Kielczanie przystąpili do spotkania w mocno okrojonym składzie. Od początku sezonu trapią kontuzje, więc w krajowych rozgrywkach ławka PGE VIVE nie jest długa. Tym razem w protokole meczowym zabrakło narzekającego na ból Marko Mamiciać oraz odpoczywającego Alexa Dujshebaeva. Poza nimi z trybun starcie oglądali leczący urazy Mariusz Jurkiewicz, Władisław Kulesz oraz Bartłomiej Bis. Kwidzynianie przyjechali natomiast do stolicy województwa świętokrzyskiego w szesnastu - w składzie zabrakło Alana Guziewicza.
Dla mistrzów Polski to był pierwszy w tym sezonie tak wyrównany pojedynek w rozgrywkach PGNiG Superligi. Kwidzynianie już od początku pojedynku pokazywali, że nie przyjechali do Kielc asystować gospodarzom, ale by bez żadnych kompleksów z nimi walczyć i zdobyć na tym trudnym terenie kolejne punkty.
Kielczanie w pierwszych minutach mieli sporo problemów ze skutecznym wykończeniem ataków. Wyprowadzanie czystych sytuacji rzutowych przychodziło im bez większych kłopotów, ale brakowało postawienia kropki nad "i".
Szczypiorniści MMTS-u grali natomiast bardzo pewnie i szybko wyszli na prowadzenie. Żółto-biało-niebiescy błyskawicznie doprowadzili do remisu, ale nie byli w stanie zbudować przewagi. Podopieczni Tałanta Dujszebajewa grali niezwykle czujnie w obronie, zanotowali kilka przechwytów, a one pozwoliły im na wyprowadzenie kontrataków. Przyjezdni się jednak nie zrażali - sami kolejne trafienia zdobywali z dużą łatwością i walka toczyła się na wyrównanym poziomie.
ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga: Wybrzeże wygrało bitwę w Kaliszu
Kilka razy w szeregach zespołu z Pomorza zabłysnął Damian Przytuła - dwudziestolatek trzy razy bezbłędnie oszukał kielecką obronę i był mocnym punktem swojej ekipy.
Drugą połowę od mocnego uderzenia zaczęli gospodarze. Tym razem to kwidzynianie mieli kłopoty ze skutecznością, a szczypiorniści PGE VIVE bez większych problemów kontrolowali przebieg gry. Przede wszystkim dużą pewność w bramce dawał kielczanom Vladimir Cupara. Serb postawił między słupkami mur, od którego rywale po prostu się odbijali. Jeszcze w 33. minucie na tablicy wyników widniał remis po 18, ale od tego czasu cztery bramki z rzędu zdobyli żółto-biało-niebiescy, a o przerwę zmuszony był poprosić Tomasz Strząbała.
To jednak w żaden sposób nie zmieniło obrazy gry. Mistrzowie Polski już się rozpędzili i piekielnie trudno było ich zatrzymać - po chwili zresztą ich przewaga urosła do siedmiu trafień i MTTS był w coraz trudniejszej sytuacji. Dogonić gospodarzy już się nie udało - ostatecznie ekipa Dujszebajewa zwyciężyła 36:37
PGE VIVE Kielce - MMTS Kwidzyn 36:27 (17:16)
PGE VIVE: Ivić, Cupara - Jurecki 3, Aguinagalde 5, Jachlewski 2, Janc 2, Lijewski 1, Moryto 8, Cindrić 4, Fernandez 2, Dujshebaev 6, Karalek 3.
MMTS: Szczecina, Dudek, Makowski - Orzechowski 3, Kryński 2, Krieger, Peret 3, Janiszewski, Adamski 1, Szczepański, Rosiak, Nogowski 2, Ossowski 1, Potoczny 7, Landzwojczak, Przytuła 6.