porażce w piątkowym spotkaniu ze Słupią?
Ireneusz Rudkowski: Myślę, że zmęczenie, bo po trzech dniach trudnych meczów w Elblągu przyjechaliśmy tutaj. Na początku meczu było widać, że motorem napędowym są zawodniczki, którym zabrakło w końcu sił.
Dobrze w seniorkach zagrała wreszcie Anna Rostankowska, która rzuciła siedem bramek i znakomicie grała pod koniec pierwszej połowy...
- Nie liczą się bramki. Ania popełniła mniej błędów, ale ta gra nie wyglądała jeszcze tak, jak byśmy sobie tego oczekiwali.
Co się stało na początku drugiej połowy? Pańskie zawodniczki straciły siedem bramek z rzędu...
- Myślę, że brakuje im świeżości. Brakuje też powietrza i treningu na zewnątrz. One są zmęczone i sytuacja z poprzedniego meczu się powtórzyła. Wtedy wytrzymaliśmy do 47 minuty, teraz było jeszcze większe zmęczenie i moje zawodniczki szybciej opadły z sił.
Straciliście bardzo dużo bramek. Czy było to spowodowane brakiem Agnieszki Białek?
- Gdyby babcia miała wąsy, to by była dziadkiem. Nie ma co gdybać. Nie było Agnieszki i bardzo tego żałujemy. Trzeba grać bez niej i mam nadzieję, że w przyszłej rundzie dołączy do zespołu.
Z gry jakich zawodniczek jest pan najbardziej zadowolony?
- Całkiem nieźle zagrały bramkarki. Cały zespół zagrał jednak bardzo ambitnie. Nie chciałbym wyróżniać żadnej z zawodniczek. Wszystkie chciały wygrać. Jedne miały mniej sił, inne więcej, ale wszystkie moje zawodniczki zagrały na sto procent.
Co zadecydowało natomiast o porażce w prestiżowych dla większości zawodniczek Mistrzostwach Polski Juniorek?
- Zadecydowało to, że zespół był podzielony. Część zawodniczek zagrała w piątek, chcąc się pokazać w Ekstraklasie, część była tam. To całe zamieszanie wokół zespołu miało wpływ na brak spokoju i nie udało się dążyć do celu, jakim było zdobycie medalu. Oczywiście ważny był też brak Agnieszki Białek. Niektórzy powiedzą, że to jedna zawodniczka. Dla nas to jednak bardzo duże osłabienie.
W meczu ze Słupią dużo wcześniej zaczął pan wprowadzać zmiany, w porównaniu do ostatniego spotkania z Ruchem...
- Zmiany były wymuszone. W sobotę jedziemy na kolejne dwa mecze w ramach Mistrzostw Polski Juniorek. Szkoda tych dziewczyn, bo są to dla nich bardzo ważne zawody. Wkładają w to wszystko mnóstwo pracy, mnóstwo wysiłku i muszę nad tym panować, bo one najchętniej by grały od początku, do końca, aż by padły na boisku.
Jak wygląda ich aktualny stan zdrowia?
- Bardzo źle. Trzy zawodniczki były kontuzjowane, ale podjęły walkę i to najbardziej cieszy, bo są bardzo ambitne. Są to Milena Malich, Dorota Jakubowska i Ola Jędrzejczyk.
Już w sobotę kolejny mecz. Powalczycie o piąte miejsce w Mistrzostwach Polski Juniorek?
- Oczywiście, że tak. Po to tam jedziemy, aby zająć jak najlepsze miejsce. Nie wiem jednak na ile nam starczy sił.
Czeka was teraz bardzo ważny dwumecz z Warszawą. Aby myśleć o utrzymaniu trzeba wygrać oba spotkania...
- Będziemy mieli tydzień czasu, żeby odpocząć i się odświeżyć. Treningi będą codziennie, ale będzie to też odnowa, bieganie po lesie, zajęcia na zewnątrz. Jestem dobrej myśli przed meczami z Warszawą.