Petar Nenadić: Cadenas hamował Wisłę. Odszedłem z Płocka właśnie przez niego

Maciej Szarek
Maciej Szarek
Świat potrzebuje indywidualistów?

Jeden zawodnik może wygrać jeden mecz, trofea zdobywa zespół. To różnica. Weźmy ten mecz z Kielcami. Okej, to ważny mecz, bo wiele osób go obejrzy, bo to Liga Mistrzów, prestiż. I w takim meczu może zadecydować jeden zawodnik, jeden świetny rzut. Ale najważniejsze dopiero przyjdzie i wtedy będzie liczył się zespół.

Pytam, bo pan wydaje się właśnie takim. Według pana taktyka trenera to nakazy czy wskazówki?

Zawsze staram się robić tak, jak chce trener. Ale każdy dobry trener daje zawodnikowi pewną wolność, nie można zawsze grać zgodnie z wytycznymi, każdą akcję jak z kartki, czasem trzeba zaszaleć, złamać schemat. Tylko musisz rozpoznać czas i miejsce. Jasne, najważniejszy jest pomysł trenera, jego wizja, trzeba to uszanować, ale ta wolność i korzystanie z niej to normalna rzecz.

Najwięcej dostał pan jej w Fuesche Berlin. Zaowocowało tytułem króla strzelców Bundesligi i Pucharem EHF.

Każdy okres mojej kariery był inny. Kiedy tak o tym myślę, to wszędzie handball był trochę inny, a grałem w Danii, w Hiszpanii, w Polsce, w Niemczech, teraz na Węgrzech. Trzeba się szybko dostosowywać.

Ale tak, mogę powiedzieć, że Berlin był jednym z najlepszych okresów. Miałem tam świetnych trenerów. Tylko trudno było wytrzymać obciążenia w Bundeslidze. Czułem się trochę jak w NBA. Co dwa-trzy dni super trudny mecz albo w lidze, albo w pucharze, albo w Europie. W Bundeslidze łatwo możesz przegrać nawet z ostatnią drużyną w tabeli, ale dzięki temu możesz wejść na wyższy poziom.

Efektem duży transfer do Veszprem. Węgrzy podobno dali za pana pół miliona euro. Cel jest jeden: Liga Mistrzów.

To jest wielki cel klubu i mój. To coś, co mnie motywuje do gry. Chcę tego trofeum. Wygrałem już Puchar EHF, Super Globe, z podobnych tytułów została więc tylko Liga Mistrzów. To jest moja ambicja, by tego dokonać, a klub myśli tak samo, więc dobrze się dobraliśmy. Przez to wiem, że jestem we właściwym miejscu.

Chyba nie ma takiego, w którym ciśnienie na Ligę Mistrzów jest większe?

Nie wiem. Każdy chce wygrać Champions League, zwłaszcza tutaj, bo wszyscy znamy historię Veszprem, że wciąż czekają na ten tytuł, a byli już tak blisko. Każdy tutaj tego chce: kibice, zawodnicy, działacze, sponsorzy - wszyscy. Czy to dlatego w klubie tyle się dzieje? Nie mnie to oceniać. Ale to się czuje, że Liga Mistrzów jest celem.

Każdy wie jednak, że to nie jest łatwe, bo jest bardzo dużo klubów, które myślą podobnie. To żadna nowość, ale myślę, że trudniej dojść do Final Four, niż wygrać tytuł. W drodze do Kolonii jest tyle gier, bardzo łatwo się potknąć. A tam są tylko dwa dni, liczy się moment, dyspozycja dnia. Teraz przed nami Sporting Lizbona i to nasz najbliższy cel.

Po mistrzostwach Europy w Chorwacji w 2018 roku zrezygnował pan z gry w reprezentacji. Dlaczego?

Na to złożyło się wiele czynników. Przede wszystkim uważam, że nie mieliśmy dobrych trenerów. Mieliśmy tylu wspaniałych graczy, którzy uważali podobnie i też rezygnowali. Ilić, Vujin... Czasem wracali. Ja zrobiłem podobnie. Po prostu nie widzę w tym sensu. Nie chcę tracić zdrowia i energii, jeśli działacze chcą tylko siedzieć na swoich stołkach w federacji, trzymać się ich, nie chcąc nic zmienić. Nie widzę się w tym.

Rezygnacje to chleb powszedni serbskiej kadry. Tak jak i powroty. Pan też wróci?

Nigdy. To poszło za daleko.

Doszło do tego, że po mistrzostwach ówczesny selekcjoner Serbii, Jovica Cvetković, oskarżył zawodników o imprezowanie, zawodnicy trenera - o prowadzenie zespołu pod wpływem.

Jako zawodnicy nie mamy nic do ukrycia. Wszystko, co mówiliśmy, o czym napisaliśmy, podtrzymujemy to. Jeśli jesteś trenerem, musisz wspierać zespół. Zwłaszcza, gdy chodzi o kadrę narodową. On nas nie wspierał. Taka sytuacja trwała przez lata i lata, długo wcześniej, a to była kumulacja tego wszystkiego. Myśleliśmy o tym 5 dni, ale nic się nie zmieniło. Dlatego chyba lepiej o tym nie mówić. Wiem, co widziałem, gracze znają prawdę.

Gdybyście tylko ustabilizowali sytuację, Serbia miałaby na koncie więcej niż jeden srebrny medal ME wywalczony u siebie w domu. To ogromny potencjał, który nie doczekał się spełnienia.

Dokładnie tak. I dlatego nie gram. Trenerzy, którzy byli selekcjonerami, nigdy wcześniej nie trenowali poważnego klubu w Europie. To mój główny zarzut. Przez 10 lat reprezentacja nie miała trenera, który liczyłby się na rynku. A jakość graczy była na najwyższym poziomie. Dużo lepszym niż trenerzy. A między zawodnikami zawsze była dobra atmosfera, wzajemny szacunek. Trenerzy tylko się za nami chowali. Krytyka spadała na nas.

No, nie był to grzeczny wywiad. Chce pan przeczytać, zanim opublikuję?

Nie. Po co? Przecież wiem, co mówiłem.

Obserwuj autora na Twitterze!

Czy Petar Nenadić to najlepszy zawodnik, jaki kiedykolwiek grał w Orlen Wiśle Płock?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×