Bartosz Kowalczyk: Zderzyłem się z rzeczywistością. Co udaje się w lidze, rzadko przechodzi w kadrze

Maciej Szarek
Maciej Szarek
W reprezentacji pojawia się też coraz więcej młodych graczy, ostatnio średnia wieku na zgrupowaniu wynosiła poniżej 25 lat. Trener Przybecki mówi wam, że nowa kadra jest dla was otwarta; że chce na was stawiać?

Tak, oczywiście. Jest dużo młodych zawodników, trener odważnie sprawdza nazwiska, a przecież każdy, kto zaczyna grać, marzy żeby pojawić się w reprezentacji. Widać, że trener bacznie nas obserwuje i nie ma problemu, żeby nas powoływać. To super i daje dużą motywację.

Nie było jednak żadnych dalszych deklaracji ze strony selekcjonera, bo nie będzie nic za darmo. Po ostatnim meczu długo rozmawialiśmy o naszych występach. Ustaliliśmy, że brakowało nam obycia i ogrania, żeby zawsze podjąć dobrą ważną decyzję, ale tego nie dało się uniknąć. Kiedyś musisz przecierpieć, jeśli grasz swoje pierwsze mecze na tym poziomie. Było też trochę pochwał, tak jak mówiłem - za walkę.

Choć to odległa perspektywa, za cztery lata w Polsce będziemy gościli mistrzostwa świata. To wy będziecie wtedy stanowić o sile kadry. "Już za cztery lata Polska będzie mistrzem świata"?

Mam odpowiadać oficjalnie? (śmiech) Fajnie by było! Ale to na razie sfera marzeń, jeszcze w ogóle o tym nie myślimy. Jasne, że wszyscy chcielibyśmy tam się tam znaleźć, ale jedno zgrupowanie niczego nie przesądza. Trzeba dalej robić wszystko, żeby stawać się lepszym zawodnikiem i walczyć o to, by za parę lat być w tym zespole, bo to będzie świetna sprawa. By to osiągnąć, trzeba dać dużo od siebie.

Kiedyś Bartłomiej Bis powiedział mi: „Młodzi dziś sami sobie stoją na drodze do kariery”. Zgadza się pan?

Myślę, że tak. Mamy dziś wiele pokus, które utrudniają uprawianie sportu. Niektórym skutecznie. Szkoda, że tak się dzieje, ale nie mamy na to wpływu. Boiska na podwórkach są już raczej puste, niestety. A ja cieszę się, że jestem jeszcze dumnym przedstawicielem pokolenia, które każdą wolną chwilę spędzało grając od rana do nocy w piłkę. Ale na dworze, nie na konsoli.

Ale pan ją czasem włącza?

Jasne, ale nie gram na komputerze przesadnie dużo. Jak mam czas wolny, ochotę i siłę na zabawę, to pewnie. To fajna rozrywka. Czasem gramy z Arkiem (Moryto - red.) i Sypą (Kamilem Syprzakiem - red.) w Fortnite'a, odpalamy też LoL'a (League of Legends - red.) z kolegami z Dąbrowy, ale to tyle.

Dla niektórych sportowców staje się to jednak nałogiem. Ousmane Dembele z Barcelony podobno zasypia z tego powodu na treningi, Jerzy Janowicz rozbijał klawiaturę na transmisji live po przegranym meczu w Counter Strike'a. Sugerowało się, że była to jedna z przyczyn jego słabszej dyspozycji na korcie.  

Chyba coś w tym jest. Myślę jednak, że po prostu trzeba znać umiar. Każdy dorosły człowiek, który zajmuje się sportem, musi wiedzieć, że nie może usiąść i grać przez 12 godzin. Kiedy wiem, że mam jutro rano trening, nie będę grał do 2 w nocy, tylko pogram do 23, włączę coś przed spaniem na laptopie i zasnę. Tak to powinno działać. Wszystko jest dla ludzi, ale w umiarze. I wtedy wszystko jest ok.

A jednak sam pan mówił, że łatwym dzieckiem nie był. Jakie są grzechy pana - wciąż aktualnej - młodości? 

Myślę, że jak u każdego - jakaś impreza. Ale to nic szczególnego. Nie mam wielkich historii do opowiadania. Pewnie nie tylko mnie zdarzyło się za wcześnie pójść na imprezę.

To jaki jest sposób na to, by się nie "wkręcić"? 

Samo przychodzi. Wiadomo, że zdarzają się okoliczności, kiedy mogę się napić drinka, bo wygraliśmy ważny mecz, albo są wakacje i mogę dłużej posiedzieć w nocy. Ale granie sprawia mi taką przyjemność, kocham to i chcę robić to jak najlepiej, że nie potrzebuję już więcej tego typu doświadczeń. Sport mi zupełnie wystarcza: dobry trening, wygrany mecz, spokojny odpoczynek i dobry serial. A kiedy jest odpowiedni czas, żeby pójść na imprezę i się wyluzować, nie będę ukrywał, też skorzystam. To też potrzebne, bo trzeba korzystać z życia.

Pana metody chyba się sprawdzają, bo za rundę jesienną PGNiG Superligi wybraliśmy pana najlepszym środkowym rozgrywek.

Wiem. Widziałem, bo kolega mnie oznaczył w jakimś poście. Oczywiście dziękuję za wyróżnienie. Skąd taka dyspozycja? Dostałem dużo więcej czasu na parkiecie i mogę się za niego odwdzięczać. Tak to powinno wyglądać. Dostałem poważną szansę i robię wszystko, by ją wykorzystać i nie zawieść przy tym nikogo dookoła: kolegów, trenerów, siebie. Dało mi to dużo pewności siebie i mam nadzieję, że wychodzi mi to nie najgorzej.

Słyszeliśmy to już milion razy: "Minuty są najważniejsze".

Bo to prawda. Niezależnie czy mówimy o młodym zawodniku, czy o bardziej doświadczonym. Tylko w ten sposób można się rozwijać, dojść do czegoś naprawdę dużego. Samymi treningami to niemożliwe, mecze są zupełnie inne. To podstawowa kwestia. Stąd wypożyczenie z Puław do Mielca.

To też dopiero mój pierwszy sezon, kiedy gram "od dechy do dechy". W Puławach nie miałem takiej szansy. Fizycznie daję radę. Że słabo radzę sobie w końcówkach? Może to i prawda, ale to przyjdzie z czasem, dopiero uczę się gry pod presją czasu i wyniku. Od pewnych rzeczy nie da się uciec.

I choć w Mielcu idzie panu bardzo dobrze, o samym klubie nie można już powiedzieć tego samego.

No właśnie. Dlatego też gryzę się w język z mówieniem, że idzie mi tak super i w ogóle... Nie zadowalam się tym, że zagrałem niezły mecz, rzuciłem sporo bramek, ale przegraliśmy mecz. Wolałbym rzucić dwie zamiast sześciu, ale żeby wynik był na naszą korzyść. Wybrałbym tę opcję bez wahania. Więc z pobytu w Mielcu, właśnie dlatego, nie mogę być zadowolony w stu procentach. Teraz w klubie zmieniono trenera, ale mam nadzieję, że występami w pierwszej połowie sezonu wywalczyłem sobie taką pozycję, by dostawać szanse i po powrocie do gry.

A wie pan już, co będzie się działo z panem po sezonie? W grę wchodzą pozostanie w Mielcu, powrót do Puław, może też coś jeszcze?

Nie. Jeszcze nie rozmawiałem z Azotami. W trakcie rozgrywek mają swoje problemy, więc my do rozmów siądziemy najpewniej na koniec sezonu. Wtedy podejmiemy decyzję.

Pana kolega z Azotów, Paweł Podsiadło, zwracał się kiedyś w wywiadzie do młodych zawodników: "Jeśli mogę wam coś polecić, wyjeżdżajcie!". Na pewno mówił to również panu. 

Oczywiście. Bardzo chętnie bym się spróbował, bo w swojej biografii Karol Bielecki powtarza dosłownie jak mantrę, że każdy powinien wyjechać i spróbować swoich sił za granicą. Ufam starszym zawodnikom i wiem, że to prawda. Jeżeli tylko nadarzyłaby się taka okazja, nie zawahałbym się. Zobaczymy czy będę miał taką szansę, jak na razie nie było podobnych ofert.

Nie wiem czy mówi pan tutaj jako bohater zbiorowy pana pokolenia, bo dziś polskich zawodników zbyt wielu nie wyjeżdża. 

Tak, kiedyś 2/3 kadry grało za granicą, wyjeżdżali często już na początku swojej kariery. Nie wiem dlaczego teraz tak to wygląda. Jedna sprawa to zainteresowanie zagranicznych klubów nami, druga chęć wyjazdu. Być może standard życia w Polsce poprawił się na tyle, że nie ma takiego ciśnienia na wyjazd? Ja mogę mówić jednak tylko za siebie. Gdybym miał szansę, skorzystałbym na pewno. Za kilka lat chętnie widziałbym się w roli polskiego rozgrywającego budującego swoją pozycję krok po kroku w silnej, zagranicznej lidze.

Wiadomo, że marzą mi się też medale największych mistrzostw czy Ligi Mistrzów, gra w wielkim klubie. Wydaje mi się jednak, że to powinno być marzeniem każdego sportowca, bo tylko wtedy można je spełnić. Więc nie jestem specjalnie oryginalny.

2019 przybliży pana do tego? To będzie pana rok?

Jasne! Nie ma innej możliwości. Jak każdy! (śmiech)

Obserwuj autora na Twitterze!

Czy wg Ciebie Bartosz Kowalczyk zasłużył na kolejne powołania do reprezentacji Polski?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×