Mistrzostwa Europy w piłce ręcznej 2020: Polska - Szwecja. Cel poza zasięgiem, zostało dobre wrażenie

Szczypiorniści reprezentacji Polski porażką 26:28 zakończyli swój udział w mistrzostwach Europy. Biało-Czerwoni przegrali ze Szwedami, ale z parkietu mogli zejść z podniesionymi głowami.

Aneta Szypnicka-Staniec
Aneta Szypnicka-Staniec
Antoni Łangowski walczy z reprezentantami Szwecji PAP/EPA / Bjorn Larsson Rosvall / Na zdjęciu: Antoni Łangowski walczy z reprezentantami Szwecji
Zwyciężyć co najmniej jedenastoma bramkami. Takiemu zadaniu musieli sprostać polscy szczypiorniści, by awansować do drugiej fazy mistrzostw Europy. Misja z serii tych niemożliwych, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że rywalami Biało-Czerwonych byli współgospodarze turnieju, srebrni medaliści poprzedniego czempionatu - reprezentanci Szwecji, którzy na dodatek w meczu z Polakami mieli nóż na gardle.

I chociaż zwycięstwo jedenastoma trafieniami było we wtorek poza zasięgiem graczy Patryka Rombla, Polacy swój występ zdecydowanie mogą zaliczyć do udanych. Można się pokusić nawet o stwierdzenie, że starcie ze Szwedami było najlepszym w wykonaniu naszych kadrowiczów na mistrzostwach Europy.

Zobacz też: Mistrzostwa Europy w piłce ręcznej 2020: Polska - Szwecja. Cel poza zasięgiem, zostało dobre wrażenie

Biało-Czerwoni zaczęli bez kompleksów, nie dali się zdominować swoim rywalom i już na początku pokazali, że są realnie zainteresowani walką o dwa punkty. Od pierwszych minut postawili na współpracę z obrotowymi, na linii szóstego metra doskonale odnajdywał się Maciej Gębala i szukanie bramek z koła się opłaciło.

ZOBACZ WIDEO "Kierunek Dakar". Rajd Dakar a życie rodzinne. Wszystko da się poukładać

Polacy grali z dużą swobodą, a tymczasem szczypiorniści Trzech Koron mieli spore problemy w ofensywie. Nie dość, że mocno we znaki dał im się Adam Morawski, to jeszcze kiepsko funkcjonowała ich komunikacja w ataku, a niektórzy mieli naprawdę duże kłopoty z wycelowaniem w bramkę.

Biało-Czerwoni błyskawicznie wykorzystali słabszy moment rywali, zaliczyli serię pięciu trafień z rzędu i po niespełna dziewiętnastu minutach gry prowadzili trzema oczkami. Nie poszli jednak za ciosem, Szwedzi zdołali się otrząsnąć i tym razem to oni rzucili pięć bramek.

Czytaj też: Duńczycy wciąż stoją na krawędzi. Remis z Węgrami chwilowym ratunkiem

Fani talentu Michała Olejniczaka mogli zacierać ręce z zadowolenia, bo 18-latek znów błysnął kilkoma fantastycznymi i odważnymi zagraniami. Pewnością siebie w drugiej połowie spotkania błyszczał z kolei Szymon Sićko, który dosłownie torpedował swoimi rzutami szwedzką bramkę. Rozgrywający w drugiej części meczu zdobył aż siedem bramek (w całym spotkaniu zapisał na swoim koncie osiem trafień).

Polacy zagrali ambitnie, walczyli i widać było, że bardzo im zależy. Zwyciężyć się nie udało, Biało-Czerwoni zakończyli mistrzostwa udanym akcentem i dobrym prognostykiem na przyszłość.

ME 2020:

Polska - Szwecja 26:28 (13:14)

Polska: Morawski, Kornecki - Olejniczak 1, Sićko 8, Majdziński 2, Łangowski, Czuwara 1, Pilitowski 1, Syprzak 3, Moryto 3, Jarosiewicz, Gębala 3, Przybylski 2, Bondzior, Dawydzik 1, Chrapkowski 1

Szwecja: Palicka, Appelgren - Darj, Henningsson 2, Thurin 2, Tollbring 4, Pettersson 5, Jeppsson, Pellas, Gottfridsson 5, Arnesson, Nilsson 5, Ekdahl 5, Chrintz, Nilsson

Czy spotkanie Polaków ze Szwedami było najlepszym występem Biało-Czerwonych na ME 2020?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×