Sam w przeszłości był szczypiornistą, grał w kilku pomorskich klubach na poziomie I i II ligi. O wznowieniu kariery nie myślał, chciał po prostu się poruszać z drużyną piłki ręcznej i przypomnieć sobie stare dzieje.
- Szymon w lutym napisał do nas maila, w którym informował, że jest byłym graczem pomorskich klubów. Zapytał, czy mógłby pojawić się na treningach, pobiegać z boku i trzy razy podać piłkę, jeśli komuś będzie brakowało partnera. Umówił się z trenerem na spotkanie i trzy razy pojawił się na naszych zajęciach. Biegał z boku, jak trzeba było podać piłki do kontrataku, to to robił - wspomina wiceprezes SPR GKS-u, Tomasz Majewski.
Nawrot zgłosił się do klubu w lutym. Po spotkaniu z trenerem doszli do wniosku, że będzie uczęszczał na zajęcia szczypiornistów. Był na trzech treningach. - On się bardzo cieszył, że może chodzić na zajęcia. Opowiadał, że może chociaż raz na jakiś czas mieć kontakt z piłką ręczną. Nie mieliśmy planów, by grał u nas, ale nigdzie nie ukrywamy, że to było u nas na zajęciach. To tak jakby pan przyszedł do nas i trener też nie miałby nic przeciwko temu. Nasz szkoleniowiec go znał, bo między nimi było kilka lat różnicy, mijali się w pomorskich klubach - dodał Majewski.
To właśnie trener Jakub Bonisławski jako pierwszy rzucił się na pomoc Nawrotowi, gdy ten stracił przytomność i osunął się na ziemię. Dramat rozegrał się na oczach młodych zawodników klubu z Żukowa. - Nasz trener prowadził reanimację i lekarze mówili, że zrobił wszystko, co powinien. Wydarzyła się niesamowita tragedia, pozostawił dwójkę dzieci i żonę - stwierdził Majewski. Życia Szymona Nawrota nie udało się uratować.
Działacze SPR GKS Żukowo zastanawiali się, czy nie odwołać sobotniego meczu z Polskim Cukrem Pomezanią Malbork. Ostatecznie spotkanie się odbędzie, a oba kluby będą chciały uhonorować zmarłego. Nawrot w latach 2007-2009 grał właśnie w ekipie z Malborka. - Jesteśmy po rozmowie z zawodnikami. Podjęliśmy decyzję, że uszanujemy Szymona w tym najbliższym meczu. Nie chcemy tego odkładać na później. Rozegramy dla niego to spotkanie i uhonorujemy jego pamięć - przyznał prezes SPR GKS, Szymon Biernacki. Będzie minuta ciszy i czarne opaski na rękawach. Nie będzie za to oprawy muzycznej. Klub dla zawodników przygotowuje pomoc psychologa.
Tragedia wywołała poruszenie w Żukowie. Środowisko sportowe jest w szoku. Koledzy Nawrota z siłowni Studio S7 Banino nie mogą się pogodzić z jego śmiercią. To właśnie tam pracował jako trener squasha, a przecież to bardziej dynamiczna dyscyplina niż piłka ręczna. Jednak to na treningu szczypiorniaka rozegrał się dramat.
Squash był jego pasją. Laikom z cierpliwością tłumaczył zasady gry i trenował z nimi. Organizował turnieje pomorskiej ligi, dbał o korty. W Baninie wiadomość o tej tragedii wywołała ogromny szok. - Będzie nam go bardzo brakowało - można przeczytać na facebookowym profilu studia fitness. - Był sprawnym człowiekiem. Coś się przydarzyło, nie znamy przyczyny, czekamy na wyniki sekcji zwłok - przyznał wiceprezes SPR GKS-u, Tomasz Majewski.
- Nie wiemy, co mamy zrobić i powiedzieć. To mogło się stać wszędzie: na ulicy, podczas gry w squasha lub gdy biegał po lesie. Nawet ciężko powiedzieć, co było przyczyną śmierci. Żadnych dolegliwości nie zgłaszał. Nam jest przykro, bo to był fajny facet, który przychodził na treningi i potrafił jeszcze piłkę podać. Chciał poruszać się z drużyną piłki ręcznej - wspomina Majewski.
Nawrota poznał również Bartosz Cirocki, redaktor naczelny sportnakaszubach.pl. Dziennikarz lokalnego serwisu kilkakrotnie spotkał się z nim, przygotowując obszerny artykuł o squashu. - To była znajomość kompletnie służbowa. Sprawiał bardzo fajne, sympatyczne wrażenie. Lubił opowiadać i tłumaczyć na czym polega squash, nawet laikom. Miał wielu zawodników, którymi się opiekował - przyznał. - Co chwilę się ktoś odzywa, jak to się stało. To był chłopak w sile wieku, który trenował wyczerpujący sport - dodał dziennikarz.
Szymon Nawrot pozostawił żonę i dwie małe córeczki. Niedawno przeprowadził się w okolice Żukowa. Kochał sport, ukończył studia magisterskie na gdańskim AWF-ie. - Był przyjacielem piłki ręcznej, związany z tą dyscypliną i to boisko go zabrało. To wszystko jest straszne. Chciał po prostu rekreacyjnie trenować - powiedział Biernacki.
ale czy nie zaczyna się tłumaczenie ucieczka od odpowiedzialności?
Kto dopuścił do treningu i czy posiadał kartę zdrowia upoważniającą do uprawiania sportu wyczynowego?
Jeżeli t Czytaj całość