Rozpoczęło się od prowadzenia Azotów 3:0. Płocczanie w prawdzie szybko odrobili stratę, ale niemal przez całą pierwszą połowę musieli gonić wynik. Przewaga gospodarzy była co prawda minimalna, tylko dwa razy osiągnęła dwie bramki, ale choćby o lekkiej dekoncentracji w szeregach Nafciarzy, nie mogło być mowy. Jak się okazało ich problemem było też wypełnianie przedmeczowych założeń.
- Od początku chcieliśmy zagrać na odpowiednim poziomie w obronie, by pomóc naszemu bramkarzowi Marcinowi Wicharemu. Nie do końca nam się to udało. Miesiliśmy też problem z kończeniem akcji w ataku. Z dobrej strony pokazał się w tych momentach bramkarz Azotów, Walentyn Koszowy, zwłaszcza w akcjach jeden na jeden - podsumował pierwsze trzydzieści minut spotkania trener Orlenu Wisły, Piotr Przybecki.
Druga połowa była już znacznie lepsza w wykonaniu jego podopiecznych, choć jej początek nie zapowiadał takiego obrotu sprawy. Sytuacja na parkiecie hali w Puławach zmieniła się koło 40 minuty. Szkoleniowiec z Płocka przynał, że jego drużyna przeszła swoistą metamorfozę. - Zagraliśmy mądrzej i agresywniej w obronie. W tym elemencie szczególnie dobrze spisywali się Tomek Gębala i Gilberto Duarte. Na środku obrony harował z kolei Maciek Gębala i Miljan Pusica. Cały zespół zasłużył sobie, żeby w pewien sposób kontrolować mecz.
Przybecki przyznał, że jego drużyna nie przyjeżdżała do Puław jak po swoje. - Spodziewaliśmy się takiego scenariusza tego spotkania. Było intensywne i niełatwe dla obu drużyn. Tym bardziej jesteśmy bardzo zadowoleni z wyniku, bo to nie jest łatwy teren. Drużyna Azotów rozwija się i życzę im wszystkiego dobrego - zakończył.
ZOBACZ WIDEO: Młoda Polka zachwyciła 50 milionów internautów. "Kiedy latam, czuję się jak ptak"