PGE VIVE musi czekać. "Zrobiliśmy swoje, teraz kibicujemy PSG"

- Rywale wprawdzie już o nic nie grali, ale Liga Mistrzów zawsze do czegoś zobowiązuje, jest to prestiż. Póki starczyło im sił, dotrzymywali nam tempa - mówi Mateusz Jachlewski o wygranym przez PGE VIVE spotkaniu Ligi Mistrzów z Mieszkowem Brześć.

Maciej Szarek
Maciej Szarek
Mateusz Jachlewski Newspix / Paweł Janczyk / Na zdjęciu: Mateusz Jachlewski
PGE VIVE Kielce pokonało Mieszkow Brześć 33:28 w zamykającym fazę grupową spotkaniu Ligi Mistrzów. Mistrz Polski zachował w ten sposób szanse na awans na czwarte miejsce na koniec zmagań w grupie B. Wygrana z Białorusinami nie przyszła jednak kielczanom bez problemów.

- Pierwsze piętnaście minut to gra gol za gol, wynik oscylował wokół remisu. Fajnie, że Sławek (Szmal - red.) w końcówce pierwszej połowy podbijał kilka ważnych piłek i udało nam się odskoczyć na trzy, cztery trafienia. W drugiej części spotkania od początku zagraliśmy twardziej w obronie, znów odskoczyliśmy przeciwnikom i kontrolowaliśmy przebieg gry, choć muszę przyznać, że zdarzyło się kilka niepotrzebnych błędów w ataku pozycyjnym i niewykorzystanych sytuacji rzutowych - streścił mecz Krzysztof Lijewski.

Mieszkow do Kielc przyjechał bez szans na poprawę i bez obaw na stratę swojego szóstego miejsca w tabeli i awansu do play-off. - Choć przeciwnik tak naprawdę o nic nie walczył, to jednak pokazał, że jest w bardzo fajnej formie i dobrze gra - chwalił rywali po meczu trener gospodarzy Tałant Dujszebajew.

Szkoleniowcowi wtórował Mateusz Jachlewski: - Nastawialiśmy się na to, że zespół z Brześcia nie przyjedzie po prostu odbębnić meczu, teoretycznie o nic już nie grali, ale Liga Mistrzów zawsze do czegoś zobowiązuje, jest to jakiś prestiż. Póki starczyło im sił, dotrzymywali nam tempa, później, dzięki zmianom i temu, że mamy na tyle równy skład, że możemy sobie nim rotować co piętnaście minut, narzuciliśmy swoje tempo i rywale opadli z sił - stwierdził, przy okazji wskazując na przyczynę wiktorii mistrzów Polski.

ZOBACZ WIDEO Przykry powrót Arkadiusza Milika - skrót meczu SSC Napoli - AS Roma [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Dalsze losy VIVE zależą od wyniku spotkania Paris Saint-Germain HB - THW Kiel. Wygrana paryżan oznacza dla kielczan czwarte miejsce i grę w 1/8 z MOL-Pickiem Szeged; porażka lub remis - piąte i bój z Rhein-Neckar Loewen. Talant Dujszebajew podkreśla jednak, że niezależnie od rozstrzygnięcia nie jest w pełni zadowolony z wyniku swojego zespołu w fazie grupowej.

- My chcieliśmy wygrać, bo to była nasza ostatnia szansa, by walczyć o czwarte miejsce w grupie, teraz czekamy na niedzielę. Jeśli PSG wygra swój mecz, to tak się stanie. Nie jesteśmy jednak zadowoleni z ostatecznej pozycji, bez względu na to, czy to będzie czwarte czy piąte miejsce, chcieliśmy więcej, ale to jest sport. Chcemy walczyć dalej - zapowiada opiekun VIVE.

W podobnym tonie kontynuuje Lijewski: - Nie wszystko jest w naszych rękach, my zrobiliśmy swoje, ale wcześniej przegraliśmy kilka meczów, które powinniśmy wygrać i dlatego musimy czekać na rozstrzygnięcia innych spotkań. Od teraz zaczynamy myśleć o niedzielnym spotkaniu PSG z Kielem, trzymamy kciuki za gospodarzy, chcemy zająć jak najlepsze miejsce wyjściowe po fazie grupowej - mówi.

Mieszkow rywalizację grupową skończył na 6. miejscu i wydaje się to optimum ich możliwości, bowiem przed nimi w tabeli uplasowały się wyłącznie tuzy europejskiego handballu. Białorusini potrafili jednak i im spłatać figla wygrywając u siebie na inaugurację z VIVE czy później z PSG.

Trener Siergiej Bebeszko na konferencji prasowej docenił klasę gospodarzy sobotniego spotkania i myśli już o kolejnej rundzie, w której zmierzą się z trzecim zespołem grupy A. Podobnie jak VIVE, Mieszkow na wyłonienie swojego rywala czekać musi do niedzieli. - Dzisiaj był nasz ostatni mecz Ligi Mistrzów na tym etapie. Chcieliśmy wygrać, pomimo tego, że wynik nic nam ostatecznie nie dawał. Niemniej, Kielce zagrały po prostu lepiej. Dziękuję bardzo za dobrą grę, teraz wszystko, co nam zostało, to kolejna faza rozgrywek, dwa mecze, na które przygotujemy się najlepiej, jak potrafimy - zapowiedział.

Dla jednego z zawodników był to mecz wyjątkowy. - Dziękuję bardzo za ten mecz i za miłe przyjęcie w Kielcach! Bardzo dobrze się tu czuję, świetnie było tu wrócić. Cieszę się, że wciąż kibice tak miło mnie tu witają, bo ja wciąż kocham Kielce! - nie krył po meczu Rastko Stojković. Kibice i jemu i drugiemu z eks-kielczaninów, Dimie Nikulenkowowi, zgotowali bardzo ciepłe przywitanie. Stojković dodał, iż to prawdopodobnie jego pożegnanie z Ligą Mistrzów. Niedługo przejdzie operację kolana.

Kto będzie rywalem PGE VIVE w 1/8?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×