Krew, pot i łzy w finale PGNiG Superligi. "To jest poświęcenie, to jest walka"

WP SportoweFakty / TOMASZ FĄFARA / Krzysztof Lijewski
WP SportoweFakty / TOMASZ FĄFARA / Krzysztof Lijewski

W pierwszym meczu finałowym o mistrzostwo Polski nie brakowało emocji, zaciętej walki, ale też ogromnego poświęcenia ze strony zawodników obu drużyn. Największe zaangażowanie okazał Krzysztof Lijewski, który w trakcie spotkania miał zszywaną brodę.

- Lijek! Szacunek! To jest poświęcenie! To jest walka! Jestem mega dumny, że mogę grać z takimi chłopakami, a być kapitanem w takiej drużynie to wielki zaszczyt! Pierwsza połowa dla nas, ale pamiętamy o drugiej! W sobotę widzimy się w Hali Legionów! - po wygranym przez jego zespół spotkaniu w Płocku (25:24) napisał na swoim fanpage'u rozgrywający kieleckiej ekipy, Michał Jurecki.

Kapitan kieleckiej siódemki odniósł się do urazu, jakiego w trakcie spotkania w Płocku nabawił się Krzysztof Lijewski. Rozgrywający żółto-biało-niebieskich około 13. minuty został sfaulowany przed Jose Guilherme de Toledo. Na parkiecie zawrzało, szczypiornista z Kielc przed dłuższą chwilę nie podnosił się z parkietu, a gdy zszedł z boiska okazało się, że ma rozciętą brodę i niezbędna będzie pomoc medyczna. Rana została błyskawicznie zszyta, a zawodnik wrócił do gry już w drugiej połowie starcia.

- Nie ma o czym mówić, takie rzeczy w sporcie się zdarzają. Doszło do rozcięcia skóry, ale wszystko zostało szybko zszyte i cieszę się, że mogłem wrócić na parkiet - powiedział sam zainteresowany. Lijewski zakończył starcie z czterema bramkami na koncie i wywalczonym rzutem karnym.

- Nie poszliśmy na wymianę prowokacji ze strony przeciwnika. Trzymaliśmy nerwy na wodzy, co na pewno nie było łatwe, bo niektóre sytuacje, czasami brutalne, były na pograniczu niesportowych fauli - mówił zawodnik i nie ukrywał zadowolenia, że to jego zespół okazał się zwycięski. - Cieszę się, że wygraliśmy w Płocku. Do przerwy prowadzimy jedną bramką i teraz w Kielcach zrobimy wszystko, by wygrać. Stąd apel do naszych kibiców - zróbcie taki kocioł, żeby naszych przeciwników po prostu zjeść.

ZOBACZ WIDEO Horror w Płocku. Kulisy finału PGNiG Superligi

Źródło artykułu: