Dzień konia Alesii Migdaliowej. "Nigdy nie liczę swoich bramek"

MKS Selgros Lublin zwyciężył Pogoń Baltica Szczecin 24:19 w meczu finalistek poprzednich rozgrywek PGNiG Superligi. - Pokazałyśmy, że nie jesteśmy dziewczynkami do bicia - mówi najskuteczniejsza snajperka spotkania, Alesia Migdaliowa z MKS-u.

Daniel Kordulski
Daniel Kordulski
Alesia Migdaliowa WP SportoweFakty / TOMASZ FĄFARA / Na zdjęciu: Alesia Migdaliowa

Białorusinka rozpoczęła mecz jak natchniona. Najpierw otworzyła wynik, by co chwila mocnymi rzutami z dystansu dziurawić siatkę bramki Pogoni Baltica. Nie myliła się też przy egzekwowaniu rzutów karnych. Przez pierwszy kwadrans z dziewięciu trafień gospodyń, sześć było jej autorstwa. W sumie dziesięciokrotnie wpisała się na listę strzelczyń, będąc bezbłędną w rzutach z linii siódmego metra.

- Nigdy nie liczę ile bramek rzuciłam. Nie do końca jestem też zadowolona z tego występu. Chyba oddałam o kilka niecelnych rzutów za dużo. Tak to jednak wyglądało, miałam dobry dzień, więc sporo zagrywek było granych pode mnie. Ktoś musiał rzucać. Każda z nas dołożyła jednak cegiełkę do tej wygranej. Weronika Gawlik, świetnie broniła, dlatego straciłyśmy tylko dziewiętnaście bramek - powiedziała Migdaliowa. - Trener wystawił mnie do pierwszego karnego, którego wykorzystałam, potem do kolejnych. Zaufanie ze strony trenera jest dla mnie bardzo ważne, dodatkowo mnie mobilizuje - dodała.

W 21 minucie meczu po bramce Migdaliowej na 12:5, coś się jednak w sprawnie działających trybach maszyny, jaką był lubelski zespół, zacięło. Do końca tej części gry gospodynie nie trafiły już ani razu, zaś szczecinianki pięć razy i z pewnego prowadzenia zostały tylko dwie bramki. - Pod koniec pierwszej połowy pojawiło się zmęczenie. Sama rzucałam wtedy na dużym obciążeniu, może trochę niepotrzebnie. Poza tym pojawiało się jakieś rozkojarzenie w obronie - wyjaśniła przyczyny takiego stanu rzeczy.

Forma jaką od kilku spotkań prezentuje leworęczna rozgrywająca MKS-u Selgros napawa optymizmem. Poza dobrą grą w obronie, z której znana jest na parkietach PGNiG Superligi, znowu imponuje formą strzelecką, znaną z czasów gry w jej pierwszym polskim klubie - Starcie Elbląg. Ostatnio Migdaliowa jest jedną ze skuteczniejszych snajperek drużyny lubelskiej. - W jakiejś części biorę na siebie odpowiedzialność za grę, ale taka jest rola nas, bardziej dojrzałych, które są już długo w tym klubie. Musimy w pewnych momentach brać na siebie ciężar gry i dawać przykład młodym zawodniczkom - wyjaśniła.

Ostatnie ligowe spotkanie liderek PGNiG Superligi mogło przyprawić o pewien niepokój. Porażka w kiepskim stylu z osłabionym kadrowo Metraco Zagłębiem Lubin była dosyć zaskakująca. Migdaliowa przekonywała, że nawet o lekkim kryzysie w ekipie mistrza Polski nie ma mowy, a tamto spotkanie tylko wyzwoliło sportową złość jej i koleżanek z drużyny. - W meczu z Pogonią chciałyśmy pokazać, że nie jesteśmy dziewczynkami do bicia. Może przeciwko Zagłębiu nasza gra wyglądała źle i nie dało się na nią patrzeć, ale niestety takie mecze też bywają.

ZOBACZ WIDEO: 17-letnia Polka światową twarzą indoor skydiving. "Teraz będę mogła wypromować ten sport"
Czy Alesia Migdaliowa utrzyma dobrą formę do końca sezonu?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×