Tak ciekawych półfinałów nie było od prawie dekady. To już reguła, że PGE VIVE Kielce i Orlen Wisła Płock rozprawiali się z półfinałowymi przeciwnikami, a w konsekwencji zmonopolizowali rozgrywkę o złoto. W tym roku jakże miła odmiana, która doprowadziła płockich kibiców do szewskiej pasji. Gwardia pchnęła Nafciarzy w przepaść, ale wicemistrzowie kraju wciąż mogą się odwinąć i wyjść na swoje.
Klapa Wisły...
Równie słaby występ, jak ten w Opolu, nie przydarzył się Wiśle od kilku lat. Nałożyły się na to różne czynniki, głównie kontuzje rozgrywających, ale urazy w żaden sposób nie usprawiedliwiają kompletnie położonego spotkania.
- Wisła zagrała naprawdę słabo, szczególnie w defensywie. Jak na półfinał, Gwardia przedzierała się zbyt łatwo. Nie da się ukryć, że ogromną różnicę zrobił też Adam Malcher. Był o klasę lepszy niż wszyscy golkiperzy Nafciarzy razem wzięci. Z jednej strony nie funkcjonowała obrona i bramkarze, a z przodu napotykali przeszkodę nawet, gdy udało im się skonstruować niezłą akcję - analizuje spotkanie ekspert WP SportoweFakty, trener Wojciech Nowiński.
Defensywa stała się dla trenera Krzysztofa Kisiela solą w oku. Na środku zawiódł Igor Źabić, nie pomogli mu koledzy z bocznych sektorów, rozgrywający bezkarnie rzucali bramki, w tym wychowanek Wisły Kamil Mokrzki. W wolną przestrzeń wbiegali też kołowi i wykorzystali okazje. Nafciarzom nie wychodziło nic, Gwardii prawie wszystko.
- Obrona Wisły wyglądała fatalnie, byli źle ustawieni, przygotowani pod utrudnienie gry Mokrzkiemu, a zupełnie mu nie przeszkadzali. Wszyscy widzieli, jakie były efekty. Asystował i rzucał co chwilę. Równocześnie ogromną swobodę gry mieli boczni rozgrywający - Łangowski i Zadura. Silne punkty opolan nie zostały zneutralizowane, a przy tej nieporadnej defensywie, okazało się, że opolanie mają świetnych obrotowych. Jankowski i Tarcijonas stworzyli straszne zagrożenie dla Wisły - kontynuuje Nowiński.
... i koncert Gwardii
Postawa Wisły to tylko jedna strona medalu. Gwardia wykorzystała słabości faworyta, sama w wielu elementach osiągnęła apogeum (albo prawie) i może odczuwać niedosyt, że skończyło się tylko na jednobramkowej różnicy (33:32). W piłce ręcznej to tyle, co nic. Jak setne sekundy w sprincie na 100 metrów.
- Problem jest w tym, czy Gwardia drugi raz zaprezentuje równie wysoki poziom. Wisła kolejnego tak słabego meczu nie zagra. Myślę, że nie wszyscy byli odpowiednio wykorzystani - twierdzi ekspert.
Akurat Rafał Kuptel zadbał o każdy szczegół - nakreślił lepszy plan na spotkanie i doskonale wiedział, jak spożytkować umiejętności zawodników. Ponownie rozłożył rywali na czynniki pierwsze - w ćwierćfinale ujarzmił liderów Górnika i Gwardziści sprostali nietuzinkowej (jak na polskie realia) obronie. Z Wisłą reagował na boiskowe wydarzenia i ustawiał akcje pod mankamenty Nafciarzy.
- Trener Kuptel znów znakomicie ustawił zespół, udzielał tylko drobnych wskazówek i Gwardia wiedziała, co dalej zrobić. Byli przygotowani w sposób imponujący, przecież sprawy taktyki nie są trenerowi Kuptelowi obce - wyjaśnia Nowiński.
Przyparci do muru
Opolanie już dokonali wielkiej sztuki, jako pierwsi od ośmiu (!) lat znaleźli w półfinale sposób na Wisłę. Niezależnie od wyniku w Płocku, wryli się w pamięć. Wyłączając PGE VIVE, dawno żaden polski zespół tak bardzo nie obnażył słabości drugiej siły w kraju. Zdarzały się pojedyncze remisy, mniej lub bardziej bolesne wpadki (patrz: tegoroczny ćwierćfinał Pucharu Polski z Górnikiem Zabrze), ale od niepamiętnych czasów płocczanie nie byli tak bezradni. Spośród rozgrywających zagrażali jedynie świetny po przerwie Gilberto Duarte i przesunięty z braku alternatyw Michał Daszek, który zawstydził chimerycznego Sime Ivicia. Jedyny środkowy Marko Tarabochia nie istniał, gros dorobku zapewniła wspomniana dwójka.
Różnica jest jednak na tyle mała, że grająca na swoim poziomie Wisła powinna odrobić straty. Pytanie, czy pozbiera się mentalnie, bo porażka z kimkolwiek poza VIVE to zawsze policzek. - Dużo się wydarzyło w tym tygodniu, ale wierzę, że to się odbije pozytywnie na zawodnikach - mówi trener Kisiel, który zdaje sobie sprawę ze swoich perspektyw. A raczej ich braku w Płocku, klub rozgląda się za nowym szkoleniowcem.
Do gry zdolny jest nieobecny w Opolu Jose Guilherme de Toledo, co przy ubytkach w drugiej linii znacznie poprawi sytuację. Poza składem pozostają Tomasz Gębala i Nemanja Obradović, zatem ponowna absencja Brazylijczyka wpędziłaby w jeszcze większe tarapaty. Za wicemistrzami kraju przemawia też statystyka.
Zespoły niżej notowane nie wygrywały w Orlen Arenie. W ostatnich siedmiu latach zdarzyło się to raz - w marcu 2012 roku MMTS Kwidzyn wygrał 28:27. Co łączy to spotkanie z półfinałem? Osoba Antoniego Łangowskiego. Aktualnie zawodnik Gwardii zaaplikował wówczas kilka goli, m.in. Marcinowi Wicharemu, w sumie trafił siedem razy. Jemu ręka nie zadrży, z superligowych początków pamięta poprzednie równe problematyczne boje dla Wisły. W 2010 roku MMTS - po dramatycznych potyczkach - wyeliminował płocczan w półfinale. Od tego czasu nikt nie zbliżył się do tego wyczynu.
Relację na żywo ze spotkania przeprowadzi portal WP SportoweFakty.
PGNiG Superliga, półfinał (2. mecz):
Orlen Wisła Płock - KPR Gwardia Opole / 19.05.2018, godz. 13.00
Pierwszy mecz: 33:32 dla Gwardii
ZOBACZ WIDEO Kielecki walec przejechał po Azotach. PGE VIVE blisko kolejnego finału!