ME 2018: Michael Damgaard wyszedł z cienia. Bijatyka dla Duńczyków

PAP/EPA / GEORGI LICOVSKI / Na zdjęciu: Rasmus Lauge Schmidt
PAP/EPA / GEORGI LICOVSKI / Na zdjęciu: Rasmus Lauge Schmidt

Agresywne wejścia, wykluczenia, ale i dużo piłkarskiej jakości. Duńczycy w swoim pierwszym meczu na ME 2018 pokonali Węgrów 32:25. Złoci medaliści olimpijscy potwierdzili aspirację do krążka. Bardzo dobre wejście zaliczył Michael Damgaard.

Nikolaj Jacobsen nie musiał specjalnie mobilizować podopiecznych - Madziarzy w 1/8 finału MŚ 2017 zatrzymali pochód Duńczyków po medal. Zespoły spotkały się po 12 miesiącach w dość podobnych składach, za to z nowymi postaciami na ławce, Jacobsenem i Ljubomirem Vranjesem. Obaj wielokrotnie stali po dwóch stronach barykady, jako zawodnicy i trenerzy. W roli selekcjonerów zetknęli się pierwszy raz.

Równie dobrze znali się zawodnicy, przecież rywalizowali w jednej grupie eliminacyjnej Euro 2018, dlatego było trudno o jakikolwiek element zaskoczenia. Duńczycy wyszli z tradycyjną płaską obroną w linii. Vranjes znalazł na to dość prostą metodę. Jego bombardierzy - Zsolt Balogh i Mate Lekai - nie dawali szans Niklasowi Landinowi. Golkiper THW Kiel tylko raz zetknął się z piłką przed przerwą! Lekai - zdecydowanie najlepszy środkowy końcówki roku - dodatkowo zwodził niezbyt obrotnego Henrika Mollgaarda i mijał duńskie zasieki.

Furorę robił 21-letni Donat Bartok. Kolega klubowy Piotra Wyszomirskiego z Lemgo dwa razy zdetonował taką bombę, że pewnie naruszył fundamenty bramki Landina, a potem Jannicka Greena. Węgrom rośnie kolejny świetny prawy rozgrywający. Na razie zaimponował głównie siłą i budową fizyczną, bo wygląda jakby gołymi rękami kruszył orzechy włoskie.

Skoro mogli podobać się Madziarzy, to co pisać o kapitalnych duńskich rozgrywających? Rzeźnik Timuzsin Schuch od początku próbował sponiewierać Mikkela Hansena, Rasmusa Lauge Schmidta i Mortena Olsena. Temu pierwszemu nabił guza, ale nie zrobiło to na nim wrażenia. Nawet jeszcze rozsierdziło. Hansen wykorzystał słabą końcówkę Węgrów i powiększył prowadzenie do trzech goli (14:11). A razem z Lauge Schmidtem rzucili do przerwy połowę duńskich bramek.

W powietrzu wisiała jatka. Z każdą minutą atmosfera gęstniała. Hansen potraktował Lekaia ciosem rodem z wrestlingu, jak rażony padł Bence Banhidi. Na kamień trafiła węgierska kosa. Po jednym ze starć Schuch zalał się krwią z łuku brwiowego. Sytuację zaogniali sami Duńczycy, którzy przy każdym agresywniejszym kontakcie sygnalizowali uderzenie w twarz.

Doigrał się tylko Hansen. Gwiazdor PSG wyleciał z parkietu po trzecim wykluczeniu i to już w 41. minucie. Jacobsen wyciągnął z zamrażarki Michaela Damgaarda. Cień Hansena musiał ratować zespół z opresji. Takiego rezerwowego chciałby mieć każdy trener. Zameldował się czterema efektownymi golami i Duńczycy na 10 minut zrobili się spokojni (26:20).

Pomogli im Węgrzy. Sami podkładali sobie kłody pod nogi. Trzy razy w ciągu trzech minut, przy osłabieniu mistrzów olimpijskich, stracili piłkę. Niewybaczalne przy tak wyrównanym spotkaniu. Bardzo spadła im skuteczność. Na wysoki procent obron wskoczył Jannick Green, ale to nie wszystko. Madziarzy po prostu oddawali rzuty w pośpiechu, w zasięgu rąk zawodnika Magdeburga.

Duńczycy nie pokazali nic ponad to, czego wszyscy się spodziewali. Twarda obrona, niezawodni rozgrywający, jakość w bramce. To i tak wystarczy na większość europejskich firm. Na popisy przyjdzie czas w kolejnych rundach. Węgrzy - pomimo Vranjesa na ławce - to jeszcze nie ta półka. Zadanie dla nich: zaangażować skrzydłowych. Na inaugurację prawie zasypiali w narożnikach.

ME 2018, grupa D: 

Dania - Węgry 32:25 (14:12)

Dania: N. Landin (1/11 - 9 proc.), Green (10/23 - 43 proc.) - M. Landin 2, Mortensen 3, Lauge Schmidt 7, Svan Hansen 1, Lindberg 2/2, H. Toft Hansen 2, R. Toft Hansen, Mollgaard, Mensah Larsen 1, Hansen 6/2, Olsen 3, Damgaard 5
Karne: 4/4
Kary: 10 min. (Hansen - 6 min., M. Landin, Mollgaard - po 2 min.)

Węgry: Mikler (6/28 - 21 proc.), Borbely (1/10 - 10 proc.) - Schuch 3, Juhasz, Csaszar 2, Balogh 3, Ligetvari 1, Vilovski, Hornyak, Jamali 2, Banhidi, Bartok 4, Ancsin 2, Bodo 3, Lekai 5/1
Karne: 1/2
Kary: 10 min. (Schuch, Ancsin - po 4 min., Lekai - po 2 min.)

Sędziowie: Matija Gubica, Boris Milosević (Chorwacja)

ZOBACZ WIDEO: "Damy z siebie wszystko" #8. Kołodziejczyk: Ekstraklasa nie weryfikuje żadnych umiejętności

Komentarze (0)