Liga Mistrzów. Dzień Mateusza Korneckiego. "Bardzo nam pomógł"
Mateusz Kornecki wykorzystał szansę. Reprezentant Polski wyszedł w pierwszej siódemce Łomży Vive Kielce na mecz Ligi Mistrzów z Vardarem Skopje i przyczynił się do pewnego zwycięstwa 36:29.
Kornecki miał dostać jednak swoją szansę w rewanżu. Radził sobie na tyle dobrze, że Andreas Wolff nie musiał wstawać z ławki. W pierwszej połowie bronił ze skutecznością 40 proc., po przerwie gracze Vardaru częściej znajdowali na niego sposób, ale interwencje Polaka z pierwszych 30 minut ustawiły mecz.
- Po pierwszym meczu w Skopje na odprawie trener powiedział mi, że jeśli wszystko będzie dobrze, będę grał od początku sześćdziesiąt minut. W tym sezonie nie miałem dużo czasu na parkiecie w Lidze Mistrzów, dlatego początek był niemrawy w moim wykonaniu. Potem już presja ze mnie zeszła. Mecze, które do tej pory grał Andreas Wolff, nie dawały powodu, by zmieniać bramkarza. Chciałem mimo wszystko udowodnić, że też potrafię grać na takim poziomie i bardzo zależało mi na tym meczu - skomentował Kornecki dla kielcehandball.pl.
- Mateusz bardzo nam pomógł i wielkie podziękowania dla niego. On zawsze na treningach pokazuje nam, że jest w dobrej formie, a teraz pokazał to także w meczu. To, że zagrał świetnie, nie było dla nas niespodzianką - dodał białoruski rozgrywający Łomży Vive Władisław Kulesz.
W Superlidze Kornecki należy w tym sezonie do czołówki pod względem liczby obron, więcej skutecznych interwencji mają na koncie tylko Adam Malcher, Marcin Schodowski i Artur Chmieliński.
ZOBACZ:
Polki szykują się do Euro
Perła poznała rywalki w Lidze Europejskiej