Trzeba przyznać Chrobremu, że nie wyszedł na boisko tylko, by wywiesić białą flagę i przybić piątki z aktualnymi (i prawdopodobnie przyszłymi) mistrzami Polski. Grali odważnie, ryzykowali rzutami z dystansu, ale jak na złość zawodzili w dobrych sytuacjach. Do przerwy Andreas Wolff miał na koncie aż 11 obron przy 50 proc. skuteczności. Nawet pamiętając o klasie Niemca, w kilku sytuacjach rywale po prostu nie sprawiali mu wielkich trudności.
Łomża Vive zaczęła niemrawo. Na ich usprawiedliwienie może działać nieobecność kilku kontuzjowanych graczy, ale już trudno wyjaśnić ospałość w obronie. Defensorzy zaczęli pracować jak mrówki dopiero w ostatnich minutach pierwszej połowy i od razu Chrobry został przyparty do muru. Wymuszone rzuty lądowały w rękach Wolffa albo blokujących, Michał Olejniczak parł do przodu i napędzał kontry w końcówce. Szybko przerwa urosła z dwóch do pięciu bramek i było po emocjach.
Druga połowa trochę przypominała pierwszą, Vive grało falami, chociaż przy tak świetnie dysponowanym Wolffie nie musiało martwić się o wynik. W jego ślady starał się pójść Rafał Stachera, ale nie bronił aż tak skutecznie jak Niemiec, który odbijał prawie co drugi rzut. W ostatnim kwadransie znowu zadziałała kielecka defensywa, która w tym czasie dała sobie rzucić tylko cztery bramki.
Mistrzostwo dla Vive tuż, tuż, a Chrobremu pozostaje walka o piąte miejsce w Superlidze. Jak na fatalną jesień, to i tak duże osiągnięcie.
Chrobry Głogów - Łomża Vive Kielce 20:31 (12:17)
Łomża Vive Kielce: Wolff (15/31 - 48 proc.), Wałach (2/3 - 67 proc.) - Surgiel 3, Kulesz 2, Sićko 6, Karacić 2/1 Olejniczak 1, A. Dujsheabev 4, Yusuf 1, Moryto 2, Gudjonsson 5/1, Karalek 3, Kaczor, Tournat 2
Chrobry: Stachera 1 (3/36 - 36 proc.), Kapela 1 (0/6) - Grabowski, Bekisz 1, Babicz 2, Tylutki, Krzywicki 2, Tilte 3, Jamioł 3, Marszałek 1, Zdobylak 4/3, Orpik 2
ZOBACZ WIDEO: Łukasz Kaczmarek komentuje plotki o odejściu Nikoli Grbicia z ZAKSY. "Nie było pożegnania"