PGNiG Superliga: święta wojna tylko z nazwy. Pewne zwycięstwo PGE VIVE Kielce

PAP / Marcin Bednarski / Na zdjęciu: Michał Jurecki (z lewej) i Igor Źabić (z prawej)
PAP / Marcin Bednarski / Na zdjęciu: Michał Jurecki (z lewej) i Igor Źabić (z prawej)

Dominacja na parkiecie, dominacja na trybunach. Pomimo dobrego startu, gracze Orlenu Wisły Płock nie byli w stanie przeciwstawić się PGE VIVE Kielce (24:31). Kolejna "święta wojna" dla mistrzów Polski stała się faktem.

Poza prestiżem, środowe spotkanie niosło za sobą dodatkowy ciężar. Gospodarze za wszelką cenę potrzebowali zwycięstwa, które pozwoliłoby kibicom - a może przede wszystkim im samym - zadać kłam przedmeczowym zapowiedziom o problemach w drużynie. Z kolei będący w gazie kielczanie chcieli po raz kolejny pokazać swoją wyższość nad rywalem.

Mecz poprzedziła mała ceremonia. Za zasługi dla piłki ręcznej odznaczeniami ZPRP zostali uhonorowani sędziowie Bartosz Leszczyński oraz Marcin Piechota.

Na tym jednak skończyły się uprzejmości. Od samego początku wysoką formę prezentowali kibice obydwu zespołów. Gorący doping pozwolił Nafciarzom już na samym początku wyjść na dwubramkowe prowadzenie. Skutecznością w pierwszych minutach imponował Przemysław Krajewski. Przewaga Wisły nie trwała jednak długo, w grę gospodarzy wkradły się znane z poprzednich meczy błędy w ataku i na prowadzenie wysunęli się mistrzowie Polski. Początek świętej wojny mógł się jednak naprawdę podobać.

Niezależnie od wyniku, ten mecz zostanie zapamiętany na długo. Oto bowiem, po raz pierwszy w historii, brawami zostali nagrodzeni...kibice PGE VIVE Kielce. Hala w Płocku oklaskami zareagowała na hasło przyjezdnych "jaki prezes, taka Wisła". Tak jakby sami chcieli to wykrzyczeć...

ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga: show Korneckiego! Tak zatrzymał Azoty i wszedł do siódemki kolejki

Wróćmy jednak na boisko. Po kwadransie gry to VIVE było w lepszej sytuacji. Z trzema bramkami na korzyść przyjezdnych Tałant Dujszebajew zaczął rotować składem. Z kolei pod bramką gości wciąż nie mogli się odnaleźć wicemistrzowie Polski. Z biegiem czasu rosła przewaga kielczan, a zarówno zawodnicy jak i kibice Wisły gaśli w oczach.

W grze Nafciarzy nie funkcjonowało zupełnie nic. Ani podania do koła, ani bramka. Z kolei VIVE grało po prostu to, do czego przyzwyczaili swoich kibiców. Nieudolność swoich zawodników udzieliła się również trenerowi Xavierowi Sabate. Hiszpan wyraźnie dał znać sędziom co sądzi o ich niektórych decyzjach, za co został ukarany żółtą kartką.

Po obiecującym początku pozostały tylko wspomnienia. VIVE Kielce raz po raz zdobywało kolejne bramki, na co nijak nie mogli odpowiedzieć niebiesko-biało-niebiescy. Na nic się zdały imponujące interwencje Marcina Wicharego - podobne zaserwował bowiem jego odpowiednik, Vladimir Cupara. Wynik do przerwy (10:18) idealnie oddaje przebieg pierwszej połowy.

Druga połowa to dominacja kielczan - tak na trybunach, jak i na parkiecie. Na chwilę, przy podwójnym osłabieniu gości, do gry wrócili Nafciarze, ale ich dobra passa trwała tyle, co wykluczenia kielczan. Pomiędzy Wisłą a VIVE widać było różnicę co najmniej jednej klasy.

Przenieśmy się jeszcze raz na chwilę na trybuny. To, czego świadkami byliśmy w środowym meczu, zostanie zapamiętane na długo. Kibice Wisły, ramię w ramię (a może bardziej gardło w gardło) co i raz wykrzykiwali hasła krytykujące obecny zarząd klubu z Płocka.

Na parkiecie za to zmieniło się niewiele. Michał Jurecki i spółka utrzymywali bezpieczną, 10-bramkową przewagę i pewnie zmierzali po kolejne zwycięstwo. Z linii 7 metrów szalał Arkadiusz Moryto. Młody skrzydłowy imponuje formą od początku sezonu, a w hitowym pojedynku był bezbłędny (9/9 w 48. minucie!).

Będący bez szans na wygraną Nafciarze zaczęli eksperymentować. Na boisku zameldowali się Mateusz Piechowski (który wyróżnił się przede wszystkim dwoma wykluczeniami) oraz Nemanja Obradović. Niewiele to jednak pomogło, na kielczan nie było sposobu w pierwszej w tym sezonie odsłonie "świętej wojnie". Mistrzowie Polski gładko uporali się ze swoimi rywalami, wygrywając pewnie 31:24.
PGNiG Superliga, 8. kolejka:

Orlen Wisła Płock - PGE VIVE Kielce 24:31 (10:18)

Orlen Wisła:
Borbely (0/11), Wichary (7/24 - 29 proc.), Morawski (0/1) - Góralski, Moya, Racotea, Obradovic 2, Tarabochia 1, Zdrahala 2, de Toledo 1, Krajewski 5/1, Mihić, Daszek 7/2, Piechowski , Sulić 3, Źabić 2/2.
Karne: 5/7
Kary: 12 min. (Piechowski, Źabić - po 4 min., Sulić, Krajewski - po 2 min.)

VIVE: Ivić (5/17 - 29 proc.), Cupara (9/21 - 43 proc.) - Jurecki 2, Aguinagalde, Jachlewski 5, Janc 3, Lijewski 2, Moryto 9/7, Cindrić 3, Fernandez 3, A. Dujshebaev, D. Dujshebaev 3, Karalek 1.
Karne: 7/7
Kary: 14 min. (Jurecki - 4 min., Karalek, Lijewski, Janc, D. Dujshebaev, Moryto - po 2 min.)

Komentarze (60)
walczak95
18.10.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Nie ma się co Wisły czepiać, przecież wygrali 2 połowę. 
avatar
Wujo66
18.10.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
maxiu jak kamień w wodę!!! 
avatar
krzys pawlak
18.10.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Bo jak się władza w Płocku nie zmieni to nic z tego nie bedzie 
avatar
Wujo66
18.10.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Jak to pisuje maksiu intelektualista, było łatwo, miło i przyjemnie, ważne, że kontuzji nikt nie złapał.....
Katastrofa co oni grają. Tacy jak Tarabochnia, czy Racotea to istny dramat. Oni nawe
Czytaj całość
avatar
miasto vicemistrzów
18.10.2018
Zgłoś do moderacji
4
0
Odpowiedz
Czy Meksykanin również oklaskiwał kibiców Iskry? . Wie ktoś może coś w tej sprawie? :)