Łączpol Gdynia przez długi czas nie potrafił wygrać z Politechniką Koszalińską. Wydawało się, że ekipa z Trójmiasta ma kompleks przeciwniczek.- Na szczęście przełamałyśmy go już u siebie w niedziele - powiedziała skrzydłowa Łączpolu, Katarzyna Koniuszaniec.
Dzięki tej wygranej podopieczne Jerzego Cieplińskiego doprowadziły do trzeciego, decydującego o awansie do półfinału meczu, który wygrały. Zwycięstwo nie przyszło jednak łatwo, choć pierwsza część spotkania nie zapowiadała tak wyrównanej walki. - Pierwsza polowa była bardzo dobra w naszym wykonaniu. Chyba same wystraszyłyśmy się, że tak łatwo nam idzie z Koszalinem. Zaczęłyśmy za szybko oddawać rzuty i popełniałyśmy proste błędy - stwierdziła zawodniczka. - Na pewno jest to duże zaskoczenie dla wszystkich, bo każdy stawiał na Koszalin, który jest bardziej doświadczony i dłużej gra w ekstraklasie - dodała.
Na początku marca zespół objął Jerzy Ciepliński. Skrzydłowa klubu z Gdyni uważa, że ta zmiana miała wpływ na postawę drużyny. - Myślę, że miał on duży wpływ na te wygrane mecze. Wprowadził inną taktykę gry tak w ataku, jak i w obronie. Szczególnie dużo ćwiczeń na treningach zostało wprowadzonych właśnie z taktyki tej drugiej - powiedziała.
W półfinale na Łączpol czeka SPR Asseco BS Lublin. - Mamy teraz 3 tygodnie na przygotowanie się pod ten zespół. Myślę, że jest to sporo czasu. Co do szans na awans to dopóki piłka jest w grze, wszystko jest możliwe. Grając jeszcze w Gdańsku potrafiłyśmy nawiązać wyrównaną walę z SPR-em. Jeśli dziewczyny uwierzą, że ten zespół jest w naszym zasięgu to możemy sprawić miłą niespodziankę - zakończyła Katarzyna Koniuszaniec.