Liga Mistrzów: niespodzianka w twierdzy Brześć

WP SportoweFakty / Michał Domnik / Piłka ręczna
WP SportoweFakty / Michał Domnik / Piłka ręczna

Mieszkow Brześć w dziesiątej kolejce fazy grupowej Ligi Mistrzów wygrał z MOL-Pickiem Szeged 25:23. To dobra wiadomość dla Vive Tauronu Kielce.

Węgrzy po dziewięciu meczach byli wiceliderem grupy B z punktem straty do mistrzów Polski. Teraz wiadomo, że w ten weekend Vive nie wyprzedzą.

Białorusini już na początku meczu pokazali rywalom, że ci będą mieli twardy orzech do zgryzienia. Świetnie mecz rozpoczęli Rastko Stojković oraz Iman Jamali i to głównie dzięki nim Mieszkow po kwadransie prowadził 10:6. Węgrzy straty odrobili jeszcze przed przerwą, ale na gospodarzach nie zrobiło to wrażenia. W drugiej połowie wciąż grali swoje.

Podopieczni Siergieja Bebeszki odzyskali kontrolę nad spotkaniem. Gorąco zrobiło się dopiero trzy minuty przed końcem meczu, kiedy przy wyniku 24:23 niecelnie rzucił Władysław Ostruszko. Goście szansę jednak zmarnowali - bramkarza Mieszkowa nie potrafił pokonać ani Zsolt Balogh, ani Sebastian Skube, a rezultat ustalił Dzianis Rutenka.

Białorusini potwierdzili, że w tym sezonie twierdza Brześć trzyma się mocno. Meszkow w Lidze Mistrzów u siebie przegrał tylko raz - pod koniec września ubiegłego roku drużynę Bebeszki pokonało Vive (29:24).

Mieszkow Brześć - MOL-Pick Szeged 25:23 (14:14)
Najwięcej bramek: dla Meszkowa - Iman Jamali 8, Sergiej Szyłowicz 5, Danis Kristopans 4; dla Picku - Jonas Kallman 6, Denis Buntić 4, Zsolt Balogh 3.

ZOBACZ WIDEO Damian Janikowski nową gwiazdą polskiego MMA?

Komentarze (2)
avatar
asport
10.02.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Niespodzianka ... jedynie dla niezorientowanych w jakości drużyny Mieszkowa Brześć. 
avatar
Eder
9.02.2017
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Brześć grał bez środka rozegrania w ogóle, czyli bez Atmana, Tiumentseva i Nikulenkau