Cóż to było za spotkanie! Kolejny raz przekonaliśmy się, że grupa A nie bez przyczyny nazywana jest "grupą śmierci", a przedstawiciele wszystkich drużyn w niej grających nie bez powodu ciągle powtarzają, że wszystkie pojedynki są tak samo trudne, poziom jest piekielnie wyrównany, a każdy może wygrać z każdym.
Przed sezonem wszystkie oczy zwrócone były na Montpellier HB - w końcu to triumfator poprzednich rozgrywek i zespół wciąż mający sporo do udowodnienia. Francuzi zanotowali jednak słaby początek, dotychczas wygrali tylko jedno starcie i jedno zakończyli remisem i z trzema punktami na koncie okupują dolne miejsca w tabeli. W meczach rozgrywanych na własnym parkiecie to wciąż oni stawiani są w roli faworytów. Tak też było przed zawodami z IFK Kristianstad. Chociaż Szwedzi u siebie urwali punkt Trójkolorowym, a później poszli za ciosem i pokonali Telekom Veszprem, to nie na nich stawiano w tym pojedynku.
Można się było natomiast spodziewać wyrównanych zawodów i takie też były od samego początku. Pierwsza połowa była niezwykle zacięta i żadna drużyna nie była w stanie wypracować większej przewagi. Grę gospodarzy w ofensywie napędzali świetni Melvyn Richardson i Jonas Truchanovicius - obaj po trzydziestu minutach mieli na swoich kontach po pięć bramek. W ekipie przyjezdnych od początku dobrze spisywał się natomiast Stig Tore Moen Nilsen, swoje dokładał także Marc Canellas i na tablicy wyników bardzo często widniał remis.
Po wyjściu z szatni zdecydowanie lepiej zaczęli spisywać się Francuzi. Szczypiorniści Montpellier drugą połowę zaczęli od niezwykle mocnego uderzenia i błyskawicznie zbudowali przewagę trzech trafień. Nie potrafili jej jednak powiększyć, a goście wciąż naciskali - po kwadransie gry znów udało im się doprowadzić do wyrównania rezultatu, a po chwili nawet wyjść na dwubramkowe prowadzenie. Gracze Patrice'a Canayera znaleźli się w naprawdę kiepskim położeniu.
ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga: Derby Trójmiasta dla Wybrzeża. Arka nie dała rady
Walka o zwycięstwo toczyła się jednak do ostatniego gwizdka. I to właśnie końcówka spotkania przyniosła najwięcej emocji. Na niespełna pół minuty przed końcem gospodarze przegrywali jednym trafieniem, a o czas poprosił Canayer. Jego zespół grał w przewadze, więc sytuacja wyglądała optymistycznie. Po powrocie na parkiet rzut karny wykorzystał Richardson, ale Szwedom został jeszcze czas na rozegranie ostatniego ataku. Wtedy z przywileju przerwy skorzystał Ola Lindgren. Jego zawodnicy zdołali wyprowadzić akcję, którą kończyć miał znajdujący się w bardzo trudnej sytuacji Valter Chrintz. Osiemnastolatek zachował jednak zimną krew i fantastyczną wkrętką zdołał zdobyć bramkę. Trafienie na wagę zwycięstwa, dwóch punktów uniknięcia ostatniego miejsca w tabeli grupy A.
Liga Mistrzów, grupa A, 9. kolejka:
Montpellier HB - IFK Kristianstad 30:31 (16:16)
Najwięcej bramek: dla Montpellier HB - Melvyn Richardson 11, Valentin Porte, Jonas Truchanovicious - po 6; dla IFK - Valter Chrintz, Stig Tore Moen Nilsen - po 8, Arnar Arnarsson 6.