Pierwsze zaskoczenie kieleccy kibice mogli przeżyć jeszcze przed rozpoczęciem spotkania. W składzie mistrzów Polski znalazł się bowiem... piętnastolatek. Pod nieobecność Filipa Ivicia w protokole meczowym pojawił się Miłosz Wałach. Młody bramkarz stanął przed szansą na debiut w pierwszej drużynie PGE Vive.
Oprócz Ivicia, w składzie kielczan zabrakło także Mariusza Jurkiewicza. W szeregach gości - zespołu Zagłębia Lubin, nie znalazł się natomiast grający trener, Bartłomiej Jaszka.
Obie drużyny zaczęły dość niemrawo - ładnych akcji było jak na lekarstwo, mnożyły się za to błędy, straty, niecelne podania i rzuty z nieprzygotowanych pozycji. Już na początku spotkania kielczanie wyszli na dwubramkowe prowadzenie, ale Miedziowi się nie poddawali - konsekwentnie starali się zniwelować przewagę gospodarzy i udało im się to w 12. minucie. Wtedy też na tablicy wyników widniał remis po 5.
Kielczanie znacznie jednak poprawili defensywę. Między słupkami dobrze spisywał się Sławomir Szmal, a jego koledzy kilkukrotnie postawili skuteczny blok. To dało okazję do wyprowadzania błyskawicznych kontrataków. Chociaż wciąż żółto-biało-niebiescy mieli małe kłopoty ze skutecznością, to bez większych problemów zaczęli budować swoją przewagę. Obronę lubinian zwinnie oszukiwał Dean Bombac i na przerwę gospodarze zeszli prowadząc pięcioma trafieniami - 16:11.
ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga: bomba za bombą. Efektowne gole w Głogowie
Drugą część meczu dobrze zaczął Michał Stankiewicz. Koledzy często szukali go na kole, a on sprytnie pokonywał defensywę kieleckiej siódemki. Doskonale spisywał się jednak także jego vis a vis - Julen Aguinagalde. Hiszpan zdobył trzy niezwykle ważne trafienia dla swojej drużyny, co uniemożliwiło Miedziowym zniwelowanie prowadzenia kielczan.
Wypracowana w pierwszej połowie przewaga pozwoliła gospodarzom na kontrolowanie pojedynku i spokojne, konsekwentne powiększanie swojego prowadzenia. Szczypiornistom Zagłębia trudno było powstrzymać rozpędzonych rywali, tym bardziej, że od 38. minuty musieli radzić sobie bez Tomasza Pietruszko, który z powodu gradacji kar został wysłany na trybuny.
Na niespełna dziesięć minut przed końcową syreną Krzysztof Lijewski wyprowadził swoją ekipę na dziesięciobramkowe prowadzenie. Kilka minut później na boisku pojawił się debiutujący Miłosz Wałach. Młody zawodnik nie miał jednak dużego pola do popisu - doskonale bowiem funkcjonowała kielecka defensywa. 15-latek wpuścił do końca spotkania tylko trzy bramki. Ostatecznie podopieczni Tałanta Dujszebajewa zwyciężyli 32:24.
PGNiG Superliga, 3. kolejka:
PGE Vive Kielce - Zagłębie Lubin 32:24 (16:11)
PGE Vive: Szmal, Wałach - Jurecki 3, Bis, Dujszebajw 1, Kus, Aguinagalde 3, Bielecki 5, Jachlewski 2, Strlek 4, Janc 3, Lijewski 2, Zorman, Mamić 2, Bombac 4, Djukić 2
Karne: 2/4
Kary: 12 min. (Kus - 4 min., Bielecki, Jurecki, Zorman, Jachlewski - po 2 min.)
Zagłębie: Małecki, Skrzyniarz - Stankiewicz 6, Przysiek 2, Kuźdeba, Mrozowicz 3, Pawlaczyk 1, Gębala 2, Szymyślik 2, Czuwara 1, Pietruszko 1, Moryto 2, Dawydzik, Da Silva Mollino 4
Karne: 1/2
Kary: 12 min. (Pietruszko - 6 min., Dawydzik, Gębala, Szymyślik - po 2 min.)
Sędziowali: C. Figarski, D. Żak (Radom)