PGNiG Superliga. Mateusz Jachlewski: Ludzie będą mnie obserwować, ale mi to nie przeszkadza (wywiad)
Mateusz Jachlewski po czternastu latach gry w PGE VIVE Kielce, wrócił do rodzinnego Gdańska. Od zawsze wielokrotny reprezentant Polski chciał zakotwiczyć w swoim mieście. Do Torus Wybrzeża nie wybrał się jednak na emeryturę.
Mateusz Jachlewski, zawodnik Torus Wybrzeża Gdańsk: Zawsze myślałem o tym, że chciałem zakończyć swoją karierę w Gdańsku, bo tam ją zacząłem. Szczęśliwie się zdarzyło, że to się udało. Na ten moment bardzo się cieszę, że mogłem dołączyć do gdańskiego zespołu. Zawsze wiedziałem, że to miasto w którym chcę mieszkać.
Pana sytuacja na samym początku kariery była nietypowa. Gdy był pan w SMS-ie, Wybrzeże zdobywało dwa ostatnie jak dotąd mistrzostwa Polski, a później drużyna upadła. Jak wyglądały pańskie początki?
Ja nigdy nie byłem zawodnikiem Wybrzeża, koledzy którzy chodzili ze mną do klasy w SMS-ie byli z Wybrzeża, ja natomiast przechodziłem do Szkoły Mistrzostwa Sportowego ze szkolnego klubu, który nazywał się MKS Gdańsk. Ten klub nie miał swojego rocznika w piłce ręcznej, dlatego nie graliśmy w mistrzostwach Polski juniorów i gdy moi rówieśnicy jechali na turnieje z Wybrzeżem lub z innymi klubami, ja zostawałem sam w szkole. Jak skończyłem SMS, Wybrzeża już nie było.
ZOBACZ WIDEO: Polska medalistka olimpijska pomaga seniorom w czasie epidemii. "Jeździliśmy i pytaliśmy, kto jakiej pomocy potrzebuje"I dołączył pan do AZS AWFiS Gdańsk.
Dokładnie, ten klub przejął całą sekcję piłki ręcznej Wybrzeża. Początkowo plan był inny, gdyż wówczas chciałem zostać w Gdańsku, ale nie było gdzie grać. Nie miałem propozycji gry w żadnym klubie z Superligi i przymierzałem się do występów w pierwszoligowym AZS-ie Warszawa. Ktoś mnie tam widział w składzie i wiązałem to ze studiami, bo chciałem jednocześnie się uczyć. Na dniach pojawiła się informacja, że Wybrzeże jest przejęte przez AZS AWFiS. Klub ten wyraził chęć bym w nim występował, a ja nie musiałem wyjeżdżać z domu i mogłem studiować oraz grać i trenować.
Do Wybrzeża na koniec kariery przeszło wielu zawodników, którzy wybili się w tym klubie - Dawid Nilsson i Marcin Lijewski grali jako zawodnicy, Damian Wleklak był trenerem i realizował się jako menedżer. Co powoduje, że zawodnicy z tak uznaną marką chcą wracać do tego klubu?
Jest tu wiele czynników. I ja i oni w pewien sposób byliśmy związani z Gdańskiem. Ja przez 14 lat grałem w PGE VIVE Kielce i brakowało mi najbliższej rodziny. Nie można bezproblemowo zrobić 550 kilometrów. Teraz są lepsze drogi i jakoś to wygląda, ale wcześniej jeździło się po 8-9 godzin. Były mecze, treningi i nie było czasu na takie wyprawy. Z mojego punktu widzenia granie to najważniejsza rzecz, bo mogę występować jako czynny zawodnik. Duży wpływ miało samo miasto i to, że będę miał przy sobie najbliższą rodzinę, bo bez niej wygląda to średnio.
Czyli przez 14 lat nie został pan kielczaninem z krwi i kości?
Nigdy nie myślałem o tym, że zostanę w Kielcach na stałe. Zawsze w mojej głowie było to, że Gdańsk będzie miastem, w którym chcę zamieszkać na starość i niespecjalnie wiązałem się z Kielcami w kontekście inwestycji, budowania domu czy mieszkania. Wiedziałem, że jest to tymczasowe. Przez 14 lat poznałem miasto bardzo dobrze, ja znałem wszystkich i wszyscy mnie, jednak nie zmieniłem zdania i wróciłem tam, gdzie moje miejsce.
Reżim meczowy na pewno będzie zupełnie inny niż w PGE VIVE. Czy dzięki temu mimo wieku będzie to ulga w kontekście aspektów kondycyjnych?
To też miało wpływ na moją decyzję. Nie jestem najmłodszym zawodnikiem i obciążenia nie mogą być takie same. Przy tej intensywności, jaką miałem przez kilka lat - dwa mecze w tygodniu, podróże, które męczyły najbardziej... Teraz tego nie będzie. Jeden mecz w tygodniu, to dużo mniejsze obciążenia. Nie robię się młodszy, przez lata gry przy piłce ręcznej moje ciało trochę obrywa. Jest wiele aspektów, które złożyły się na tym że chcę grać w klubie występującym tylko w lidze polskiej. Mam w końcu przed sobą trochę życia.
Czyli codzienne treningi w jednym miejscu będą czymś bardzo pozytywnym?
Tak, zdecydowanie - trenowanie od poniedziałku do piątku i mecz w weekend, bo o takiej formule się mówi, to idealne rozwiązanie dla mnie. Dwa mecze w tygodniu przez długi czas nie przeszkadzały, bo chciałem grać w kieleckim klubie i się do tego dostosowywałem. To była dla mnie codzienność, którą akceptowałem chcąc grać w Lidze Mistrzów. Teraz będzie trochę inaczej i chcę się odnaleźć w nowej rzeczywistości.
Z drugiej strony w Torus Wybrzeżu będzie inna odpowiedzialność niż w PGE VIVE. W Kielcach był pan jednym z wielu, tu oczy będą zwrócone bardziej na pana.
Mi to nie przeszkadza. W Torus Wybrzeżu będzie wielu młodych zawodników zaczynających swoją karierę w piłce ręcznej i mają jeden lub dwa sezony w PGNiG Superlidze na swoim koncie. Chcąc nie chcąc przychodzę z drużyny, która co roku miała na celu mistrzostwo i grała w Lidze Mistrzów. Ludzie będą mnie obserwować i komentować, a jak coś nie wyjdzie to będą też narzekać. To oczywiste.