Zaczęło się od czarów. Czarów Kentina Mahe - Francuz zaliczył doskonałe otwarcie, rzucił pierwsze trzy bramki, w widoczny sposób napędzał atak swojej ekipy, nie tylko zdobywał trafienia, ale też inteligentnie szukał kolegów. To wszystko sprawiło, że pierwsze minuty spotkania należały do przyjezdnych. Kielczanie na początku nie mogli dotrzymać im kroku i szybko okazało się, że muszą gonić wynik.
Straty nie były jednak duże - mistrzowie Polski błyskawicznie wzięli się do pracy i natychmiast zminimalizowali przewagę gości. Już w 10. minucie żółto-biało-niebiescy przegrywali jednym trafieniem, a do remisu udało się doprowadzić już po kwadransie gry. Ogromna w tym zasługa Artsioma Karaleka. Szczypiorniści PGE VIVE znów świetnie współpracowali z kołowym, a ten to bezbłędnie wykorzystywał. Gdy już dostawał piłkę, obrona Telekomu była bezradna.
Błyskawicznie zresztą jasne stało się, że to nie jest mecz defensorów. Pojedynek był bardzo szybki, trafienie gonił trafienie, a oba zespoły po prostu musiały postawić na ofensywę. Nic więc dziwnego, że tylko w pierwszej połowie padło aż trzydzieści dziewięć bramek.
ZOBACZ WIDEO: Witold Bańka: Program "Team100" zwiększy szanse Polski na medale olimpijskie
Kielczanie mieli powód do zadowolenia - wreszcie zaczęli trafiać z drugiej linii. W poprzednich starciach to nie było takie oczywiste. Fakt - Władisław Kulesz ma doskonałe warunki fizyczne i potrafi posłać w kierunku golkipera piekielnie mocne rzuty, ale w ostatnich meczach różnie z tym bywało. Białorusin potrafił się zablokować i zamiast zdobywać gole, obijał słupki, poprzeczki i przestrzeń obok bramki. Występ z zespołem z Veszprem też nie należał do idealnych, ale rozgrywający zdobył cztery ważne trafienia. To zresztą po jego udanym rzucie mistrzowie Polski w 20. minucie wyszli na pierwsze prowadzenie w meczu.
Od początku drugiej połowy kielczanie grali niezwykle czujnie w obronie, ale nie przekładało się to na kolejne trafienia. Na szczęście dla nich rywale także nie grzeszyli skutecznością. W bramce Węgrów Rolanda Miklera zastąpił Arpad Sterbik i to okazała się dobrym ruchem, bo reprezentant Hiszpanii mocno dawał się mistrzom Polski we znaki.
Na nieco ponad kwadrans przed końcem pogoń Węgrów wreszcie przyniosła skutek. Gajić doprowadził do remisu po 27 i na boisku zrobiło się niezwykle ciekawie. Przez dłuższy czas gospodarzom udawało się odpierać ataki przeciwników, ale szczypiorniści z Veszprem byli konsekwentni. Chwila nieuwagi kosztowała żółto-biało-niebieskich utratę prowadzenia i konieczność odrobienia trzech trafień w końcówce. I sztuka ta im się udała. Na pół minuty przed ostatnią syreną na tablicy wyników znów widniał remis. Piłkę mieli jednak goście, wyprowadzili atak ze skrzydła, a stamtąd nieomylny okazał się Manuel Strlek. O czas poprosił jeszcze Tałant Dujszebajew, ale w ostatniej akcji dwa rzuty kielczan obronił Sterbik.
Zobacz też: Vid Kavticnik nie dla PSG. Niespodziewany wybór Słoweńca
Liga Mistrzów, 14. kolejka:
PGE VIVE Kielce - Telekom Veszprem 35:36 (21:18)
PGE VIVE: Cupara, Ivić - Bis, Aguinagalde 4, Jachlewski 3, Janc 7, Lijewski 4, Jurkiewicz 1, Kulesz 4, Moryto 1, Mamić 1, Cindrić 2, Fernadez Perez 2, Karalek 6
Karne: 3/4
Kary: 4 min. (Aguinagalde, Mamić - po 2 min.)
Telekom: Mikler, Sterbik - Manaskow 1, Ilić 1, Tonnesen 1, Gajić 4, Nilsson 3, Nagy 5, Marguc, Strlek 1, Terzić, Blagotinsek, Nanadić 6, Mahe 8, Mackovsek 3, Lekai 3
Karne: 5/6
Kary: 10 min. (Manaskow, Mackovsek, Terzić - po 2 min., Blagotinsek - 4 min.)
Ja, jako kibic Wisły od 1976 roku przepraszam wszystkich, że muszą czytać takie głupoty pisane przez gościa specjaln Czytaj całość