Sylwia Lisewska przez prawie dwa lata nie miała możliwości gry na najwyższym poziomie, ponieważ dwukrotnie miała zerwane wiązadła w kolanie.- Pierwszej poważnej kontuzji, czyli zerwania więzadeł w kolanie doznałam na zgrupowaniu kadry narodowej, w Buzau, w Rumunii. Było to wiosną 2007 roku. [...] Do gry wróciłam w styczniu następnego roku. [...] Pierwszy mecz ligowy zagrałam w marcu. W spotkaniu z Łączpolem kolano "poszło" mi po raz drugi - powiedziała zawodniczka. W psychice zawodniczki pozostał jeszcze ślad po urazach.- Gram w stabilizatorze, ale trenuję bez niego. Jeśli chodzi o samopoczucie psychiczne, to przyznam że z meczu na mecz jest coraz lepiej - dodała.
Teraz Piotrcovię Piotrków Trybunalski czeka półfinałowa rywalizacja z Zagłębiem Lubin. Zawodniczka wierzy w swój zespół i uważa, że awans do finału rozstrzygnie się dopiero w ostatnim, piątym meczu.- Jeżeli wystarczy nam sił [...] to wierzę że jesteśmy w stanie pokonać Zagłębie. Myślę, że ta rywalizacja skończy się w piątym meczu, w Lubinie - powiedziała.
Pod koniec sezonu kończy się kontrakt Sylwii Lisewskiej. Chce ona jednak pozostać w Piotrkowie Trybunalskim.- Chcę podpisać kontrakt na rok plus rok, z prawem odejścia do zagranicznego klubu, który po roku musiałby za mnie zapłacić - poinformowała, dodając, że jej zdaniem w klubie nie potrzeba wzmocnień.- Uważam, że gdyby poukładać to co mamy, to będzie dobrze - stwierdziła.