Arkadiusz Bosy znowu to zrobił. "Zamykam oczy i niech się dzieje wola Boga"
Arkadiusz Bosy należy do najefektowniejszych obrotowych PGNiG Superligi Mężczyzn. W meczu Sandra Spa Pogoni przeciwko Enerdze Wybrzeżu Gdańsk trafiał w sytuacjach wręcz niemożliwych (34:27).
Mając takiego zawodnika w pierwszej linii gra się dużo łatwiej. Niemniej, w meczu przeciwko Enerdze Wybrzeżu zbyt dużym uproszczeniem byłoby pisać o zasługach tylko jednego zawodnika. Szczecinianom nie brakowało skuteczności, dobrej gry obronnej, a nader wszystko dużej determinacji. - Myślę, że najlepszy mecz dopiero przed nami - stwierdził Bosy. - Z Wybrzeżem był jednym z tych, które bezwzględnie chcieliśmy wygrać na koniec roku. Dla nas samych, ale przede wszystkim dla kibiców, którzy przyszli w ten dzień na halę i nas wspierali. Cóż, udało się - dodał.
Gdańszczanie próbowali wszystkiego. Marcin Lijewski zarządził podwyższenie obrony pod Piotra Rybskiego i Pawła Krupę. Niewiele to dało, żeby nie powiedzieć, że nic. - Wcześniej brakowało nam tego, że gdy przeciwnik zmieniał obronę, w trudnych i newralgicznych sytuacjach, piłka nie wpadała do bramki. Tym razem było inaczej. W takich ważnych momentach piłka chciała lądować w siatce. Dzięki pomocy w bramce mieliśmy też dużo kontr - zaznaczył szczypiornista Pogoni.
Ryzyko podjęli również gospodarze. Zdejmowali bramkarza i starali się rozciągać defensywę poprzez grę na dwóch obrotowych. Początkowo rywale jakoś sobie z tym radzili, nawet rzucili na tzw. "pustaka", ale im bliżej końca meczu, tym było im trudniej. - Na wszystko potrzeba czasu, a jeszcze patrząc na liczbę kontuzji w naszym zespole, musimy czegoś próbować, czegoś szukać. Na pewne rzeczy, które się wprowadza, potrzeba czasu. W tym meczu to wyszło. Wypada się cieszyć - podsumował obrotowy i jeden z bohaterów tego spotkania.
ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga: Miazga w hicie! Azoty nie zdobyły Orlen Areny