Michał Jurecki: Skończmy wałkować temat reprezentacji

WP SportoweFakty / Tomasz Fąfara / Na zdjęciu: Michał Jurecki
WP SportoweFakty / Tomasz Fąfara / Na zdjęciu: Michał Jurecki

Michał Jurecki wrócił do wysokiej formy. - Dużo ostatnio przeszedłem, dużo różnych myśli miałem w głowie - tłumaczy rozgrywający PGE VIVE Kielce. I dodaje: - Skończmy wałkować jeden temat. Skupmy się na tym, co możemy zrobić, by pomóc dyscyplinie.

Maciej Szarek, WP SportoweFakty: Jak spędził pan Walentynki? Film, kolacja czy... trening?

Michał Jurecki, rozgrywający PGE VIVE Kielce: Na początku, wiadomo, dzień spędzony w domu. Odpoczynek po tym małym tournee, bo zaraz po meczu we Flensburgu graliśmy w Zabrzu. Dzień więc spędziłem w domu na kanapie z córką, która niestety jest chora, więc nie mogła pójść do przedszkola, ale za to miałem czas żeby się z nią pobawić. A wieczorem to trening a po nim kolacja z małżonką.

Co najbardziej kocha pan w piłce ręcznej?

Kontakt fizyczny z rywalem.

No jasne! Można się poprzytulać.

Ha, ha - tak. Nie tak jak w siatkówce, gdzie kontaktu z rywalem zero.

To ładny prezent zrobilibyście kibicom, wygrywając w sobotę z Celje.

Nie tylko kibicom, ale również sobie. Zawsze chcemy wygrywać, chcemy grać dla naszych kibiców, bo wspierają nas zawsze, zwłaszcza w czasie, kiedy nam za bardzo nie idzie i potrzebujemy ich pomocy. Są zawsze z nami. Na mieście czy w hali dodają nam otuchy. A my chcemy im się odwdzięczyć coraz lepszą grą.

Mecz we Flensburgu pozwala w to wierzyć.

Na pewno nasza gra wyglądała bardzo dobrze we Flensburgu. Moim zdaniem gramy dużo lepiej niż w zeszłym półroczu, kiedy sami mieliśmy sporo zastrzeżeń do naszej gry. Tak jak ja miałem do swojej. Teraz to wygląda dużo lepiej. To pozytyw, który chcemy wyciągnąć z tego meczu. Mamy jeden punkt, mogły być dwa - szkoda. Mimo wszystko możemy optymistycznie patrzeć w przyszłość.

Właśnie. Mówił pan, że ostatni rok nie był dla pana najlepszy. Ten zaczyna pan z wysokiego "C".

Bardzo się z tego cieszę, bo dużo ostatnio przeszedłem, dużo różnych myśli miałem w głowie. Było mi bardzo trudno dojść do tych pokładów dyspozycji, które prezentowałem już pod koniec tamtego roku, bo widać, że teraz jest już z tym coraz lepiej. No i jak dotąd wciąż gra mi się bardzo dobrze. Ciężko pracuję, żeby ta forma nie była tylko na jeden mecz, ale żeby była stabilna przez dłuższy czas.

Pomogła przerwa świąteczno-noworoczna?

Na pewno, mogłem się troszkę zregenerować, dojść do siebie i cały styczeń mogłem solidnie przepracować po to, żeby to drugie półrocze było dobre dla mnie, a zwłaszcza dla całego zespołu. 

Pytam, bo to dla pana dość nowe doświadczenie. Lepiej przygotowywać się na spokojnie w klubie czy jednak pozostać w rytmie meczowym?

To już jest sprawa indywidualna. Wydaje mi się, że choć nie jestem jeszcze jakimś starym zawodnikiem, to jednak potrzebuję już więcej czasu na regenerację. Każdy wolny dzień próbuję spędzić tak, żeby odpocząć nie tylko fizycznie, ale i psychicznie.

Znów był "terenowy". Gdzie dowiezie zespół?

Oby jak najdalej. Tak jak już mówiłem: po to ciężko pracuję na treningach, żeby ta forma była stabilna i możliwie jak najlepsza, żeby zespół w każdym meczu mógł na mnie liczyć. To nie jest łatwe, ale z tą myślą trenuję, żeby te cele realizować.

Dużo mówi się o tym, że trudno będzie wam już wskoczyć na wyższą pozycję w grupie. Na ile liczy się ta pozycja startowa w walce o Final Four?

To trochę jak na igrzyskach: można wyjść z grupy z odległego miejsca a i tak trafić do samego finału. Tylko że tam rozgrywa się tylko jeden mecz, w Lidze Mistrzów dwumecz i to ten handicap w postaci rewanżu u siebie jest teoretyczną przewagą, ale historia już nie raz pokazywała, że drużyny i bez tego atutu wygrywały. Także wydaje mi się, że jeżeli będziemy w dobrej dyspozycji i dobrej formie, nawet awansując z dalszego miejsca, będziemy w stanie pokazać się z dobrej strony.

A jednak na ośmiu uczestników Final Four w nowym formacie, sześciu pochodziło z pierwszej dwójki w grupie. Biorąc pod uwagę jednak wasz przykład sprzed roku, kiedy to zajęliście drugie miejsce, ale i tak odpadliście z Montpellier, widać, że to zdradliwe.

Tu akurat moje małe zdziwienie, że Montpellier mimo dobrego wyniku w poprzednim sezonie również i teraz gra w tych grupach słabszych. Moim zdaniem na pewno zasługuje na grę w tych grupach A i B. Dla kibiców, dla promocji tej dyscypliny nowy system rozgrywek jest moim zdaniem bardzo dobry, bo jest więcej spotkań i to takich na wysokim poziomie, więcej handballu w telewizji. I ja się z tego cieszę, bo chcę, żeby piłka ręczna jako dyscyplina szła cały czas do przodu.

Po ostatnich wydarzeniach wokół polskiej piłki ręcznej mówi się, że u nas jednak nie idzie. Co jest dobrego w polskiej piłce ręcznej?

Na pewno to, że liga się rozwija. Widać, że idzie do przodu. Mamy też ligę zawodową, czyli coś się ruszyło. Także w mediach. Coraz więcej mówi się o handballu i mam nadzieję, że dzięki temu więcej młodzieży będzie uprawiało tę dyscyplinę i ja również chcę się do tego przyczynić, wraz z Mateuszem (Jachlewskim - red.) tworząc MJ's Camp, którego pierwsza edycja wyszła nam wspaniale, w wakacje organizujemy drugą. Wszystkie miejsca rozeszły się w błyskawicznym tempie i to jest coś, co powinniśmy robić, by w Polsce stawiać na rozwój młodzieży.

To kierunek, który może realnie pomóc dyscyplinie? W innych krajach jest chętnie obierany i - jak choćby na Słowenii - zdaje egzamin.

Dokładnie. Chcemy w jakiś sposób przekazać naszą wiedzę młodzieży, zachęcić ich do uprawiania tego sportu i mam nadzieję, że jeszcze więcej chłopaków pójdzie tą drogą, organizując takie eventy czy coś w tym rodzaju, bo w tym okresie jest to naszej dyscyplinie bardzo potrzebne.     

Pan na to wszystko co się dzieję wokół polskiej kadry patrzy już jako osoba niejako z zewnątrz czy jeszcze jako uczestnik tych zdarzeń?

Można powiedzieć, że jestem jeszcze jedną nogą tutaj, a drugą tam. Bo niestety nadal dziennikarze wałkują jeden i ten sam temat, że ci zawodnicy, którzy zrezygnowali mogliby jeszcze grać, albo nie mogliby. Tak! Do tego ciągle się wraca. Jak ostatnio powiedział na antenie Canal+ trener Piotr Przybecki: dajmy sobie z tym już spokój i koniec. Skupmy się na tym, żeby było lepiej, a nie wałkujmy coś, czym moim zdaniem można zajmować się jeszcze rok, dwa czy pięć lat, ale to do niczego nie prowadzi. Skupmy się więc na tym, co może zrobić związek, co mogą zrobić trenerzy poszczególnych grup młodzieżowych czy sam selekcjoner Piotr Przybecki, żeby było lepiej.

A co mogą?

To pytanie już nie do mnie.  
Warto przypomnieć, że ta wasza kadra "Orłów Wenty" także nie "zatrybiła" od pierwszego meczu. Dopiero wygrana ze Szwecją w turnieju kwalifikacyjnym do mistrzostw Europy 2006 dała jej potrzebnego kopa. 

O tym okresie akurat nie mogę za bardzo się wypowiadać, bo mnie wtedy jeszcze w tej kadrze nie było, dopiero rok po tym meczu ze Szwecją wszedłem do reprezentacji, ale na pewno to prawda, że nie było wielkich sukcesów do tego czasu, aż nagle coś się zmieniło i coś zaskoczyło w drużynie.

Może nowa reprezentacja po prostu też czeka na coś podobnego?

Na pewno każde zwycięstwo powoduje, że drużyna bardziej wierzy w siebie, idzie do przodu i jest pewna swoich możliwości. Może i z tą kadrą tak będzie. Ja będę jej zawsze kibicował.

Obserwuj autora na Twitterze!

ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga: hit dla Azotów. Genialny gol Iso Sluijtersa (WIDEO)

Źródło artykułu: