Piotr Chrapkowski: Czasem trzeba krzyknąć. W kadrze padały już gorzkie słowa

- Rola kapitana kadry to nobilitacja i odpowiedzialność - mówi Piotr Chrapkowski. Wyniki Polaków ostatnio jednak nie zachwycają. - Po niepowodzeniach czasem trzeba też krzyknąć. Padają gorzkie słowa, ale wszystko zostaje w szatni - dodaje "Chrapek".

Maciej Szarek
Maciej Szarek
Piotr Chrapkowski Materiały prasowe / Uros Hocevar / EHF / Na zdjęciu: Piotr Chrapkowski
Maciej Szarek, WP SportoweFakty: Trudno być dziś kapitanem reprezentacji Polski?

Piotr Chrapkowski, rozgrywający reprezentacji Polski i SC Magdeburg: Nie aż tak. Dla mnie to nobilitacja, że zyskałem zaufanie trenera i kolegów, co mnie bardzo cieszy. Zwłaszcza, że to już druga moja kadencja w tej roli, pełniłem ją także w zespole trenera Przybeckiego. To odpowiedzialna funkcja. Chciałbym dalej swoją osobą spajać grupę, utrzymywać w niej jak najlepszą atmosferę, rytm pracy, opierający się na zasadzie współpracy, wzajemnego szacunku i zwykłego "lubienia się". Chciałbym, żebyśmy wszyscy pracowali z dużą chęcią i zaangażowaniem, co przełoży się na wyniki i postawę na parkiecie.

Pytałem, bo jak dotąd częściej niż studzić głowy kolegów po kolejnych zwycięstwach trzeba gasić pożary, jak w Izraelu czy Portugalii. Co się wtedy mówi?

Te słowa z pewnością zostają w szatni, więc cytować nie będę, ale czasami trzeba krzyknąć, czasem na spokojnie zmotywować, bo wszystko zależy od sytuacji i są różne składowe. Na pewno nie mogę powiedzieć też, że zawsze wszystko wychodzi bardzo dobrze. To przecież praca w grupie.

Izrael czy Portugalia to nie były łatwe momenty dla nas, dla naszej nowej kadry pewnie najgorsze. Padały ciężkie, gorzkie słowa, bo po tych niepowodzeniach trzeba było przełknąć bardzo gorzką pigułkę.

ZOBACZ WIDEO Serie A: Znaczące potknięcie AC Milan. Piątek centymetry od asysty [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

To mówicie we własnym gronie, a co chcielibyście przekazać kibicom?

Że dziękujemy za wasz doping i liczymy na dalsze wsparcie i wiarę w nas; w nasz zespół. Bo my chcemy podnosić swoje umiejętności, chcemy zwyciężać dla Polski, "dla orzełka", dla was. I te zwycięstwa przyjdą. Sprawimy wam jeszcze nie jedną radość.

Na ten moment trzeba sobie zadać jednak dwa fundamentalne pytania: gdzie jesteśmy i dokąd zmierzamy?

Jesteśmy na początku drogi; odbudowy silnej reprezentacji. Mamy nowego trenera, który preferuje zupełnie inną taktykę i jak do tej pory było niewiele czasu, raptem cztery treningi w pełnym składzie, żeby ją poznać i wyrobić automatyzmy, co jest niezbędne, by grać na najwyższym poziomie, a widzieliśmy już, że te detale robią różnicę.

Pierwszy etap, który musimy osiągnąć, to awans na mistrzostwa Europy 2020. Przed nami dwa mecze: z Kosowem i Izraelem i to są obligatoryjne dwie wygrane, bo żenująca wpadka nam się już przytrafiła (z Izraelem na wyjeździe - red.) i nie możemy pozwolić sobie na powtórkę. Drugi przystanek to mistrzostwa, gdzie wielu graczy po raz pierwszy zetknie się ze specyfiką mistrzostw: intensywnością spotkań, rangą i atmosferą turnieju. Trzeba to przeżyć, by za drugim razem być już przygotowanym na wszystko.

Właśnie, w kadrze pojawia się wiele nowych twarzy. Wprowadzenie ich do zespołu to też poniekąd pana rola, prawda?

Trenerzy Przybecki i Rombel musieli szukać nowych twarzy, takie jest ich zadanie, bo po igrzyskach w Rio nastąpił kres złotej generacji w naszej kadrze, odeszli zawodnicy, którzy przez lata zdobywali medale i zostawili po sobie luki na wielu pozycjach. Dalej szukamy odpowiednich zawodników, ale też charakterów; osób, które swoją jakością na parkiecie i w szatni mogłyby stanowić o sile kadry w ciągu kolejnych lat, tak żebyśmy ze zgrupowania na zgrupowanie czynili postępy. I jasne, że trzeba pomóc im się zaaklimatyzować.

A niby jeszcze nie tak dawno to pan wchodził do reprezentacji!

Prawda! Zaczynałem na jednym czy dwóch zgrupowaniach w 2010 roku, ale potem miałem kontuzję barku i tak naprawdę zaczynałem od nowa w 2014. Więc zawsze wydawało mi się, że jestem młody, niby mój staż nie był taki długi, a gdy po Rio odeszła cała poprzednia generacja, okazałem się jednym z najbardziej doświadczonych w kadrze. Ale nigdy nie czułem i nie czuję się staro!

Ale dojrzał pan. Z wiecznie uśmiechniętego Piotrka Chrapkowskiego, przez Piotra Chrapkowskiego uderzającego w sędziów po meczu z Katarem, doszliśmy do pana Piotra Chrapkowskiego kapitana kadry.

Ja akurat z natury uśmiecham się dość dużo! Do życia podchodzę z dużym optymizmem, niezależnie czy to sportowego, czy codziennego i staram się, by uśmiech nie schodził mi z twarzy. Jasne, czas zrobił swoje, jak wobec każdego, i nauczyłem się dużo, więc tak - dojrzałem. Dużą rolę odegrały w tym narodziny dzieci. Rola ojca odmienia, pozwala spojrzeć na wszystko z innej perspektywy, bardziej poważnej.

Wcześniejsza jest niepoważna?

Nie na darmo są te wszystkie powiedzenia, że za młodu człowiek musi się wyszaleć, zrealizować parę głupich pomysłów. Na pewno większość z nas miała w okresie nastoletnim czy studiów dużo "siana" w głowie, sporo głupich pomysłów. Potem to się normuje. Taka kolej rzeczy. Ale ja mam jeszcze trochę dziecka w sobie, pielęgnuję je i bardzo się z tego cieszę. Dzięki temu mogę doceniać każdy dzień.

Selekcjoner Patryk Rombel przekazał wam, że to będzie wasza kadra; tworzona przez zawodników. Jak ją sobie wyobrażacie?

Docelowo ma to być kolektyw. Kolektyw nie tylko 16-stki na parkiecie, ale też rezerwowych, sztabu i wszystkich dookoła. To spowoduje, że będziemy osiągali lepsze wyniki.

Czego potrzeba?

Żebyśmy się wszyscy dogadywali, potrafili sobie wytłumaczyć pewne rzeczy, nauczyli się wspólnie rozwiązywać problemy i szybko znajdować te rozwiązania i wcielić je w życie. Wtedy to będzie widać na boisku. Dwa to taktyka i trening: zagrywki musimy wykonać setki razy, żeby zadziałały nawet, gdy będziemy obudzeni w środku nocy. Na to jednak potrzeba czasu. Teraz sport jest tak wyrównany, że naprawdę decydują niuanse.

Taktykę trenera Rombla i trenera Przybeckiego dzielą właśnie niuanse czy to większa różnica?

To była dla nas duża zmiana. Trener Rombel ma inne zagrywki, inny styl gry niż trener Przybecki. Teraz gramy bardziej po hiszpańsku. Więc raczej budujemy grę od nowa.

Co to znaczy "hiszpański styl gry"?

Na pewno to oznacza dużo gry dwa na dwa i dużo podań do koła, wykorzystując całą szerokość boiska. Czyli jeśli decydujemy się na zagrywkę z wykorzystaniem obrotowego, to zamiast atakować w jego kierunku, otwiera się grę, idąc szerzej i atakując w jedną stronę, a potem odwracając grę. Boczni rozgrywający dość długo czekają w tym systemie przy liniach bocznych, wykorzystując właśnie do nabiegu całą szerokość parkietu. Wtedy drugi obrońca musi pomagać rywalowi i można śmiało iść prostopadle na bramkę, korzystając z przewagi 2 na 1. Jeżeli obrońca wygrywa, można zmienić kierunek i po "chwilówce" uderzyć w drugą stronę. Głównie chodzi o trzymanie szerokości i rozróżnienie sytuacji, kiedy jest krzyżówka, a kiedy idziemy prostopadle.

W obronie trzeba nauczyć się kiedy i jak pomagamy koledze, kiedy obchodzimy koło, jak stajemy z obrotowym rywali, czy skrzydłowi powinni domykać, czy nie, a to zależy od tego czy zawodnik rywali grozi rzutem, czy jednak gra na zwodzie i czeka, żeby puścić przewagę dalej. Tego jest bardzo dużo. Taktyka jest bardziej skomplikowana niż się wydaje wielu kibicom.

Od razu przypomniał mi się Antonio Conte, dający wykład dziennikarzom na temat systemu gry jego Juventusu, by ci mogli go rzetelnie ocenić.

No ale nie mogę zdradzić panu całej taktyki! Jeszcze Izraelczycy wrzucą sobie w "Google translate" i co będzie?! 

Jeśli po pierwszych meczach z Niemcami wskazywano na jakieś pozytywy, to właśnie na dobrze funkcjonującą obronę. W niej na środku rządzi pan wraz z Kamilem Syprzakiem, który łatki wybitnego defensora nie ma.

Ale współpracuje nam się bardzo dobrze. Wyjaśnialiśmy sobie jeszcze pewne niedociągnięcia, ale wyglądało to naprawdę nieźle, choć rezerwy są. Mam trochę doświadczenia w tej kwestii, obecnie obrona to mój konik, sprawdzam się w roli defensora już chyba szósty sezon z rzędu, więc staram się pomagać jak najwięcej. Tu trzeba też zaznaczyć, że bardo dobrze wypadli bramkarze i nasza współpraca z nimi. Może stąd wyłonił się taki obraz.

Na drugiej stronie Piotr Chrapkowski opowiada o Bundeslidze i Wieży Babel  w Magdeburgu, sprowadzeniu do roli obrońcy w Kielcach i o tym, co determinuje życiowe wybory sportowca.

Czy Polacy wygrają oba pozostałe mecze w eliminacjach do mistrzostw Europy 2020 (z Kosowem i Izraelem)?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×