Spotkanie w Kwidzynie dostarczyło bardzo wiele emocji fanom szczypiorniaka. Tym szczęśliwcom, którym udało się zasiąść na hali przy ul Mickiewicza, zostanie zapewne na długo w głowie. W pierwszych składach obu drużyn nie było niespodzianek prócz Artura Gawalika w bramce gospodarzy, a między słupkami Puław od pierwszej minuty zagrał Piotr Wszyomirski, który w pierwszym meczu popisał się paroma świetnymi interwencjami. Pierwszą bramkę tego spotkania zdobył wracający po kontuzji Mateusz Seroka. Na odpowiedź gości nie trzeba było czekać. Po precyzyjnym rzucie ze skrzydła wyrównał Grzegorz Balicki. Potem bramkę dla gospodarzy zdobył świetnie dysponowany w tym meczu Maciej Mroczkowski, a odpowiedział na ten gol Robert Nowakowski. W tej chwili na tablicy wyników 2:2-był to ostatni remis w meczu. Zespół z Kwidzyna szybko powiększał przewagę i przy stanie 5:2, trener przyjezdnych Giennadij Kamielin, w dziewiątej minucie wziął czas. Po powrocie na boisko obraz gry nie zmienił się- kwidzynianie powiększali przewagę nawet do sześciu bramek(8:2, 9:3). Od piętnastej minuty, coś niepokojącego wkradło się w szyki gospodarzy-mieli tzw. przestój, znany im z wcześniejszych meczy. Związane to było z podwyższoną obroną gości. Jednak goście nie potrafili tego wykorzystać, bowiem świetnie spisywał się Artur Gawlik. Po trzydziestu minutach gry na tablicy wyników widniał wynik 13:8.
Dryga połowa spotkania zaczęła się od niewykorzystanej kontry Marcina Markuszewskiego, który w całym spotkaniu zagrał przeciętne zawody. W ciągu dziesięciu minut goście zbliżyli się do MMTS-u już na trzy bramki -16:13(w tym okresie gry świetnie grał Michał Szyba), ale wtedy między słupki kwidzyńskiej bramki wszedł Sebastian Suchowicz, który był nie wątpliwie jednym z ojców zwycięstwa w Puławach. Popularny Suchy zaczął od obrony rzutu karnego, którego wykonawcą był Robert Nowakowski. Podbudowani postawą bramkarza, koledzy z drużyny również wzięli się do roboty. Kolejno dla Kwidzyna zdobywali bramki, Seroka i po dwa razy Mroczkowski z Czertowiczem. Na te pięć bramek, zespół Puław zdołał odpowiedzieć tylko trafieniem Szyby i Nowakowskiego. Jednak azoty walczyły do końca. Po czasie dla trenera Kamielina, rywale ponownie zbliżyli się do Kwidzyna, jednak końcówka należała do kwidzyńskiego duetu: Patryka Rombla i Macieja Mroczkowskiego. To właśnie ci dwaj zawodnicy strzelili pięć bramek w końcówce meczu dla Kwidzyna, tym samym pozbawiając szans na korzystny rezultat gościom. Ostateczny wynik tego spotkania to 26:20.
Po końcowym gwizdku zapanował szał na trybunach i na boisku. Zawodnicy z Kwidzyna świętowali historyczny awans do półfinałów mistrzostw Polski wraz z kibicami. Bardzo miłym i spontanicznym zachowaniem było przyniesienie na krześle do sektora zajmowanego przez fanów Kwidzyna, Jacka Wardzińskiego (nie zagrał w spotkaniu z powodu kontuzji odniesionej w pierwszym meczu w Puławach), który w tamtej chwili podsumowywał mecz w stanowisku komentatorskim.
Jednak nie możemy zapomnieć o zespole Puław, który tak dzielnie walczył do końca, próbując zmienić końcowy wynik. W tym roku zabrakło przede wszystkim zmienników, którzy wnieśliby coś w poczynania swoich kolegów z pierwszego składu.
MMTS Kwidzyn - KS Azoty-Puławy 26:20 (13:8)
MMTS: Gawlik, Suchowicz - Krieger 1, Mroczkowski 7, Marhun, Markuszewski 1, Witaszak 2, Rombel 4, Seroka 5, Janiszewski, Czertowicz 4, Waszkiewicz 2.
Kary: 8 minut (2x2 minuty: Krieger, 2 minuty: Marhun, Waszkiewicz)
Azoty: Wyszomirski - Balicki 2, Kurowski 3, Płaczkowski, Lasoń 2, Tylutki, Popławski, Nowakowski 6, Buchwald, Witkowski 1, Mazur, Szyba 5, Sieczka 1.
Kary: 12 minut (2x2 minuty: Nowakowski, Mazur, 2 minuty: Kurowski, Witkowski)