Turniej w Hiszpanii: come back Sławomira Szmala. Biało-Czerwoni nieznacznie pokonali Białorusinów

Reprezentacja Polski wygrała z Białorusią 28:27 w drugim meczu 43. Memoriału Domingo Barcenasa rozgrywanego w Hiszpanii. W składzie Biało-Czerwonych znalazł się wracający do kadry Sławomir Szmal, w meczu jednak nie zagrał.

Daniel Kordulski
Daniel Kordulski
Arkadiusz Moryto w akcji rzutowej Newspix / TADEUSZ SKWIOT / Arkadiusz Moryto w akcji rzutowej

Spotkanie z dobrymi znajomymi Białorusinami, było dla Biało-Czerwonych swoistym rewanżem za finał turnieju 4 Nations Cup w Gdańsku. Podopieczni Piotra Przybeckiego pokonali wtedy reprezentację Białorusi 26:22. Tym razem mecz nie zaczął się tak udanie, jak ten rozegrany 29 grudnia w Ergo Arenie.

W sobotni wieczór Polacy byli dużo mniej skuteczni. Podania na koło do Macieja Gębali nie sięgały celu. Rzutów obok i nad bramką też było sporo. Pierwsze trafienie nasi zaliczyli dopiero w 6 minucie. Na szczęście rywale też nie grzeszyli dobrą grą i było zaledwie 1:1. W kolejnych akcjach gra Polaków była nadal "toporna". Wolno i czytelnie budowane akcje, do tego skuteczne obrony golkipera Wiaczesława Sałdacenki nie napawały optymizmem. Białoruski atak wzięli za to na swoje barki bezbłędni w pierwszych minutach Władisław Kulesz i Artsiom Karalek.

W 14. minucie było jeszcze 6:6. Dodać trzeba, że nasi spudłowali od początku dziesięć rzutów, a przeciwnicy tylko 3. Później na minimalnym prowadzeniu wciąż byli podopieczni Jurija Szewcowa. Na szczęście Biało-Czerwonym przychodzili w sukurs sami rywale, popełniając kilka dziecinnych strat. Do przerwy mieli ich dwa razy więcej niż reprezentacja Polski. Martwić musiała za ta to strata kolejnego zawodnika. W 24 minucie kontuzji stawu skokowego doznał Michał Daszek i mecz oglądał już z ławki, mając na kostce solidny opatrunek.

W ostatnich minutach przed końcem połowy zawodnicy Przybeckiego, między innymi dzięki dobremu wejściu zmiennika Daszka Arkadiusza Moryty, zdołali zmniejszyć stratę do jednego trafienia. Optymizmem napawać mogło też to, że celownik wyregulował w końcu Tomasz Gębala.

ZOBACZ WIDEO Co się stało z Vive Kielce? "Ten zespół miał grać fantastycznie"

Po przerwie Polacy nadal byli na fali. Kamil Krieger wyrównał w 32 min. (15:15). Na pierwsze prowadzenie wyprowadził nas 180 sekund później Paweł Paczkowski. Po raz kolejny widać było, że gra w Motorze Zaporoże robi swoje i pewność rzutowa tego zawodnika jest mocnym elementem gry reprezentacji. Kolejne starty Białorusinów i dobra gra Piotra Wyszomirskiego w bramce sprawiły, że teraz to Biało-Czerwoni nieznacznie prowadzili (44 min. 21:18). Ich gra, a tym samym wynik wyglądały coraz lepiej. Dziesięć minut przed końcem przewaga wynosiła pięć bramek.

Nasi chyba za szybko uwierzyli w wygraną i zaczęły się schody. A przyczynkiem do tego było niefortunne zagranie nogą i kara dla Kriegiera. Kilka błędów i kolejne wykluczenie, tym razem dla Łukasza Gieraka, spowodowały, że Białorusini zniwelowali przewagę do dwóch bramek. Nie byliby jednak sobą, gdyby nie popełnili kolejnych strat. Zagrożenie udało się więc Polakom zażegnać i dowieźć skromną wygraną do końca.

Polska - Białoruś 28:27 (14:15)

Polska: Wyszomirski - Moryto 5, Krajewski 3, Paczkowski 2, Genda, Walczak 2, Chrapkowski, T. Gębala 8, Gierak, Nogowski 2, Daćko, Daszek 2, M. Gębala 1, Krieger 2, Makowiejew, Syprzak 1

Białoruś: Sałdacenka, Padasinow - Karalek 3, Baranau 4, Gajduczenko 2, Jurynok 3, Puchowski, Babiczew 1, Szyłowicz 3, Rutenka, Kulesz 5, Titow, Karwacki 5, Harbuz 1, Bochan

Najlepszym zawodnikiem meczu był ...

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×