Biało-Czerwone co prawda przegrały mecz ze Sborną 28:32 i nie awansowały do mistrzostw świata, ale pokazały się z bardzo przyzwoitej strony. W dwumeczu straciły do mistrzyń olimpijskich 15 bramek (48:63).
- Rzeczywiście postawiłyśmy się rywalkom. Wydaje mi się, że momentami bardzo dobrze zagrałyśmy w obronie. Z kolei w ataku robiłyśmy to, na co uczulał trener i jakie dał nam założenia - powiedziała po końcowym gwizdku Natalia Nosek.
Leworęczna zawodniczka pierwszy raz na parkiecie zameldowała się już w 19. minucie meczu, kiedy to z urazem zeszła Monika Kobylińska. - Czasem potrzeba zmiany. Tym bardziej, że Monika grała cały sezon i jest zmęczona. Ale jeszcze dużo mi do niej brakuje - oceniła swój występ rozgrywająca.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: bramkarz Syrii wymyślił szalony sposób na wznowienie gry!
Co by nie mówić, zapisała na swoim koncie pierwsze trafienie dla reprezentacji Polski. Była najmłodszą (19 lat) w kadrze Leszka Krowickiego.
Tak młodej szczypiornistce rzadko kiedy przychodzi grać przy publiczności, która w komplecie wypełniła koszaliński obiekt. Ci zaś, mimo braku awansu, mogli czuć pewną satysfakcję. - Myślę, że tak. Kibice byli dla nas ogromnym wsparciem - przyznała na koniec Nosek.