Polskie legendy, Narcisse i Vori. Gwiazdy piłki ręcznej zeszły ze sceny

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP / Piotr Polak / Na zdjęciu: Karol Bielecki i zawodnicy PGE VIVE Kielce
PAP / Piotr Polak / Na zdjęciu: Karol Bielecki i zawodnicy PGE VIVE Kielce
zdjęcie autora artykułu

Światowe parkiety staną się w przyszłym sezonie uboższe. Swoje kariery zakończyły gwiazdy piłki ręcznej, które zachwycały przez ostatnią dekadę. A niektórzy nawet dłużej. Karol Bielecki i Sławomir Szmal na zawsze pozostaną w sercach kibiców.

Karol Bielecki i Sławomir Szmal (PGE VIVE Kielce, Polska)

Najbardziej znani polscy piłkarze ręczni, zawodnicy jedyni w swojej kategorii. Rozkochali kraj w szczypiorniaku. Od dziesięciu lat co drugi z rodaków wie, że "Kasa" przejmował tekę ministra obrony narodowej, a Bielecki odpalał pociski ze swojego działka przenośnego. Zaskarbili sobie szczególną sympatię fanów i wieczny respekt. O tym, jak byli ważni dla Polaków, świadczy lawina podziękowań, m.in. od Roberta Lewandowskiego i Zbigniewa Bońka. Ich pożegnanie doprowadziło kieleckich kibiców do łez.

Zdobyli trzy medale MŚ, wprowadzili szczypiorniak na nieosiągalny wcześniej poziom. To dzięki nim i pozostałym Orłom Wenty nieco zapomniana piłka ręczna stała się niemalże sportem narodowym. A już na pewno każdy styczeń należał do nich.

Kariera Szmala była mniej burzliwa. Błysnął w kraju, wyjechał do Niemiec. Zaczął od średniaka z Luebbecke, po dwóch latach przeniósł się do mocnego Rhein-Neckar Loewen, w 2009 roku został piłkarzem ręcznym na świecie! Od 2011 roku ponownie w Polsce. Uwielbiany przez kieleckich kibiców, wywalczył siedem mistrzostw kraju, osiem Pucharów Polski i ten upragniony tytuł - Ligę Mistrzów w 2016 roku. Co do jego przyszłości pojawiało się sporo wersji. Od pracy z bramkarzami VIVE po kontynuację kariery w Katarze. Ostatecznie, w wywiadzie z TVP Sport, przyznał, że jego kolana muszą odpocząć i finały Superligi z Orlenem Wisłą Płock były jego ostatnimi oficjalnymi występami.

Bielecki już raz kończył karierę, w 2010 roku, z przymusu. Chorwat Josip Valcić - w przypadkowym starciu - wbił mu kciuk w oko i rozharatał gałkę oczną. Nie pomogła szybka interwencja specjalistów, oka nie dało się uratować. Bardzo ograniczone pole widzenia utrudniało normalne życie, a co dopiero grę. Po kilku tygodniach niespodziewany zwrot: powrót do treningów w ochronnych okularach. Okres przygotowawczy z Rhein-Neckar i skuteczność taka, jak przed kontuzją.

ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga: PGE VIVE Kielce ponownie mistrzem Polski

Człowiek z innej planety, Karol był niezniszczalny. Jako nastolatek odrzucony przez ekspertów w Szkole Mistrzostwa Sportowego, po kilku latach biegał na parkietach Bundesligi, kosztował milion złotych. Wyżyłowany, zniechęcony do piłki ręcznej, rozczarowany po 5. miejscu na igrzyskach w Pekinie, zawiesił występy w kadrze. Słowa nie dotrzymał, wrócił, zapewnił Polakom brąz MŚ 2009, dołożył 3. miejsce w 2015 roku i prawie poprowadził do olimpijskiego medalu w Rio. Człowiek-ikona VIVE. Zwycięzca Ligi Mistrzów 2016, kolekcjoner trofeów w kraju. Legenda.

Uros Zorman (PGE VIVE Kielce, Słowenia)

Kolejna z wielkich kieleckich postaci. Siedem lat w klubie, trofea w kraju i Lidze Mistrzów, uwielbienie fanów. Wirtuoz rozegrania, specjalista od różnej maści asyst i innowacyjnych rozwiązań. Do perfekcji doprowadził grę z kołowym, najczęściej Julenem Aguinagalde. Nie brylował w indywidualnych statystykach, szczególnie bramkowych, ale Superliga nie widziała lepszego środkowego. Dean Bombac, choć powoli dochodzi do optymalnej formy, jeszcze nie dorównał rodakowi za jego najlepszych czasów.

Zorman odchodzi z czterema tytułami w Lidze Mistrzów (z VIVE, Ciudad Real, Celje), ponad 250 spotkaniami w reprezentacji, srebrem ME 2004. To jednak tylko wycinek z osiągnięć 38-latka.

Słoweniec zostanie w Kielcach jako drugi trener, choć rozważał zagraniczne oferty. Z boiskiem oficjalnie rozstanie się tak jak Bielecki i Szmal - podczas sierpniowego meczu gwiazd VIVE.

Daniel Narcisse (Paris Saint-Germain HB, Francja)

Jak dla Polaków kultowi są Szmal i Bielecki, tak Francuzi kochają Narcisse'a. "Air France", człowiek z windą w nogach, niezwykle zwinny, dynamiczny. Jego kocie ruchy przyprawiały obrońców o nudności. Typ bezkompromisowego twardziela, nie bał się żadnego rywala. Ostatni raz do lotu wzbił się podczas Final4 Ligi Mistrzów, w spotkaniu o 3. miejsce obnażył niezrozumiałą decyzję trenera Serdarusicia, który w półfinale trzymał Narcisse'a przez 60 minut na ławce.

Za Francuzem imponująca kariera. Spośród aktywnych graczy tylko Thierry Omeyer może się z nim równać. 18 lat w reprezentacji, dwa olimpijskie złota, cztery mistrzostwa świata, trzy wiktorie w Europie, dwa w Lidze Mistrzów. W kulminacyjnym momencie kariery wart ponad milion euro. Za tak zawrotną kwotę (jak na piłkę ręczną) w 2009 roku pozyskało go THW Kiel. Świetny w Chambery i Gummersbach, fenomenalny w Kilonii i Paryżu. Może czuć niedosyt tylko z jednego powodu - nie doprowadził PSG do triumfu w Lidze Mistrzów, mimo że próbował trzy razy. Z parkietem pożegnał się mistrzostwem Francji.

Igor Vori (RK PPD Zagrzeb, Chorwacja)

Dla jednych "cham i prostak", dla drugich dusza towarzystwa. Na pewno natomiast świetny obrotowy. Związany z największymi sukcesami chorwackiej piłki ręcznej. Na koncie złoto olimpijskie z Aten (2004 r.), wiele medali MŚ i ME, zwycięstwo w Lidze Mistrzów w 2013 r., indywidualne wyróżnienia. Jeden z najlepszych kołowych i defensorów XXI wieku. W CV Barcelona, Hamburg, PSG. Karierę zakończył w Zagrzebiu i zajmie się wyłącznie pracą w roli dyrektora reprezentacji.

Vori nie należał do boiskowych niewiniątek. To "ekspert" od nieczystych zagrywek. Pewne historie kładą się cieniem na jego osiągnięcia. W półfinale Ligi Mistrzów znokautował łokciem Tobiasa Reichmanna, dostał czerwoną kartkę w finale MŚ 2009 za... próbę rzutu w głowę arbitra. Pozwalał sobie na takie ekscesy jak łapanie rywali za pośladki i grzebanie palcem w ich odbycie. Prowokacja to jego drugie imię.

Mattias Andersson (SG Flensburg-Handewitt, Szwecja)

Gdyby tylko chciał, znalazłby jeszcze klub z europejskiej czołówki. A najpewniej Flensburg zatrzymałby go u siebie. 40-latek przeżywał trzecią, może czwartą młodość na północy Niemiec. Rokrocznie w czubie golkiperów Bundesligi, najbardziej wymagającej ligi świata. W swoim ostatnim sezonie najwięcej parad spośród wszystkich bramkarzy i tytuł mistrza Niemiec. Drugi w historii Flensburga, szósty w karierze Szweda.

Ostatni aktywny gracz ze złotej generacji Trzech Koron. Na przełomie wieków załapał się do potężnej szwedzkiej reprezentacji i zdobył mistrzostwo Europy. Siedem lat spędził w mocarnym THW Kiel, wygrał Ligę Mistrzów 2007, w 2012 roku dowodził odmłodzona kadrą i zdobył z kolegami niespodziewane olimpijskie srebro. Niby ciągle wśród najlepszych, ale nie uznawany za wielką gwiazdę. Zupełnie niesłusznie. Ze świecą szukać drugiego tak powtarzalnego bramkarza. Po karierze zabierze się za pracę trenera, kilka miesięcy temu przystał na propozycję Austriaków i będzie szkolić tamtejszych golkiperów.

Dominik Klein (HBC Nantes, Niemcy)

Pod dachem Sparkassen Areny w Kilonii wisi ledwie kilka koszulek z zastrzeżonymi numerami. Trykot Thierry'ego Omeyera, Magnusa Wislandera czy Stefana Lövgrena. I Dominika Kleina. Gdy latem 2016 roku THW zorganizowało mu pożegnalny mecz, 10 tys. biletów wyprzedało się w piorunującym tempie, zjechały się największe gwiazdy niemieckiej (i nie tylko) piłki ręcznej.

Symbol Zebr z Kilonii, jeden z najbardziej utytułowanych lewoskrzydłowych XXI wieku. 8-krotny (!) mistrz Niemiec, członek najlepszej drużyny w historii THW. Trzy razy triumfował w Lidze Mistrzów, w 2007 roku zdobył złoto MŚ. W jego karierze zabrakło tylko medalu olimpijskiego. Z Kilonii odszedł w 2016 roku, po 10 latach gry, nękany kontuzjami. Wybrał ofertę rosnącego w siłę Nantes i wrócił na dawny pułap. Koniec kariery zapowiedział stosunkowo niedawno, jako 35-latek spokojnie dostałby przynajmniej roczną umowę w klubie, ale wybrał życie rodzinne. U zmierzchu przygody z Nantes zagrał o czwarty tytuł w Lidze Mistrzów.

Torsten Laen (GOG Svendborg, Dania)

Przed laty znakomity obrotowy. Wypadł wprawdzie z obiegu, od kilku sezonów w rodzimej lidze, ale nie sposób przejść obok jego osiągnięć. Mnóstwo spotkań w reprezentacji Danii, dwa sezony w będącym u szczytu Ciudad Real, walka o mistrzostwo Niemiec z Fuechse Berlin. Karierę zakończył w Svendborgu w wieku 39 lat.

Petr Stochl (Fuechse Berlin, Czechy)

Najstarszy w zestawieniu, bo 42-letni. Byle kto nie spędza 12 sezonów w Fuechse Berlin. Dla Lisów zagrał 526 spotkań, ostatnio głównie jako wartościowy zmiennik Silvio Heinevettera. Odbił w tym sezonie 160 piłek, co jak na rezerwowego jest znakomitym wynikiem. Po ostatnim meczu żegnano go z honorami, jak wielką postać, którą tak naprawdę nigdy się nie czuł. Zdobył jednak szacunek kibiców Fuechse, rzadko kiedy zawodził. - Czuję się berlińczykiem. To moja druga ojczyzna - przyznał w łezką w oku.

Robert Gunnarsson (Aarhus Haandbold, Islandia)

Oj, Polacy go popamiętali... Piekielnie groźny obrotowy, silny i efektowny. Trzy bramki w przegranym przez Polaków olimpijskim ćwierćfinale w Pekinie, sześć w meczu o brąz ME 2010. Jeden z symboli islandzkiej piłki ręcznej, pewniak na kole przez prawie dekadę. Ostatnią jego wielką imprezą był europejski czempionat w 2016 roku. Grał dla Gummersbach, Rhein-Neckar Loewen, pomagał współtworzyć wielkie PSG. Na zakończenie dogorywał w duńskim Aarhus.

Josip Valcić
Josip Valcić

Pozostali:

Z wyczynowych sportem rozstało się też kilku mniej znanych graczy, co nie znaczy, że należy ich pominąć. Wręcz przeciwnie. 34-letniego Josipa Valcicia na pewno kojarzą polscy kibice, to reprezentant Chorwacji był pechowcem, który wbił Karolowi Bieleckiemu palec w oko i spowodował nieodwracalne uszkodzenie gałki ocznej Polaka. Ta łatka ciągnęła się za nim do końca kariery i nie zmieniły tego medale MŚ. Jego o sześć lat starszy brat, Tonci Valcic, grał w Bundeslidze i lidze hiszpańskiej, ale najbardziej dał się zapamiętać z RK Zagrzeb i reprezentacji Chorwacji (MS 2013).

Mnóstwo trofeów uzbierał Albert Rocas. Sześć sezonów w Barcelonie (Liga Mistrzów 2011), cztery w wówczas bardzo silnym Portland San Antonio, brąz olimpijski w Pekinie, a podczas MŚ 2013 świętowanie zwycięstwa z rodakami. Wielokrotnie nagradzany prawoskrzydłowy, niegdyś etatowy reprezentant Hiszpanii. Decyzję ogłosił niedawno, choć na poważnie nie grał od kilku miesięcy.

Do Bundesligi nie wróci już były reprezentant Niemiec, Stefan Schroeder. Ikona HSV Hamburg została w zespole po karnej degradacji za długi i rozpoczęła z młodzieżą marsz do najlepszej ligi świata. Dwa lata po bankructwie drużyna wróciła na szczebel centralny, czyli do 2. Bundesligi. Schroeder, który spędził w Hamburgu 13 lat, nie wspomoże już swoich następców. Po awansie zawiesił buty na kołku. W nowym sezonie nie zobaczymy też Węgra Gergelya Harsanya i niezniszczalnego Hiszpana Rubena Garabayę.

Spośród polskich zawodników warto wspomnieć jeszcze o jednym. Brązowy medalista MŚ 2009 Daniel Żółtak skoncentruje się wyłącznie na pracy trenera Warmii Olsztyn. Wcześniej łączył tę funkcję z grą na kole i w obronie pierwszoligowca. Jeden z najlepszych polskich defensorów - kilka lat spędził w VIVE Kielce, zdobywał medal mistrzostw Polski, jeździł na zgrupowania kadry. Kontuzje nie pozwoliły mu zrobić większej furory. Odbudował się jeszcze w Meblach Wójcik i był nominowany w kategorii najlepszy obrońca Superligi sezonu 2016/17.

Źródło artykułu:
Czy Sławomir Szmal powinien kontynuować karierę?
Tak
Nie
Zagłosuj, aby zobaczyć wyniki
Trwa ładowanie...
Komentarze (0)