Po raz drugi w ciągu roku szczypiorniści z Veszprem przystąpili do serii rzutów karnych. W finale Ligi Mistrzów górą byli kielczanie, półfinał Gazprom Ligi SEHA należał do Telekomu. Mirko Alilović odbił jeden rzut, po chwili tym samym odpowiedział Ivan Pesić, ale pudło Dainisa Kristopansa pozbawiło Mieszkow awansu do finału.
Zanim doszło do karnych, gospodarze imprezy postawili bardzo trudne warunki faworytom. Nawet biorąc na tapetę fatalną postawę bramkarzy (zaledwie 8/41), białoruski zespół nie pozwolił na Veszprem na "odjazd". Co więcej, niesieni dopingiem widzów w 40 minucie prowadzili 20:17! Niezawodny Rastko Stojković, kapitalny Iman Jamali, a trzeci z liderów, Kristopans? Łotysz nie tylko zmarnował decydującego karnego, ale także nie stanowił niemal żadnego zagrożenia ze swojego sektora. Znacznie lepiej do gry wprowadził się Siergiej Szyłowicz.
Węgierski gwiazdozbiór zebrał się w sobie. Dała o sobie znać potęga Veszprem w drugiej linii. Momir Ilić i Aron Palmarsson trafiali jak na zawołanie, choć trzeba przyznać, że temu drugiemu przydarzył się poważny błąd, po którym Telekom mógł stracić awans do finału. Na 13 sekund przed końcem, przy stanie 29:29, piłkę otrzymał Mieszkow i wyprowadzał akcję przygotowaną na czasie. Czujna obrona Telekomu nie pozwoliła Kristopansowi na oddanie rzutu i o zwycięstwie zadecydowały karne.
To już niemal tradycja w tym sezonie, że Veszprem nie zachwyca, jednak prześlizguje się dalej do kolejnych rund bądź wygrywa mecze po dobrym finiszu. W niedzielnym finale z Vardarem mistrzowie Węgier muszą wznieść się na wyżyny. Mieszkow o trzecie miejsce zagra z RK PPD Zagrzeb.
Gazprom Liga SEHA (II półfinał):
Telekom Veszprem - Mieszkow Brześć 33:31 (14:14, 29:29)
Najwięcej bramek: dla Veszprem - Momir Ilić 7, Aron Palmarsson 6, Dragan Gajić 5; dla Mieszkowa - Rastko Stojković 9, Iman Jamali 7, Siergiej Szyłowicz 4
ZOBACZ WIDEO Piotr Zieliński: Wszyscy musimy ciągnąć ten wózek